sobota, 21 grudnia 2019

Przybyli aktorzy pod okienko


Przedstawiam dziś swój najświeższy felieton z Warszawskiej Gazety. Tym razem o aktorach niezłomnych.      

     Mogę się mylić, ale mam wrażenie przez te już kilka dobrych lat, jak publikuję swoje cotygodniowe refleksje w „Warszawskiej”, konsekwentnie trzymałem się tematów krajowych i chyba ani razu nie wyszedłem poza granice zakreślone przez nasze polskie „awantury”. Wygląda więc dziś na to, że po raz pierwszy opowiem o czymś, co się własnie zdarzyło daleko od nas a konkretnie w Wielkiej Brytanii. Jednocześnie jednak zapewniam, że temat ów wybrałem wcale nie w oderwaniu od spraw, którymi żyjemy, a wręcz przez wzgląd na nie właśnie.
      Otóż, jak wiemy, w Wielkiej Brytanii miały właśnie miejsce przyspieszone wybory parlamentarne, w wyniku których konserwatyści odnieśli zwycięstwo, którego wielkość można porównać jedynie do osiągnięć niezapomnianej Margaret Thatcher. To jednak co w owym brytyjskim wydarzeniu zwraca naszą szczególną uwagę, to fakt, że histeria, jaka już na drugi dzień po wyborach ogarnęła tamtejsze środowiska liberalno-lewicowe była tylko minimalnie mniejsza od tej, z jaką w tygodniach poprzedzających ostatecznie ową sromotną porażkę głosiły one swój rzekomo pewny przyszły sukces.
       Aby dać przykład owych kompletnie obłąkanych zachowań, a tym samym pokazać, jak to z czym my tu w Polsce musimy się użerać, stanowi zaledwie marną parodię tego, czym oni tam żyją na co dzień, opowiem o tym, co wykonał, słynny również u nas, aktor Hugh Grant. Otóż proszę sobie wyobrazić, że ulegając przekonaniu, że  tylko on, wybitny artysta i człowiek, przed którym klęka świat, jest w stanie sprawić, że „faszyzm nie przejdzie”, postanowił osobiście chodzić od domu do domu i namawiać mieszkańców do tego, by zagłosowali przeciwko partii Borysa Johnsona. Mało tego. Ponieważ on bardzo w swoim mniemaniu sprytnie uznał, że labourzyści mają małe szanse, by zagrozić Johnsonowi, postanowił zachęcić wyborców, by zrobili coś, czego wielu z nich nie robiło nigdy wcześniej, czyli zagłosowali na liberalnych demokratów. Byle tylko odebrać władzę – powtórzmy to raz jeszcze – faszystom.
       Ktoś powie, że przesadzam, a więc oddajmy głos samemu Grantowi:
       Wybory, które przed nami, nie są wyborami takimi jak inne. Dziś znaleźliśmy się na skraju  upadku, jakiego brytyjska historia nigdy wcześniej nie doświadczyła. Partia konserwatywna została przejęta przez prawicowych ekstremistów, a ponieważ nie jesteśmy w stanie zmienić obowiązującej ordynacji, nie wolno nam głosować, jak nam mówi serce, bo doprowadzimy do prawdziwej katastrofy”.
      Do czego zmierzam? Otóż już za chwilę tu u nas rusza kampania przed majowymi wyborami prezydenckimi, no i niewykluczone, że oni się prędzej czy później zorientują, że Kidawa-Błońska to kompletne nieporozumienie i też nie zdziwię się, jeśli ktoś tam, korzystając z brytyjskiego przykładu, postanowi zatrudnić choćby Daniela Olbrychskiego, by ten chodził po domach i wzywał Bogu ducha winnych obywateli do taktycznego głosowania  na Szymona Hołownię, który potrafi przynajmniej wypowiedzieć trzy kolejne zdania bez jakiejś kompromitującej wpadki. Taktycznie oczywiście, no bo serce sercem, ale faszyzmowi trzeba powiedzieć „dość”.


      

     

5 komentarzy:

  1. @toyah

    Jeśli zaś chodzi o rozsądne szaleństwa Tyberiusza, to aktor Mnester nic mu nie podpowiadał, bo był mimem. A koń, jak to koń. Najwyżej się uśmiał.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @orjan

      Oj, coś mi się podmiotowo pokręciło. Ale nie przedmiotowo, więc poprawiać nie będę.

      W każdym razie, gdy aktor przychodzi z poradą, to można z góry założyć, że przyszła jego maska artystyczna a nie on sam.

      Usuń
  2. Nie wiem czy ostatnie zwyciestwo torysow jest powodem do rodosci. Z wielu powodow.
    BTW: czy slyszal Pan o jednym z nich: Danielu Kawczynskim?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Gall

      Zwycięstwo Torysów jest wynikiem wyboru dokonanego przez Brytyjczyków. Ci widocznie doszli do przekonania, że zwycięstwo Torysów jest im potrzebne i to w takiej skali, aby wreszcie ktoś uporządkował to, co ich (Brytyjczyków) zdaniem trzeba.

      Jeżeli zaś staniemy na stanowisku, że nawet głosujący Amerykanie, a nawet głosujący Brytyjczycy głosują bez pojęcia co i po co czynią, to wypadnie nam uznać ustrój demokratyczny jako niesprawdzający się z żadnej praktyce.

      Całkiem jak ten socjalizm, co to był zgodny z nauką, ale niezgodny z praktyką.

      Ostatnie wypadki wyborcze (H, PL, USA, GB, ...) są ciekawe przede wszystkim dlatego, że być może, bo to się dopiero okaże, sprawdzają, ile u zawodowych demokratów jest prawdziwej potrzeby demokracji.

      Naraz, w wielu miejscach o bardzo zróżnicowanych systemach wyborczych dochodzi do podobnych POWYBORCZYCH sprawdzeń. Wszędzie tam okazuje się, że credo piewców demokracji jest kainowe: "bądź moim poddanym, albo cię zabiję". To jest cenne doświadczenie.


      Usuń
  3. @Gall
    Słyszałem. Podobno jest bardzo wysoki.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...