czwartek, 15 marca 2018

Polscy patrioci czytają "Trybunę Ludu"

      Do pisania dzisiejszej notki zasiadam z ciężkim sercem z tego przede wszystkim powodu, że robię to z inspiracji człowieka, którego nazwiska miałem nadzieję tu nigdy nie wymienić, a mianowicie Ewarysta Fedorowicza, a konkretnie mam na myśli tekst, który zamieścił on wczoraj na Szkole Nawigatorów i w którym zademonstrował w sposób niemal doskonały pewien typ obłędu, jaki, kręcąc się po obrzeżach Sieci, możemy tu i ówdzie ostatnio zaobserwować. O jakim obłędzie mówię? Otóż dość delikatnie poruszyłem niedawno ten temat w tekście zatytułowanym „Co sierżant Daniels robi w mojej lodówce?”, jednak, być może właśnie przez ową delikatność, moja główna myśl gdzieś się tam zagubiła. A chodziło mi oto, że od czasu gdy Żydzi przeprowadzili u nas znaną nam akcję pod tytułem „polska odpowiedzialność za Holocaust” pewna grupa bardzo prawicowych komentatorów postanowiła w bezprzykładny zupełnie sposób zhejtować nasze władze. I to wcale nie za wspomniane żydożerstwo, ale wręcz przeciwnie – za to, że chodzą one na pasku Izraela. Owa agresja doszła ostatnio do tego punktu, gdzie już nie tylko nawet chodzi o ten żydowski pasek, ale w ogóle, o całość. Nagle się okazuje, że marzeniem wielu z nas jest już tylko to by to pisowskie ścierwo przegrało kolejne wybory, bo inaczej Polska zgnije skutkiem korupcji, afer i powszechnej nędzy, do której ją już za chwilę doprowadzą Kurski z Morawieckim.
      No i tu się pojawia wspomniany na początku Fedorowicz. Czemu? A no temu, że on wczoraj wrzucił tu tekst zatytułowany wdzięcznie „Jak Jajakoprezydent* Duda Baumana, Michnika, Wolińską i innych stalinowców o wybaczenie prosił”, w którym już na samym wstępie wali z obu luf:
      „Jak napisał w 2009 roku w tekście Stalinowscy uciekinierzyTadeusz M. Płużański:
     ‘wielu komunistycznych oprawców uciekło za granicę. Tylko do Izraela wyjechało po marcu 1968 r. ok. tysiąc zagorzałych stalinistów. Niektórzy żyją do dziś. Trzeba ich ścigać i pokazywać ich zbrodnie’.
     Ale Jajakoprezydent Duda Andrzej ma na ten temat inne zdanie:

    8 marca br, na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego ten wierny członek Unii Wolności odkrył swoje prawdziwe oblicze i o przegranych w wojnie dwóch strasznych komunistycznych gangów stalinowcach i staliniątkach powiedział tak:

   ‘Pochylam głowę z wielkim żalem także ja, jako Prezydent. I tym, którzy zostali wtedy wypędzeni, i rodzinom tych, którzy zginęli, chcę powiedzieć: 
proszę, wybaczcie, proszę, wybaczcie Rzeczypospolitej, proszę, wybaczcie Polakom, wybaczcie ówczesnej Polsce za to, że dokonano tego haniebnego aktu’.”
     No a dalej to już leci z górki i bez trzymania. Ktoś powie, że zamiast się znęcać nad Fedorowiczem w osobnej notce mogłem jego tekst skomentować na miejscu i miałbym spokój. I pewnie to jest prawda. Tak by zapewne było znacznie lepiej, tyle że kłopot w tym, że Fedorowicz mnie jeszcze latem zeszłego roku zbanował i niestety nie mam żadnej możliwości, by tam do niego zajść i mu krótko wyjaśnić, dlaczego uważam go za nędznego prowokatora. Inna sprawa, że ten komentarz i tak by musiał mieć długość normalnej notki, więc niech już będzie jak jest. Rzecz bowiem w tym, że metoda, jakiej Fedorowicz używa w celu zgnojenia prezydenta Dudy jest żywcem skopiowana z tego, w jaki sposób komunistyczna propaganda zareagowała w roku 1965 na orędzie polskich biskupów do biskupów niemieckich, a dokładnie na pamiętny fragment: „W tym jak najbardziej chrześcijańskim, ale i bardzo ludzkim duchu wyciągamy do Was, siedzących tu na ławach kończącego się Soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”. Ja wówczas miałem zaledwie 10 lat, ale do dziś pamiętam wściekłość Gomułki i powszechny atak na Kościół za to, że on prosi o wybaczenie Hitlera, Goebelsa, Goringa i całe resztę tego faszystowskiego towarzystwa. To był dokładnie ten sam styl, ta sama retoryka i dokładnie ten sam poziom podłości, z jakim dziś się nam przedstawia Ewaryst Fedorowicz.
      Pamiętam tamten rok, ale też pamiętam wiosnę roku 1968 i miesiące, które nadeszły trochę później, kiedy nagle dowiedzieliśmy się, że z Polski wyjechała moja dentystka ze swoją prześliczną córką, Dorotką, z którą nigdy chyba nie zamieniłem słowa, ale, którą często spotykałem w drodze do szkoły, nasi sąsiedzi z bloku, z moją tylko trochę, bo parę lat starszą, koleżanką Danką, no i przyjaciele rodziców, z których synem Jurkiem dość mocno się wówczas przyjaźniłem. Tego, kim był ojciec Dorotki, rodzice Danki, a nawet czym się zajmował ojciec Jurka, oczywiście nie wiedziałem, ale jakoś nie umiem sobie wyobrazić, by oni wszyscy żyli z torturowania polskich patriotów.
      Nie wiem również, o co tak naprawdę chodzi z tą całą antypolską akcją rozpętaną przez międzynarodowy Sanhedryn, ale kiedy czytam niektóre wypowiedzi tu i tam w internetowej przestrzeni, myślę sobie, że nie zdziwiłbym się, gdyby się miało okazać, że to był atak wymierzony nie tyle przeciwko Polsce, co przeciwko władzy Prawa i Sprawiedliwości. Kiedy czytam te wszystkie komentarze, dochodzę do przekonania, że naprawdę trudno było imm znaleźć lepszy sposób na to, by postawić Prawo i Sprawiedliwość w sytuacji bez choćby średnio dobrego wyjścia. Jeśli polskie władze przyjmą wobec Izraela twardy kurs, ataku jaki nastąpi z zewnątrz rząd nie przeżyje; jeśli z kolei zareagują w sposób pojednawczy, rząd nie przeżyje ataku od wewnątrz.
      To jest naprawdę więc bardzo trudna sytuacja i nie mam tu szczególnie dobrych myśli. Pocieszające jest jednak to, że póki co, jakoś się chyba trzymamy, więc jest szansa, że uda się jednych i drugich przechytrzyć. Na szczęście, jak się zdaje, w tym akurat wypadku Internet jako całość okaże się znacznie bardziej przytomny, niż jego być może zaledwie peryferie.
      Już po napisaniu tego tesktu pomyślałem, że zajrzę do komentarzy pod tekstem Fedorowicza, żeby zobaczyć co tam słychać w kwestii stanu wspomnianej przytomności i proszę sobie wyobrazić, że spotkała mnie miła niespodzianka. Otóż nasza koleżanka Eska zwróciła uwagę Fedorowiczowi, że ów tysiąc esbeków, to zaledwie pięć procent wszystkich tych Żydów, którzy zostali z Polski przez komunistyczną wyrzuceni, podczas gdy reszta, to zwykli inżynierowie, lekarze, naukowcy. Ucieszyła mnie ta wiadomosć, bo mnie się dotychczas wydawało, że oni stanowili aż 10 procent, o czym zresztą nawet tu kilka dni temu pisałem. I proszę sobie wyobrazić, że Fedorowiczowi nie drgnęła na to nawet powieka i zapytał Eskę, czy ona może wie, kim byli rodzice tych wszystkich lekarzy i inżynierów i naukowców. Przepraszam bardzo, ale w tej sytuacji, to ja już mam tylko jedno pytanie. Czy przypadkiem nazwisko Fedorowicz, to nie jest spolszczona wersja znanego nam wszystkim Fjedorowicza?

Zapraszam do wizyty w naszej księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, a także u mnie bezpośrednio na toyah@toyah.pl, gdzie przez jakiś jeszcze czas można zamawiać moje książki.   


2 komentarze:

  1. Moim zdaniem w punkt - i jest więcej takich pułapek pozastawianych (Ukraina, Smoleńsk). Serio Polityka to sztuka chodzenia po polu minowym.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Arkadiusz Balwierz
    Na szczęście 90 procent tych, którzy dadzą w kolejnych wyborach zwycięstwo PiS-owi nie interesują się polityką.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...