wtorek, 5 czerwca 2018

O szpiclach i tchórzach, czyli z wizytą na pierwszym froncie walki z internetowym hejtem


      Pewnie, nawet jeśli tylko kącikiem lewego oka, lub prawego ucha, większości z nas udało się zaobserwować, jak to najprzeróżniejsze mainstreamowe media, czy wręcz rządowe agencje, próbują propagować projekty, którym celem jest tak zwana walka z internetowym hejtem, oraz fake newsami. Kluczowym jednak słowem, jakie tu się pojawia, nie jest akurat ani ów hejt, ani tym bardziej fake newsy, lecz Internet właśnie. To Internet bowiem, zdaniem owych dobrodziejów, stanowi dziś największe zagrożenie dla publicznego porządku.
      A ja pewnie byłbym się nawet w stanie zgodzić z tym, że Internet to śmietnik, po którym trzeba stąpać nadzwyczaj ostrożnie, by nie wdepnąć w coś mocno parszywego, zwłaszcza że od czasu do czasu zaglądam na Twittera i widzę, co się tam wyprawia po jednej i drugiej stronie publicznej sceny, ale też będąc z niewyjaśnionego powodu zasypywany wysyłanymi do mnie kilka razy dziennie powiadomieniami z portalu pikio.pl, gdzie informacje nigdy nie schodzą poniżej poziomu wyznaczanego przez tytuł: „Agata Duda dostanie zawału serca”, gdyby nie wybryk było nie było towarzystwa będącego wręcz w centrum owej akcji „Stop fake news!”, a mianowicie wydawnictwa literackiego „Znak”. Oto, jak się dowiaduję z artykułu pomieszczonego, jak najbardziej na internetowym portalu wirtualnapolska.pl, a zatytułowanego „’Jesteś mi obcym człowiekiem’. Tak SB podsłuchiwała kłótnie Macierewicza z żoną”, wspomniane wydawnictwo wydało właśnie książkę o Antonim Macierewiczu, gdzie to wynajęci przez „Znak” autorzy, Anna Gielewska i Marcin Dzierżanowski, publikują, uzyskane z jak rozumiem tak zwanych „źródeł”, treści podsłuchów, jakie komunistyczne służby swego czasu założyły w domu państwa Macierewiczów. Ponieważ nie czytałem wspomnianej książki, ani tym bardziej czytać jej nie zamierzam, i zdaję się tu wyłącznie na relację Wirtualnej Polski, nie wiem, w jakim stopniu wspomniana bografia Antoniego Macierewicza oparta jest na esbeckich podsłuchach, natomiast to, o czym nas informuje wspomniany portal, to wyłącznie zapis jednej dosłownie małżeńskiej awantury, jaką Macierewiczowi urządziła jego żona, kiedy już nie mogła wytrzymać jego ciągłego zaangażania w sprawy narodowe. Jak donoszą wspomniani autorzy, a za nimi portal wp.pl, pani Macierewiczowa ponad czterdzieści lat temu odezwała się do niego następującymi słowami:
      Mam tego wszystkiego dosyć. Z obecnego układu między nami mam tylko same czarne strony. Ja na razie znoszę to, że ciebie zamykają. Bądź sprawiedliwy. Choć zamykają ciebie, a nie mnie, to skutki twojej działalności widoczne są na mojej osobie. A nie mam tego, czego można się spodziewać po drugim człowieku. Chętnie zamieniłabym ciebie na kogoś innego, ale to wiązałoby się ze zmianą teściowej, a tego wolałabym uniknąć. Jesteś mi obcym człowiekiem, nie ma ciebie 48 godzin, a ja sprawuję wszystkie obowiązki pani domu. Wpuszczam i wypuszczam znajomych, tłumaczę, a ty przychodzisz i stwierdzasz, że zaraz musisz wyjść. Ile razy mam mówić, że to sobie wypraszam? Chciałabym, żebyś nie miał, Antku, do mnie pretensji, ale przy twoim stosunku do mojej osoby ja nie widzę powodu, żebym to nadal znosiła. Gryzę się tym, że między nami jest taki stosunek, jaki jest, i mój stosunek w tej kwestii nie ulegnie zmianie. Znoszę twoje różne gesty i chamskie zachowanie, które ludzie w tej chwili widzą. Moi znajomi mi mówili, żebym o kulturze swojego męża nie wspominała i żebyśmy do nich z tego powodu nie przychodzili. Więc widzisz, mocniejszego stwierdzenia nie mogłam usłyszeć”.
       Kiedy czytam ów fragment wydanej przez „Znak” książki, mam dwie refleksje. Pierwsza to taka, że to w sumie nienajgorzej się ułożyło, że ja i moja rodzina pozostajemy poza celownikiem „Znaku”, czy Wirtualnej Polski, czy jeszcze wcześniej komunistycznych służb, bo gdyby oni nagle nas zauważyli i wspólnie z owym kiszczakowym towarzystwem postanowili nas zaatakować, to tego typu wypowiedzi mojej żony znaleźliby tyle, że musieliby poprosić ministra Glińskiego o dodatkową dotację.
      Druga jest już bardzo krótka i odpowiednio dosadna. Nachalne są te kurwy i zuchwałe. Naprawdę: nachalne i zuchwałe i kurwy. A teraz niech mnie tylko spróbują oskarżyć o internetowy hejt.

Serdecznie zachęcam do odwiedzania księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, gdzie są do kupienia nie tylko moje książki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...