poniedziałek, 5 listopada 2018

Zanim zabraknie Prezesa


      Wybory za nami i wypadałoby się krótko do tego co się stało odnieść. Otóż pierwsza moja refleksja dotyczy – i to nie jest jakaś szczególna nowość – frekwencji, a konkretnie tych wszystkich głosów zachwytu, że udało się przekroczyć 50%. Pisałem już o tym kilka razy, pierwszy raz w nawiązaniu do wyborów roku 1989, informując że z mojego punktu widzenia sytuacja, kiedy to tego typu rozstrzygnieciami zainteresowany jest zaledwie co drugi uprawniony do głosowania obywatel, nie jest w najmniejszym stopniu powodem do zadowolenia. Wręcz przeciwnie: tam gdzie połowa, lub blisko połowa społeczeństwa ma do tego stopnia w nosie to co się dzieje poza ich najbliższym otoczeniem, że nawet nie chce im się ruszyć dupy i zabawić się w grę zwaną „głosowaniem”, to jest porażka kompletna i wołająca o pomstę do Nieba.
      Pisałem tu kiedyś o tym, że gdyby wreszcie System – bo tu odpowiedzialny jest wyłącznie System – odważył się stworzyć taką procedurę, gdzie oprócz głosów za, można by było oddawać głosy przeciwko, albo przynajmniej jako głosy przeciwko uznawać tak zwane głosy nieważne, mielibyśmy wreszcie prawdziwą demokrację i kto wie, czy wówczas frekwencja nie sięgnęłaby przynajmniej 90%. No ale wiemy już, choćby obserwując światowe rostrzygnięcia, na to liczyć nie możemy, więc pozostaje nam się cieszyć, że przynajmniej połowa uważa, że bierze udział w czymś przynajmniej częściowo poważnym.
     Druga refleksja związana jest już z samym wynikiem i wydaje mi się, że przykładem, który znakomicie ilustruje to co chciałem powiedzieć, jest wynik wyborów w Przemyślu. Szczerze powiedziawszy, jeszcze do wczoraj nie miałem pojęcia, że pierwszą turę prezydenckich wyborów w tym pięknym mieście wygrał kandydat Kukiz 15. Byłem przekonany, że na Podkarpaciu, czyli tam gdzie Prawo i Sprawiedliwość całą polityczną konkurencję wykosiło jednym krótkim ruchem, naturalnym zwycięzcą i w tej kategorii będzie kandydat PiS-u. A tu – co za niespodzianka! Oczywiście, na to by tam miał cokolwiek do powiedzenia tak zwany „nie-Polak” szans nie było, natomiast skąd nagle pomysł, by w tej rozgrywce wygrał kandydat kompletnie spoza układu, choćby układu miejskiego? Skąd taki pomysł, no i o czym ten wynik świadczy?
     Otóż, moim zdaniem, on świadczy o niezwykle ważnym zjawisku socjologicznym, które, z jednej strony, owszem, stanowi dla Prawa i Sprawiedlwości pewną szansę, a z drugiej strony i zagrożenie. Pamiętam, jak jeszcze przed laty Jarosław Kaczyński w jednym z wywiadów przyznał, że on kiedyś bardzo liczył na to, że uda się stworzyć formację ścisle kadrową, złożoną z ludzi pod każdym względem najlepszych, jednak już po niedługim czasie zrozumiał, że na to nie ma szans i trzeba brać to co jest. A to, jakkolwiek by było czymś naturalnym i nie do uniknięcia, jest bardzo groźne i na to zagrożenie chciałbym zwrócić uwagę. Owszem, jest faktem – i o tym jak najbardziej świadczy ogólny wynik wyborów zarówno w Przemyślu jak i na całym Podkarpaciu – że tam partia Prawo i Sprawiedliwość, czy szerzej może –  prawo i sprawiedliwość – nie ma żadnej konkurencji, natomiast gdy chodzi o ludzi, których Prezes ma do dyspozycji, jest już znacznie gorzej. Patrząc choćby na to zdjęcie, widzimy, że najwyższy czas coś z tym zrobić.




     Czemu tak? Otóż jest tak dlatego, że w tej chwili, wedle wszelkich znaków na niebie i na ziemi, wystarczy że po prawej stronie pojawi się siła z na tyle mocnym przywództwem – oczywiście, znacznie mocniejszym i bardziej wiarygodnym niż Paweł Kukiz – by wbić się w tak zwany „układ”, zwłaszcza gdy zabraknie Prezesa, to po PiS-ie nie pozostanie kamień na kamieniu.
      Jak mówię, na razie nie jest najgorzej. Jak widzimy, Prawo i Sprawiedliwość zwiększa elektorat i zagarnia z każdym rokiem coraz więcej. Oczywiście chcielibyśmy, by to było jeszcze więcej, i by się to odbywało szybciej, no ale jest jak jest i należy temu projektowi życzyć jak najlepiej, choćby przez to, że za rogiem już czekają wspomniane przeze mnie wczoraj Bliss i Ashleigh. Ten atak więc pewnie przetrzymamy, natomiast to co będzie potem, pozostaje zagadką i módlmy się, by zmiana nadeszła jednak od strony, którą tak celnie rozpoznali wyborcy z Przemyśla. I wówczas to co się uda z dawnego PiS-u pozbierać, wejdzie z nową siłą w koalicję, a nowy prezes, czy przewodniczący, zdoła tych cwaniaków skutecznie zdyscyplinować.

Coryllus przysłał mi właśnie dziesięć egzemplarzy prawdopodobnie najlepszej mojej książki „Marki, dolary, banany i biustonusz marki Triumph”. Polecam wszystkim. Dedykacja w cenie, a kontakt jak zawsze na k.osiejuk@gmail.com.

     

6 komentarzy:

  1. W Kielcach natomiast wygrał Wenta, jak tu zresztą przewidywałeś, a Tarczyński nadal się wygłupia.

    OdpowiedzUsuń
  2. @toyah

    Wypada jednak uwzględnić, że wybory włodarzy lokalnych kierują się zupełnie innymi preferencjami wyborców, niż wybory władz od powiatów wzwyż. Obecne wybory wyraźnie tego dowodzą. Właśnie ta różnica wymaga rozpoznania i pogłębionej analizy, bowiem wygląda na to, iż wynika ona wprost z osobliwości ustrojowych samorządu względem ustroju państwa.

    Dopiero "zagospodarowanie" tych osobliwości ustrojowych wywiera wpływ na preferencje głosujących. Preferencje polityczne w wyborach lokalnych są najwyraźniej drugorzędne, ewentualnie tylko dodatkowe wobec potrzeby wyborców ukierunkowanej na zakonserwowanie dotychczasowego "faktycznego poukładania" spraw w miastach i gminach.

    Osobiste zalety i wady osoby wybieranej nie mają decydującego znaczenia. Tak samo nie decydują sztuczki w rodzaju debat, co akurat doświadczyliśmy w przypadku debaty w Krakowie.

    W każdym razie, głoszone tezy o dwóch różnych społeczeństwach, czy nawet o różnych narodach miastowych i pozamiejskich mogą tłumaczyć motywacje niektórych, ale nie motywacje większości wyborców na poziomie aż rzędu np. aż dwie-trzecie zbiorowości.



    OdpowiedzUsuń
  3. @toyah

    Podzielam natomiast Twój niepokój co do "kadrowego" podejścia PiS. To znaczy, podzielam podejście kadrowe uważam jako praktyczne, czasem konieczne w drodze do władzy. Natomiast po osiągnięciu władzy a celem jej rozszerzenia konieczne jest otworzenie perspektyw awansu nie tyle dla własnej kadry, ale awansu dla osób dotychczas neutralnych a zwłaszcza dla młodych.

    Nowa władza i tak będzie (i jest!) oskarżana o zawłaszczanie stanowisk. Błędem jest więc dysponowanie w awansach tylko szeregami własnej kadry, bo ona szybko zużyje się.
    Kto wie, ile z tej obecnej przegranej w miastach wynika z braku programu awansowego dla nowych a niezagospodarowanych "populacji" kadrowych w tych właśnie miastach? PiS-owi potrzeba dziś takiego otwarcia się na odwagę awansową jakie miał Napoleon!

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo podobny do przemyskiego jest wynik w Łomży https://4lomza.pl/index.php?wiad=50470 ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Grek_Zorba
      Lub w Nowym Sączu.

      Usuń
    2. @Grek_Zorba & @toyah

      To tylko potwierdza (poszlaka), że w miastach tak od siebie odległych (nie tylko w przestrzeni geograficznej) zadziałała taka sama siła wynikająca z ustrojowej specyfiki przestrzeni miejskiej, a nie z loklanej specyfiki społecznej.

      Nie ma bowiem opcji, aby tuż za rogatkami stosunkowo niewielkich miast zachodziła zmiana przekonań politycznych na dokładnie i w tej samej skali odwrotne. Ta odwrotność:

      powiat łomżyński - PiS 10 reszta 7 [mandatów]
      prezydent miasta Łomża - PiS 24 reszta 76 [%]

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...