piątek, 1 czerwca 2018

Jaki numerek otrzymałby od Celestyna Konfiteora poseł Karski?


        Mimo swojego, jak to już parokrotnie ogłaszał mój serdeczny kumpel Valser, „bezkrytycznego zachwytu” nad politykami oraz samą polityką Prawa I Sprawiedliwości, chciałbym dziś wyznać, że jest w tym towarzystwie kilka nazwisk, które kojarzę nadzwyczaj źle, a na czoło owej listy wysuwają się dwaj członkowie tak zwanego Zakonu PC, Marek Suski oraz – jak się okazuje doktor honoris causa uniwersytetów w Kijowie, Erywaniu, Ruse, oraz Tbilisi –  prof. Karol Karski. Gdy chodzi o całą resztę, moja cierpliwość jest raz większa, raz mniejsza, raz wręcz szczątkowa, gdy jednak chodzi o tych dwóch działaczy, za każdym razem, kiedy oni się pojawiają w moim polu widzenia, jest coraz gorzej. Kiedy widzę, albo słyszę jak do mnie przemawiają czy to Karski, czy Suski, niemal natychmiast przypominam sobie – chyba to był rok 2009 – jak wziąłem udział w tak zwanych urodzinach Salonu24, na których, jak się domyślam, ze względu na obecność Jarosława Kaczyńskiego, obok grupy blogerów, pojawiły się takie tuzy mediów oraz polityki, jak Tomasz Sakiewicz, Marek Migalski, Piotr Semka, Łukasz Warzecha, czy wreszcie Krzysztof Kłopotowski. I wtedy to któryś z kolegów przedstawił mnie Prezesowi, informując go, że mną, ze względu na moje zaangażowanie oraz talenty, mogłaby się zainteresować partia. No i wtedy to Jarosław Kaczyński uścisnął mi rękę i zachęcił bym się zaktywizował w ramach lokalnych struktur i spróbował zrobić polityczną karierę. To wtedy właśnie uznałem, że, cokolwiek by dobrego mówić o Prezesie, on najzwyczajniej w świecie jest poza realnym światem, no a dziś, tak jak i wtedy zresztą, pozostają już tylko Suski, Karski, no i jeszcze paru gagatków, o których akurat dziś litościwie nie rozmawiamy.
       Między innymi telewizja TVN24 opublikowała właśnie wybrane informacje na temat oświadczeń majątkowych wybranych posłów do europarlamentu, zaczynając na Jerzym Buzku i Dariuszu Rosatim, przez Korwina-Mikke i Marku Jurku, i kończąc na wspomnianym Karolu Karskim, a ja, by trzymać się tematu, pozostanę przy Karskim. Otóż jestem pewien, że przynajmniej część z nas zna to nazwisko, tę twarz, no i całe to emploi, na tyle dobrze, by wiedzieć, o czym rozmawiamy. A zatem, proszę sobie wyobrazić, że rzeczony Karski posiada na koncie 1,2 mln złotych, oraz 705 tys. euro, 64 tys. dolarów, 82 tys. franków szwajcarskich i, last but not least, jako element stanowiący żywą gwarancję, że owo zeznanie jest jak najbardziej transparentne, 10 funtów.  Oprócz tego, w skład majątku prof. Karskiego wliczają się dom o powierzchni 42 metrów kwadratowych o wartości 70 tys. złotych, a także cztery mieszkania o powierzchni 24, 48, 27 oraz 100 metrów kwadratowych, których wartość deklaruje pan profesor na odpowiednio: 200 tys. zł, 400 tys. zł, 210 tys. zł oraz 800 tys. zł.
        Ja, wbrew temu, co niektórzy z nas pewnie sądzą, mam wiele różnych grzechów, natomiast wśród nich w najmniejszym stopniu nie ma zawiści. Nawet gdyby się miało okazać, że Karski, przez te wszystkie lata pozostawania działaczem partyjnym, trafił na forbesowską listę tysiąca najbogatszych ludzi na świecie i właśnie wyprzedził właściciela sieci odzieżowej „Zara”,  nie poczułbym choćby cienia zazdrości. Powiem jednak zupełnie szczerze, że kiedy czytam te dane, myślę sobie, że tak naprawdę już nie wiem, co miał na myśli w roku 2009 Jarosław Kaczyński, kiedy zachęcał mnie do zaangażowania się w lokalne struktury partii i do pokazania, co potrafię. Daję słowo, że nie wiem. I pewnie byłoby mi z tą niewiedzą bardzo ciężko, gdyby nie jeszcze jeden punkt na owej liście politycznych fruktów, jakie udało się zdobyć posłowi Karskiemu. Otóż, jak się okazuje, obok tych milionów, on ma jeszcze – tu cytat – „działkę na cmentarzu wraz z grobem - jej wartość to 20 tys. zł”.
       W tej sytuacji nie pozostaje nam nic innego, jak po raz trzeci z kolei, wrócić do twórczości wielkiego polskiego pisarza, Stefana Wiecheckiego i jego powieści „Cafe pod Minogą”:

Tu pan Aniołek wydobył z szuflady klucz, wyprowadził gościa na ulicę, zamknął bar i po chwili weszli do zakładu pogrzebowego.
Za biurkiem zastawionym talerzami i kieliszkami urzędował pan Konfiteor w towarzystwie dwóch staromiejskich patrycjuszów, z których jeden wyglądał na szewca, a drugi na piekarza.
Nieco z boku, na tle piramidy trumien, siedziała wysoka, postawna niewiasta w czarnej sukni, z twarzą zasłonietą welonem z czarnej krepy – widocznie klientka.
Ujrzawszy Zagórskiego  żałobnik otworzył ramiona i zawołał: - Niech ja skonam, szóstka z gwiazdeczkami, szósteczka, szóstula, daj pyska!
Po serdecznym powitaniu i szybkiej wymianie obopólnych przeżyć pan Konfiteor uchylił wieko jednego ze swoich arcydzieł i wydobył wielki półmisek zimnych zakąsek, chrzan, musztardę oraz litrową butelkę wódki. Obaj patrycjusze, uregulowawszy rachunek i rzuciwszy od drzwi sakramentalne ‘Panie gospodarzu, jesteśmy w porządku?” – wyszli.
Wtenczas pan Aniołek wziął Andrzeja pod rękę i podprowadzil do siedzącej w głębi zakwefionej damy.
- Co, nie poznajesz redaktor starej znajomości? To jest pani Emalia Czarnomordzik.
Andrzej absolutnie nie mógł sobie przypomnieć znajomej o podobnym nazwisku, ale w tej chwili dama podniosła się i odsłoniła krepę.
Przed zdumionymi oczami Zagórskiego ukazała się roześmiana twarz Murzyna Jumbo Johnsona.
- How do you do, mister Czerwoniak, how do you do. Moja cieszyć się bardzo z powodu pana widzieć, moja kochać pana mnóstwo za bardzo…
- Te ‘moja, twoja’, znowuż  żeś się zalał w bambus, jeszcze kiedyś nieszczęścia przez to narobisz – wtrącił się marszcząc brew pan Aniołek, po czym zwracając się do Zagorskiego wyjaśnił: - Ile razy mordę zamoczy, zaraz zaczyna murzyńskim sposobem się wyrażać, na trzeżwo włada po polsku lepiej jak my oba”.


Zapraszam wszystkich do księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl i do kupowania naszych książek. Warto.

2 komentarze:

  1. Co do Suskiego, to ja go rozgrzeszam o tyle, że mi się wydaje pewne że on ten swój wizerunek idioty pieczołowicie wykreował i pielęgnuje. Oni wszyscy myślą że on jest głupi, a on podkręca tego wąsa, uśmiecha się i robi swoje.
    Co do Karskiego to jeszcze jest to chlanie, nie będziemy w niego rzucać pierwsi kamieniem, ale on tam ma zdaje się jakiś kłopot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @LEMMING
      Tez tak sobie parę razy myslałem, ze ten Suski to jednak musi być cwaniak, skoro Prezes go tak hołubi. No ale niekiedy naprawdę ciężko z nim wytrzymać.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...