czwartek, 14 kwietnia 2016

TKM, czyli czy Witold Gadowski obejmie Ministerstwo Dobrego Filmu?

Kiedy piszę ten tekst, słynny od paru dobrych tygodni film Witolda Gadowskiego zatytułowany „Krew męczenników” pokazywany jest w telewizorze dopiero od 25 minut, a ja już mam dość. Niedawno mieliśmy okazję oglądać inny hit odzyskanej po rządach Platformy Obywatelskiej Telewizji Polskiej o zamordowanym przez Jaruzelskiego księdzu Popiełuszce i to było wydarzenie takiej rangi, że poświęciłem mu osobną notkę. Od paru tygodni TVP zapowiadała dokument Gadowskiego o ISIS, dziś nadszedł dzień premiery, a ów film, jak mówię, jeszcze się na dobre nie zaczął, a ja już wiem wszystko. Dokument Marii Dłużewskiej nie jest już liderem. Gadowski pokazał, że ściana stoi kilka metrów dalej. Ale jest jeszcze gorzej. O ile bowiem Dłużewska pokazała nam jedynie snującego się po Warszawie księdza Małkowskiego na zmianę ze starymi materiałami Milicji Obywatelskiej, co dla ludzi w moim wieku mogło mieć przynajmniej wartość sentymentalną, sama jednak pozostawała ukryta dyskretnie z drugiej strony kamery, Gadowski zdecydował się nakręcenie filmu zbudowanego wyłącznie w oparciu o uzyskane z Internetu obrazki z ogarniętej przez wojnę Syrii na przemian z Gadowskim palącym papierosa, Gadowskim robiącym zdjęcia, Gadowskim idącym drogą i Gadowskim patrzącym w dal. A wszystko to, od pierwszej minuty filmu, pogrążone w tak straszliwym narracyjnym chaosie, że mimo iż całą rodziną, w tej chwili już od 45 minut, próbujemy się zorientować, jaki jest podstawowy sens i przesłanie tego filmu, zostajemy tylko z tym uzbrojonym w przeciwsłoneczne okulary i aparat fotograficzny Gadowskim.
Właśnie podniosłem wzrok i znów spojrzałem na ekran telewizora. Licząc na to, że coś tam się zmieniło. Na ekranie jednak znów Gadowski w swoich wypasionych przeciwsłonecznych okularach i znów jakieś ściągnięte z Internetu sceny syryjskiego chaosu. Jakiś człowiek z charakterystycznym nożem po raz pięćdziesiąty od 50 minut szykuje się, by przeciąć gardło człowiekowi w pomarańczowym drelichu, tyle że w kluczowym momencie TVP dyskretnie scenę retuszuje i znów patrzymy, jak Gadowski przechadza się po okolicy pstryka zdjęcia.
Owe sceny podrzynania gardeł krążą publicznie od pewnego już czasu. Słyszałem o nich wielokrotnie już wcześniej. Podobno w Internecie są ich dziesiątki. Rozumiem, że Witold Gadowski je sobie wszystkie starannie obejrzał i uznał, że trzeba koniecznie nakręcić film, gdzie może się uda je jakoś przemycić. No ale, tak czy inaczej, jak zawsze, przede wszystkim chodzi o niego. Nie mam wątpliwości, że już za moment pojawi się ponownie, by w swoim stylu zaciągnąć się papierosem. Dziękuję, nie skorzystam. Idę spać. A na dobranoc mam apel do ministra Glińskiego. Czy on mógłby jednak zachęcić swojego brata, by ten z kolei namówił paru swoich kumpli-filmowców, by ci zgodzili się kręcić kolejne dokumenty dla TVP. Jestem pewien, że za odpowiednie pieniądze oni pójdą nawet na jakiś bardziej głęboki patriotyzm, a my przynajmniej nie będziemy musieli się zadręczać wyczynami Gadowskiego i diabli wiedzą, kto tam jeszcze czeka w kolejce.

Rozmawialiśmy niedawno o tak zwanej literaturze młodzieżowej. Ponieważ mam wrażenie, że na tym polu panuje ciężka susza, proponuje wszystkim, by swoim dzieciom kupili którąś z moich książek. Można zacząć od http://coryllus.pl/?wpsc-product=rock-and-roll-czyli-podwojny-nokaut. To jest ciepła, pełna dobrych emocji książka. Dziecku się spodoba na sto procent.

1 komentarz:

  1. Powiem tylko tyle i nic nie więcej nie dodam, bo temat uznaję za wyczerpany, że "odpadłem" gdzieś tak w 30- 35 minucie.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...