środa, 6 czerwca 2018

O internetowych psach i o nas. O nas.


      Wydaje mi się, że już kiedyś o tym wspominałem, ale nawet jeśli pamięć mnie nie zawodzi, to co chcę dziś powiedzieć, z całą pewnością pogłębia problem. By jednak zgrabnie zacząć tę notkę, przypomnę jej faktyczne tło. Otóż moje doświadczenie, i tak naprawdę również poziom zainteresowania, gdy chodzi o legendarną już postać blogera Ściosa sprowadza się do jednego tylko wydarzenia jeszcze z roku 2009, kiedy to wziąłem udział w organizowanym przez Onet konkursie na Blog Roku i z rąk samego red. Sekielskiego odebrałem bardzo piękny laptop. Krótko potem otrzymałem prywatną wiadomość od wspomnianego Ściosa, który poinformował mnie, że powinienem natychmiast zwrócić laptop Onetowi, ponieważ w przeciwnym wypadku doprowadzę do rozbicia polskiej prawicy, na czym nie powinno mi zależeć. Odpisałem oczywiście Ściosowi bardzo krótko, prosząc go, by przestał robić z siebie durnia, na co ten się obraził i od tego czasu, przynajmniej jako Ścios, się już do mnie nie odzywał,  a jeśli od tego czasu kiedykolwiek ów pseudonim pojawiał się w moich myślach, to wyłącznie w formie pytania, jak to możliwe, że od ponad już 10 lat cały internetowy świat zachodzi w głowę, kim jest ten dziwny człowiek, a jedyną odpowiedzią są już tylko kolejne plotki i domysły. Doszło w pewnym momencie nawet do tego, że zapytałem o to Piotra Bachurskiego, który wie wszystko, ale ten mi odpowiedział, że mi nie powie.
      Parę dni temu jednak, pewien z kolegów przesłał mi link do bloga Ściosa prowadzonego przez niego na blogspocie, zachęcając przy tym, bym rzucił okiem na komentarze. I proszę sobie wyobrazić, że byłem pod wrażeniem. Otóż, pomijając parę naprawdę nielicznych wyjątków, to co się tam znajduje, to potężne, podpisane wciąż tymi samymi paroma nickami, elaboraty – co ciekawe niemal wyłącznie pisane przez kobiety – niekiedy wręcz na 2 tys. słów , i co jeszcze ciekawsze, robiące wrażenie pisanych przez tę samą osobę, a co jeszcze ciekawsze, zachowujące poetykę, styl i wrażliwość samego Ściosa. Ale jest coś jeszcze ciekawszego. Na każdy z tych z tych komentarzy Ścios odpowiadama tekstami zaledwie nieco krótszymi, a szybkośc jego reakcji jest tak niezwykła, że niekiedy dochodzi do tego, że on owe odpowiedzi wysyła niekiedy minutę po minucie.
      Przejrzałem kilka ściosowych wpisów i to o czym napisałem powyżej robi wrażenie reguły. To są wciąż te same osoby, te same tekst, no i ten sam Ścios. Jaki z tego wniosek? Przepraszam bardzo, ale ponieważ i tak już mam tu opinię człowieka z obsesjami, to co sobie na ten temat myślę, zachowam dla siebie. Włącznie z odpowiedzią na pytanie, jak to się stało, że mimo upływu tylu lat choćby najbardziej plotkarskie media nie zadały sobie trudu, by  nam powiedzieć, z kim mamy do czynienia. Może przede wszystkim tą odpowiedzią.

Moje książki są do kupienia niezmiennie na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl. Polecam serdecznie.



1 komentarz:

  1. Panie Krzysztofie! Skomentuję Pański wpis, aby miał Pan choć jeden krótki komentarz. A były czasy, że się ludzie na Panu nie poznawali. Ja zresztą też. Pozdrowienia - xel4

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...