wtorek, 13 maja 2008

"Donek, masz coś? - czyli etap ostatni

W moim poprzednim wpisie tu w Salonie na temat nowej strategii fachowców od kreowania wizerunku Donalda Tuska, przewidywałem, ze koncepcja przedstawienia Polakom Premiera, jako zaćpanego półgłówka jest objawem całkowitej desperacji Państwa Specjalistów i stanowi pewnie przedostatni już etap działań na rzecz tworzenia nowego zjawiska socjologicznego pod nazwą “Ekipa”.
Jeśli idzie o to, że etap miał być przedostatni chyba się nie omyliłem. Natomiast muszę ze wstydem przyznać, że nawet ja nie spodziewałem się, że etap ostatni nadejdzie tak szybko, bo już po jednym dniu tego szaleństwa bez cienia metody.
Histeria, jaka ogarnęła całe zastępy bojowników na rzecz wypalenia PiSowskiej zarazy ogniem i mieczem, osiągnęła w tym pierwszym dniu takie poziomy, że właściwie nie wiadomo od czego tę refleksję zacząć.
...?!
To może zacznijmy i skończmy już na TVN-ie. W magazynie 24 Godziny wystąpiła pani minister Pitera, która – trudno powiedzieć, czy z własnej, chorej, inicjatywy, czy realizując skoordynowaną strategię połączonych sztabów – postanowiła na własnym przykładzie zademonstrować działanie marihuany i wpadła w taką głupawkę, że mogłaby stanąć w konkury z tą tarzającą się zebrą przed Szkłem Kontaktowym.
Po upalonej Piterze wystąpił artysta estradowy o przezwisku Muniek, który wraz z jakimś ledwo przytomnym i z zachowania i z wyglądu wykształconym przedstawicielem terapeutów i psychiatrów III RP, wygłosili pean na cześć ganji, Boba Marleya, Donalda Tuska i wszystkich postępowych wciągaczy, tak by każdy telewidz, jeśli jeszcze nie rozumie co się dzieje na polu strategii i taktyki, zrozumiał wszystko jak najszybciej.
A dzieje się najwyraźniej to, że połączone umysły Platformy Obywatelskiej i medialnego przedstawiciela tej dziwnej partii, w swojej desperacji postanowiły, owszem, dalej odwoływać się do wrażliwości meneli, narkomanów i młodzieżówki komunistycznej; jednak już nie tylko w postaci takiego lekkiego mrugnięcia, kumasz facet, my rozumiemy, co czujesz, bo też byliśmy kiedyś tam, gdzie ty dziś.
Po zaledwie jednym dniu od pokazania całej Polsce zaprutego Donalda, przekaz skonkretyzował się w taki sposób, że Platforma już nie mówi do wszelkiego rodzaju szumowin, że ich rozumie i prosi o wsparcie, ale oświadcza z pełną otwartością: “Jesteśmy tacy, jak wy. Weźcie nas ze sobą”.
I to jest to, czego nie przewidziałem. Jeszcze wczoraj nie śmiałbym nawet podejrzewać, że bezpośrednią konsekwencją tego, w sumie głupiego, ale przecież niewinnego zabiegu promocyjnego, będzie zbiorowa śmiechawa. Spodziewałem się raczej, że, jak to zwierze uwięzione w klatce, Platforma dojdzie po raz kolejny do wniosku, że tędy się już nie da i wymyśli, oczywiście, coś jeszcze bardziej głupiego, ale przynajmniej nie będzie brnęła. A tymczasem okazało się, że jak Premier wspomniał o marihuanie, koledzy z rządu się zlecieli i poprosili, żeby dał spróbować.
Więc im dał. Ci dali innym i tak już poszło.
A teraz cała Polska widzi szalejącą Piterę i dziecięco rozdziawioną buzię redaktora Rymanowskiego, słuchającego bełkotu dwóch ćpunów.
Co będzie dalej? Trudno przewidzieć. Nadszedł jednak etap ostateczny. Nie wiadomo, jak długo ten obłęd potrwa. W końcu władza medialna wyraźnie już określiła swoje priorytety i swoją determinację, więc przy dokonanym już podziale terytorium, mamy przed sobą jeszcze trochę czasu do finałowego krachu.
Ale cóż za przyjemny przed nami widok: Zbigniew Chlebowski, Stefan Niesiołowski, Julia Pitera, Sławomir Nowak, a na nich zwaleni redaktor Miecugow z Moniką Olejnik – wszyscy w oparach zioła, zarzygani pod stołem i mamroczący swoje smutne deklaracje, których nikt i tak już nigdy nie wysłucha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...