poniedziałek, 11 czerwca 2018

Opole Wita, a u nas szósteczka ze złotym okuciem


Dziś może nieco wcześniej, ale ponieważ trudno szydzić z prezesa Kurskiego i jego kolejnego sukcesu w postaci Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu, zapraszam do czytania „Polski Niepodległej”, a tam również mojej rubryki „Wezwani do tablicy”. Co ja mogę na to, że to jest po prostu dobre?       


      Proponuję byśmy dziś zaczęli w sposób  nietypowy, a mianowicie od tak zwanej kroniki wypadków drogowych. Oto, jak donosi nieoceniony portal tvn24.pl, w Warszawie doszło do potencjalnie najtragiczniejszej drogowej kolizji, gdzie osobowy samochód, którym podróżowało 10 osób, z całą siłą walnął w latarnię, ulegając kompletnemu zniszczeniu. Jeśli ktoś się zastanawia, jak doszło do tego, że tam się zmieściło aż 10 osób, wspomniany portal odpowiedzi udziela natychmiast. Otóż obok kierowcy siedziały dwie osoby, pięć ścisnęło się na tylnym siedzeniu, natomiast dwie przytuliły się w bagażniku. Wszyscy podróżujący, którzy tak na marginesie odnieśli zaledwie lekkie obrażenia, mieli po 20 lat i byli studentami jednej z warszawskich uczelni.
      Zapoznawszy się z powyższą historią, natychmiast pomyślałem sobie o wypadku sprzed paru dni wcześniej, kiedy to jadący pod prąd kierowca terenowego Mitsubishi zderzył się czołowo z osobowym volvo, zabijając na miejscu 49-letnią kobietę. Jak się okazało na miejscu, kierowca miał we krwi ponad 5 promili alkoholu.  To z kolei wydarzenie przypomniało mi wypadek jeszcze wcześniejszy, z jesieni zeszłego roku, kiedy to rozpędzona ciężarówka prowadzona przez pijanego kierowcę uderzyła w stojące w korku samochody, zabijając dwie osoby. No a to wydarzenie oczywiście przywróciło wspomnienie tragedii jeszcze wcześniejszej, a mianowicie z sylwestrowej nocy roku 2017, kiedy to pijany kierowca wjechał na chodnik, zabijając na miejscu dwie dziewczynki, jedną 14-letnią, a drugą w wieku lat 16.
      Co łączy wszystkie te cztery przypadki? Otóż to mianowicie, że ich negatywnymi bohaterami był wyłącznie alkohol oraz przebywający w Polsce obywatele Ukrainy, ale jeszcze coś, co dla nas dziś jest istotne w sposób szczególny. Otóż każda z tych informacji była podana przez wspomniane medium w taki sposób, by owi „obywatele Ukrainy” pojawili się na samym końcu i to w taki sposób, by jak najmniej czytelników ów interesujący przecież bardzo fakt dostrzegło.  No a przede wszystkim, żeby nikt broń Boży w tym najnowszym przypadku nie mruknął, że nie ma jednak na tym świecie sprawiedliwości. I jak tu nie poczuć wdzięczności, że oni tak bardzo dbają o nasze dobre emocje?

***

      A Bóg nam świadkiem, że łatwo wcale nie jest. Popatrzmy na taką Magdę Gessler, kobietę która prowadząc od ponad już ośmiu telewizyjny program „Kuchenne rewolucje”  kradnie serca milionów przyjaciół stacji TVN. Otóż, jak doniosły bulwarowe media, wspomniana Gessler została ostatnio wezwana przez kierownictwo stacji, które ją poinformowało, że widzowie są ostatnio bardzo zawiedzeni poziomem występów swojej ulubienicy i jeśli ona się nie weźmie w garść, może być ciężko. O co chodzi konkretnie? Rzecz, proszę sobie wyobrazić, jest w tym, że wedle odczuć widzów, Gesslerowa ostanio zdecydowanie mniej klnie, mniej przekonywująco drze mordę na swoich rozmówców i w ogóle stała się zdecydowanie mniej chamska, a to się ludziom nie podoba. Jak Magda Gessler zareagowała na tę połajankę, tego niestety nie wiemy, ale domyślać się możemy, że metoda kija i marchewki jak zawsze okaże się skuteczna i sztandarowy projekt stacji TVN znów wróci na swój normalny, najwyższy poziom.

***

      Pierwsze jaskółki owego wzrostu poziomu już obserwujemy. Oto ledwie zakończył się sejmowy strajk tak zwanych „osób niepełnosprawnych i ich opiekunów”, a już nasza kiedyś ulubiona stacja natychmiast zaprosiła na rozmowę jednego z jej głównych bohaterów, Jakuba Hartwicha, który już wprawdzie nie błagał o 500 złotych „drobnych przecież pieniążków”, dzięki którym będzie mógł znaleźć pracę i żyć jak człowiek, ale zaapelował o coś znacznie większego. Otóż jego największym dziś marzeniem jest „posiadanie rodziny, tak by miał dla kogo żyć”. Zanim rząd zajmie się szukaniem dla Kuby żony, zwróćmy uwagę na nadzwyczaj optymistyczny element owej wiadomości. Proszę tylko popatrzeć. Kiedy Kuba pojawił się w Sejmie, był biedny, bezrobotny, kompletnie bezradny, zdany na łaskę i niełaskę swojej biednej mamy, a dziś, po czterdziestu dniach owego protestu, nie dość że ma pracę, gdzie robi za jedną z pierwszej jasności gwiazd, to  jak się okazuje pracę tę ma już od dobrych dwóch lat, a dziś szuka żony. Mało tego. Wystarczyło te 40 dni by Kuba Hartwich i jego mama być może zupełnie niechcąco ujawnili ciężką aferę, w której udział mają zarówno Państwowa Fundacja Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, jak i wszystkie te drobniejsze jednostki, rzekomo wspierające Kubę i jego kolegów, a tak naprawdę zajmujące się wspólnie i w porozumieniu pasożytowaniem na tym co zdrowa część społeczeństwa płaci każdego dnia w swoich podatkach. I kto teraz powie, że protestującym nie należą się słowa najwyższego uznania?

***

      Ja wiem, że jest rzeczą niebezpieczną posuwanie się w marzeniach zbyt daleko, no ale w końcu, jak to mówią tak zwani humaniści, raz się żyje. A zatem marzymy. Otóż, w ramach swojej jakże pełnej najróżniejszych niespodzianek kampanii przed zbliżającymi się powoli choć nieubłagalnie wyborami samorządowymi, kandydat Rafał Trzaskowski wyraził pragnienie, by mógł być pierwszym prezydentem Warszawy, który udzieli ślubu parze gejów. Powiem zupełnie szczerze, że ja nie mam pojęcia, jak to jest z Kubą Hartwichem, ale czy to by nie było piękne, gdyby nagle się okazało, że jakimś cudem i on i jego kolega z protestu, Adrian Glinka, okazali się gejami i już w przyszłym roku nowowybrany prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski mógł obu bohaterom owych 40 dni najpięknieszej w historii świata demonstracji determinacji oraz siły ducha udzielić błogosławieństwa? I niech mi tylko ktoś powie, że ja w tym momencie przekraczam granice, to ich natychmiast oskarżę o homfobię, a jak wiemy od homofobii gorszy jest już tylko antysemityzm.

***

      No własnie. Antysemityzm. Aby pokazać, że i w „Polsce Niepodległej” można znaleźć dobre słowa na temat zasług, jakie mają dla Polski oraz narodowej świadomości Polaków  nasi starsi bracia w wierze, chciałem zwrócić uwagę na naprawdę wspaniały gest, jaki uczyniło niedawno muzeum Polin, wystawiając w okolicach Dworca Gdańskiego w Warszawie portrety najwybitniejszych synów żydowskiego narodu, w tym znanego nam wszystkim Zygmunta Baumana. Ponieważ moja wiedza historyczna jest, choć odpowiednio dogłębna, to bardzo ograniczona, poza bratem redaktora Michnika oraz Heleną Wolińską nie potrafię wymienić zbyt wielu bohaterów tamtych czasów, którzy w ramach czystek roku 1968 zmuszeni zostali do opuszczenia tak ukochanej przez siebie Polski. Uważam jednak, że to bardzo dobrze, że kierownictwo Muzeum zdecydowało się na tego rodzaju projekt. Są bowiem chwile, kiedy nie ma nic ważniejszego od budowania historycznej świadomości Narodu.

***

      Żeby nie kończyć w nastroju aż tak podniosłym – w końcu pamiętajmy, że niniejsza rubryka to tak naprawdę ledwie chwila zabawy i wiosennego oddechu – spójrzmy, co się przydarzyło sławnemu tu i uwdzie posłowi Platformy Obywatelskiej, niejakiemu  Brejzie. Otóż w pobliżu miejsca zamieszkania wspomnianego posła odbywał się jeden z wielu ostatnio w całym kraju remontów i w ramach owych działań ustawiono na miejscu budkę o popularnej nazwie toi-toi. Którejś nocy do budki zawitał znajdujący się w potrzebie anonimowy obywatel i podczas standardowych czynności zaprószył tam ogień. Zaraz po oddaleniu się obywatela z miejsca incydentu, budka zajęła się ogniem, a nastepnie spłonęła. Nie minęły dwa dni, jak poseł Brejza powiadomił prokuraturę o próbie podpalenia kamienicy, w której ów wybitny obywatel mieszka z żoną i z dziećmi, a Platforma Obywatelska zwołała konferencję prasową, na której ogłosiła, że rząd Prawa i Sprawiedliwości, by zachować władzę, ucieka się do tak podłych zachowań, jak usiłowanie mordu na najbardziej prominentnych przedstawicielach opozycji.
      Ktoś powie, że ta rubryka naprawdę nie mogła upaść niżej, skoro uznała, że odpowiedni poziom rozrywki zapewni nam poseł Platformy Obywatelskiej Brejza i stojący pod kamienicą, w której ów mieszka, toi-toi. Ponieważ jestem otwarty na każdy przejaw, choćby i niesprawiedliwej krytyki, poprawiam się w jednej chwili i zamykam dzisiejsze refleksje osobą byłego Prezydenta Rzeczypospolitej, laureta Pokojowej Nagrody Nobla, bohatera naszej walki o niepodległość, zbawcy Narodu, samego Lecha „Bolka” Wałęsy. Otóż wspomniany Wałęsa, w jednej z ostatnich wypowiedzi dla mediów ogłosił, że ponieważ jest już starszym panem i jego dni są coraz bardziej policzone, on powoli szykuje się do ostatniej wyprawy, tam gdzie będzie mógł „pomóc Panu Bogu w Jego ciężkiej pracy”. Że co? Znowu przesadziłem? Przepraszam bardzo, ale czasy takie, że każde słowo robi wrażnie przesady. Proszę nie mieć pretensji do mnie.

Zapraszam wszystkich do kupowania moich książek, które są dostępne albo na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl, albo tu u mnie, pod adresem k.osiejuk@gmail.com. Zachęcam uczcieiwie i szczerze.                                                                                                                                                                                                                                                                  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...