poniedziałek, 19 maja 2008

"Wśród serdecznych przyjaciół, psy zająca zjadły"

Uważam, że akcja przygotowana przez gazetę Dziennik przeciwko Prezydentowi jest akcją. Akcją w sensie spisku, akcją w sensie planu, który ma określony cel. A jeśli jest akcją, to nie zwykłą dziennikarską misją, ani tym bardziej nie życzliwą próbą oczyszczenia prezydenckiego pałacu z chwastów.
Ponieważ zapoznałem się z głównymi fragmentami pięciostronicowego dzieła panów Reszki i Majewskiego, mogę postawić jak najbardziej racjonalną i usprawiedliwioną tezę, że ze wszystkich dotychczasowych politycznych i medialnych ataków wymierzonych w Prezydenta, ten jest najbardziej poważny i najlepiej przygotowany.
Uważam przy tym, że, uwzględniając tak nieprawdopodobny ciężar uderzenia, nieporównywalny z jakąkolwiek dotychczasową krytyką poprzednio urzędujących prezydentów, czy premierów, należy podejrzewać, że na tego typu posunięcie musiała być wydana zgoda daleko wyżej dziennikarskich ambicji dwóch panów na redaktorskich pensjach, czy nawet ich bezpośrednich przełożonych.
A jeśli jest tak, jak mówię, to mamy do czynienia z czymś na kształt zamachu stanu.
Ja rozumiem, że wielu bardzo politycznie uświadomionych salonowiczów, zaczyna się w tym momencie klepać ze śmiechu po brzuchach, bo tak to już w niektórych głowach się dzieje.
Proszę mi jednak powiedzieć, jakie są perspektywy dalszej służby Lecha Kaczyńskiego na swoim urzędzie, jeśli przyjmiemy, że to co piszą Reszka i Majewski jest prawdą? Choćby ten cały bełkot, stanowiący ostatni akapit pierwszej części pracy śledczej Panów Odważnych.
Ja oczywiście rozumiem, że dla wielu tak zwanych weekendowych obserwatorów sceny politycznej, teza, że właściwie wszystko już było, a między kompromitacją, a kompromitacją nie ma różnicy i czy to jest Łyżwiński, czy Lepper, czy Marek Kuchciński, czy Prezydent Państwa, to przy odpowiednim spiętrzeniu negatywnych emocji i odpowiednio przetrawionej propagandowej sieczki – to jest wszystko jedno.
Może i tak. Może to tylko zabawa.
Rozumiem bowiem, że przy właściwie skumulowanemu negatywnemu myśleniu, różnica między autentycznym oskarżeniem, a propagandowym wesołym miasteczkiem, dla niektórych po jakim czasie może się wyzerować.
Myślę jednak przy tym, że jeśli mocodawcy Dziennika i tych dwóch smutnych nieszczęśników, faktycznie postanowili się tylko zabawić dla ratowania upadającego interesu, to powinni jednak pamiętać, że ktoś może ich kalkulacje wziąć na serio. I w tym momencie sprawa się robi poważna.
A sprawa jest poważna. To właśnie zamach stanu.
W moim poprzednim wpisie zasugerowałem, że za odsunięciem Millera od władzy, a tym samym za aferą Rywina i za ostatecznym – jak teraz widzimy – upadkiem postkomunistycznej lewicy w Polsce mógł stać spisek.
I znów, wiem, że ta moja hipoteza spowoduje u niektórych rechot. Ale zapytam więc: jeśli się mylę i pomieszało mi się w głowie, to jak to ostatecznie jest z tym Rywinem u Michnika? Jak to jest, że Rywin wolał siedzieć przez tak długie miesiące w więzieniu, niż pisnąć słówko. Może panowie Reszka i Majewski, wybitni dziennikarze śledczy Dziennika, znają odpowiedź.
Obawiam się jednak, że tu się nie dogadamy. Nie dogadamy się, bo po przeciwnej stronie widzę wyłącznie rozzuchwalone i wykrzywione grymasem nienawiści twarze ludzi, którzy marzą tylko o osobistym wykopaniu taboretu (zobacz mój wpis o tym właśnie tytule z 21 marca tego roku).
Zwracam się więc do pana Igora, do pana redaktora Zaremby i do nie wiadomo kogo jeszcze wśród wszystkich tych, którym, przynajmniej deklaratywnie, zależy na powodzeniu i prestiżu naszej Polski. Czy Wy naprawdę nie widzicie, co się dzieje?
I do Pana, panie Igorze. Widziałem Pana wczoraj w TVN-ie, jak Pan nie był w stanie jednym słowem zaprotestować przeciwko temu, co nawet dziecko rozpozna, jako niebywałą hucpę. Czy Pan, panie Igorze tak bardzo już wsiąkł w tę jakże grząską branżę tzw. “komentatorów”, że musi Pan bardziej dbać o to, żeby dobrze wypaść, niż o zasady?
Osobiście uważam, że to całe axelowskie pisanie, to stek kłamstw. Ale wiem, że Pan myśli inaczej. Wiem, że, Pańskim zdaniem, sytuacja wokół Prezydenta jest nienajlepsza. I załóżmy, że to Pan wie więcej, a ja nie wiem nic. Załóżmy, że w Pałacu Prezydenckim kipi od kompromitujących zachowań po wszystkich stronach.
To proszę mi w tej sytuacji powiedzieć, skąd Panu przyszło do głowy, że jeśli pochyli się Pan wspólnie z red. Stasińskim, tą nieszczęsną paniusią z TVN-u i tym komunistycznym redaktorem, którego nazwiska nie muszę pamiętać, nad choćby tymi chorymi relacjami między panią Marią Kaczyńską, a jej mężem, to nagle wszyscy pójdą po rozum do głowy i w Pałacu zapanuje wzorowy i cywilizowany układ? Wierzy Pan w to?
A może Pan myśli, że część pisaniny Reszki i Majewskiego to prawda, a część to kłamstwa i Pan zagra wraz z red. Zarembą tak chytrze, że to co prawda, to się naprawi, a to, co kłamstwo zostanie ujawnione i Wołek z Żakowskim i kim tam jeszcze wylądują na swoich zakłamanych pupach?
Przepraszam bardzo, ale tak też się nie da. I Pan akurat powinien to wiedzieć.
Szykowana jest akcja.
I nie jest to taka sobie akcja, jaką próbował rozkręcić Palikot z kimś pewnie jeszcze, która się przecież Panu nie podobała, a która przy obecnej, to był wisosenny podmuch.
Nie jest to też akcja, jak było to w przypadku tzw. afery Begerowej. Nie jest to taka sobie akcja z Kaczmarkiem, w jaką udało się komuś wmanewrować Giertycha i jego pobożnych chłopaków. Nie jest to nawet taka akcja, jaką przed laty ułożyła Wielka Loża (przyznali się! – sam czytałem, jak się tym chwalili) w czerwcu 1992.
Wszyscy oni są mądrzejsi o te parę lat.
Po co Pan w to wchodzi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...