środa, 14 maja 2008

Ruscy pod ścianą

Pod Nowym Targiem powiesiły się dwie dziewczyny. Gdzieś w Polsce, pijany kierowca wjechał na chodnik i potrącił przechodzące trzy dziewczynki, gdzie indziej jeszcze, inny pijak zamordował kobietę, czy może jeszcze tylko dziewczynę; w Gdańsku cysterna wjechała w tramwaj i zdemolowała jadących tramwajem ludzi. Gdzieś coś się pali, bo się nagle zapaliło. To sprawy poważne.
Są też sprawy mniej poważne. Premier Tusk chlał, palił marihuanę, chuliganił, nienawidził Kościoła i swojego ojca, a teraz leci do Ameryki Południowej trochę jako premier, ale głównie zdaje się, jako nasz Donald, który jest fajnym gościem i lubi zwiedzać, a poza tym się ostatnio uharował i psychicznie i fizycznie, więc mu się w końcu należy. A wróci, jak już sobie poogląda.
Trzymając się wciąż spraw mniej poważnych, po raz kolejny Mazurek z Zalewskim we Wproście donoszą, że minister Drzewiecki chleje w alkoholowym transie, że ministrowie nie przychodzą do pracy, a jak przyjdą, to szybko idą do domu. Że jedynie niejaki Derdziuk – niepijące chłopię z piosenki Kazika – chce pracować, ale nikogo nie ma, pogoda piękna, nikt nic nie chce, więc głupio jakoś siedzieć samemu.
Wściekli na Premiera za to, że nie chce z nimi gadać, dwaj wybitni TVN-owscy dziennikarze Sekielski z Morozowskim pokazują, że Platforma buduje mniej dróg, niż budował PiS, a wypadków na drogach jest wciąż mniej więcej tyle samo. Że chyba autostrad jednak nie będzie, bo okazuje się, że minister finansów jest nie zainteresowany. I wyciągają z tego wniosek, że albo politycy Platformy mieli siedzieć cicho rok temu, albo powinni się zamknąć teraz.
Wracając do spraw poważnych, w celach wieszają się ważni przestępcy, a sądy wypuszczają na wolność gangsterów. Ksiądz Heller musi zapłacić 1,5 mln zł. podatku od Nagrody Templetona. NIK planuje się zabrać za premiera Pawlaka już teraz na poważnie. W kuratoriach konkursy wygrywają fachowcy z PO i PSL.
Wszystko, co napisałem powyżej, to nie podsumowanie minionych miesięcy. To informacje z minionych paru dni. To nasze tu i teraz.
Gdybym był idiotą w rodzaju naszych platformianych wesołków, którzy przez dwa lata mieli taki odruch, że jak się zepsuła pogoda, mówili, że to robota Kamińskiego i jego agentów, to oczywiście nie ograniczyłbym się do stwierdzenia, że Donald Tusk, wyjeżdżając na tygodniową wycieczkę do Ameryki Południowej zachowuje się, jak ruski buc, który został dyrektorem szkoły i jeździ na wszystkie szkolne wycieczki, bo jest za darmo, a poza tym może se coś fajnego kupi. I nie ograniczyłbym, się do tego, żeby oskarżać ministrów rządu III RP o pijaństwo i nieróbstwo.
W sposób jak najbardziej oczywisty natomiast zacząłbym sugerować społeczeństwu i każdemu spotkanemu człowiekowi, że za Platformy pijani kierowcy się wożą po chodnikach, a zrozpaczone dzieci wieszają się w stodołach. Bo taki to nastał czas.
Jednak mimo zaawansowanego już wieku i tego, że myśl już nie tak szybka, swój rozum mam i wiem również, że rządzi się znacznie lepiej, kiedy wokół jest przyjemnie i słonecznie. Wiem też, że jak jest słonecznie i przyjemnie, to człowiekowi też jest raźniej i radośniej i że w ludzkiej naturze leży kochać ludzi, gdy jest mu dobrze i nienawidzić ich, gdy jest mu źle. Tak to już jest i nie trzeba szczególnej wrażliwości, żeby to wiedzieć. Bo każdy, kto żył choćby w niedawnej komunie pamięta na przykład, że najgorsze, co mogło spotkać rządzących dnia 1 maja, to brzydka pogoda. Nie dlatego, że ludzie by nie poszli, ale dlatego, że mieliby marne nastroje i w swoim najprostszym prostactwie, mówiliby, że komuniści są jednak do bani. A już na pewno bardziej do bani, niż wiosną zeszłego roku, kiedy było tak ładnie.
Ponieważ to wszystko wiem, to wiem też, że nie mam najmniejszego powodu, żeby się szczególnie przejmować kolejnym wybrykiem przyplatformianych gangsterów, w postaci najnowszych aresztowań, ani też nie mam ochoty na emocjonowanie się bardzo nudną już służalczością dziennikarzy i wynajętych polityków, ich pokrętnymi wygibasami, mającymi na celu usprawiedliwienie bezczelnego ataku sił policyjno-prokuratorskich na dziennikarzy.
Poza tym ja bardzo dobrze znam umysłowość tych ludzi. Ich nieprzytomne umiłowanie władzy; ich kompletnie chore przekonanie, że dopiero, jak oni stają na czele rządu, świat staje się naprawdę wartościowy. Pamiętam też bardzo dobrze, jak ci dziwni państwo potrafią źle znosić jakiekolwiek opozycyjne zachowania. Pamiętam, jak 1992 roku, gdy po obaleniu rządu Olszewskiego premierem został Pawlak, a później, jak upragnioną władzę na ułamek chwili – ale jednak, tak bardzo upragnioną – przejęła Unia Demokratyczna – jak bardzo byli oni wraz ze swoimi mediami, dyszącymi z podniecenia przed najmniejszym rozkazem płynącym z jednego, czy drugiego pałacu, szczęśliwi i bezwzględni. Pamiętam też słowa Jana Rokity, że “państwo nie pozwoli”.
Więc to pamiętam i tym razem już nie czuję się zaskoczony. A pociesza mnie to, że jest między tamtym czasem, a dniami dzisiejszymi kolosalna różnica. Tamci się dopiero wznosili; ci schodzą.
Niedawno wyraziłem tutaj w Salonie opinię, że Platforma Obywatelska i jej wizerunkowi macherzy weszli w ostatni etap swojego smutnego, nędznego myszkowania po ministerialnych gabinetach. Dalej jest już ściana, a za ścianą nie ma już nic. Więc jedyne co im teraz pozostało, to walić głową w tę ścianę z nadzieją, że jednak coś cudownego nastąpi i będzie, jak dawniej. Więc przede wszystkim próbują udowodnić zbaraniałemu elektoratowi, że nie jest wcale najgorzej, a jeśli gdzieś coś akurat nie gra, to minister Ćwiąkalski trzyma rękę na pulsie i goni PiSowczyków, tak jak obiecywał.
Tylko to. Tylko tyle są w stanie zrobić. Kogoś na chwilę zaaresztować i wybłagać u zaprzyjaźnionych dziennikarzy, żeby jeszcze raz, już ostatni raz zechcieli łaskawie pomóc w sprawie nie do końca oczywiście przemyślanej i w sumie byle jak zorganizowanej, no ale sami , kochani wiecie, nie jest łatwo - Puff Donnie w rozjazdach, inni koledzy zajęci szpitalami, albo poszli na mecz, a tu sondaże jakby zaczynały lecieć i gazety też jakby spochmurniały...
Oczywiście żal mi jest tej pani, żony dziennikarza, która stanęła w obliczu bezwzględnego systemu i skamieniała. Oczywiście, podobnie, jak wielu z Was, dostaję cholery, kiedy muszę w TVN24 słuchać jakiegoś PSL-owskiego głupka plotącego coś o cierpliwości, a w przerwach patrzeć na, jak to określa młodzież, karawaniarskie “do porzygania” oblicze posła Gowina, plotącego już nie wiadomo co, bo nikt normalny nie jest w stanie się skupić na słowach, gdy słowa pokryte są tak chorą formą. Jest mi oczywiście bardzo przykro, bo dzieje się źle.
Ale pociesza mnie to, że wiem, o co tu w rzeczywistości chodzi i wiem, że to już jest naprawdę końcówka. Sprawa z Macierwiczem i jego ludźmi ucichnie tak samo szybko, jak została wrzucona, a my i tak zostaniemy z jednym pijakiem, jednym narkomanem, jednym idiotą i paroma śmiesznymi paniami, które już za chwilę nie będą nawet wiedziały, co to się stało, bo tak jakby na chwilę się zamyśliły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...