poniedziałek, 23 grudnia 2019

O elemencie najgorszym i naszych wobec niego obowiązkach


       We wczorajszej notce wspomniałem o tym, że niejaki Adam Neumann, w uzupełniających wyborach wysunięty przez Platformę Obywatelską na prezydenta Gliwic, oskarżył Borysa Budkę o to, że ten próbował kupić od niego stanowisko ewentualnego przyszłego wiceprezydenta dla swojej żony. Zarówno Budka, jak i Budkowa najpierw zdecydowanie tej informacji zaprzeczyli, następnie zażądali od Neumanna, by się ze swoich słów wycofał, a kiedy ten owe apele zlekceważył, Budkowa założyła Neumannowi sprawę o zniesławienie i sprawa jest w toku.
       Ponieważ, jak zapewne czytelnicy tego bloga zauważyli, informacja o tym wszystkim widoczna jest dziś praktycznie jedynie na tym blogu, a jeśli kiedykolwiek przeleciała przez media, to tylko przez niektóre i to na tyle przelotnie, że nawet ja jej we właściwym czasie nie zanotowałem, pojawią się zapewne pytania, skąd ja wiem, że jakaś sprawa w ogóle jest. Otóż wiem to od samego Budki, który o wszystkim opowiedział w wywiadzie dla stacji RMF-FM, a ja jego relacji jak należy wysłuchałem. Wraca więc znów pytanie, jak to jest, że w sytuacji kiedy polityczne napięcie sięga zenitu i wszyscy już tylko liczą te sondażowe procenty, sprawa Budki i Budkowej praktycznie nie istnieje? Czemu media, w tym również tak zwane „społeczne”, o sprawie nie dość że milczą, to w ogóle robią wrażenie kompletnie nią niezainteresowanych. Owszem, mamy niezwykle interesującą aferę łapówek przyjmowanych przez doktora Grodzkiego, mamy kolejne informacje na temat skandalicznych wręcz wyroków wydanych przez tych czy innych sędziów, mamy wreszcie najróżniejsze, drobniejsze już doniesienia, o pojedynczych wybrykach pojedynczych polityków antypolskiej opozycji, nie wyłączając z tego nawet ich komentarzy na Twitterze, a o Budce – przypomnijmy, że szefie Klubu Koalicji Obywatelskiej oraz głównym kandydacie do zastąpienia Grzegorza Schetyny na stanowisku przewodniczącego partii – cisza jak makiem zasiał.
      Pisałem wczoraj, że analizując sprawę logicznie, są trzy sposoby opisania tej sytuacji i wszystkie, moim zdaniem, bardzo ciekawe, zwłaszcza że gliwickie wybory już 5 stycznia. Jeden to ten, że ten cały Neumann to kompletny świr i jeśli on planuje zostać prezydentem Gliwic, i ma do tego wsparcie Platformy, to znaczy, że oni już kompletnie zwariowali. Druga ewentualność, to ta, że Budka faktycznie chciał od niego kupić tę wiceprezydenturę dla swojej żony i to jest afera nie byle jaka. No i jest jeszcze trzecia możliwość, taka mianowicie, że w tej nieszczęsnej Platformie doszło do takiego starcia między Schetyną a Budką, że Schetyna postanowił go przy pomocy swojego kumpla Neumanna wysadzić, no ale to jest tym bardziej temat dla dziennikarzy, polityków i komentatorów z każdej strony. A tu nic.
       Myślę więc sobie, że cała ta ich polityczno-medialna zabawa się pewnie układa, tak jak to symbolicznie bardzo się zapisało podczas obrad sejmowej komisji, gdzie dwoje posłów Koalicji Obywatelskiej nagle zaczęło się zupełnie poważnie zastanawiać, czy oni będą „robić jaja”, czy obradować na poważnie. Jest bowiem bardzo możliwe, że dla nich wszystkich, z jednej zresztą i drugiej strony, to wszystko to są tak naprawdę tylko owe „jaja” i oni zwyczajnie nie są w stanie ich przerobić zbyt wiele w jednym czasie, a my mali ludkowie się tym wszystkim jak dzieci przejmujemy. Sprawa Budki więc została odłożona na później, a dziś mamy to co mamy, czyli przede wszystkim aferę Grodzkiego.
        No więc dobra, niech będzie Grodzki, zwłaszcza, że ja, owszem, mam w tym temacie parę uwag. Otóż również wczoraj, wpadłem na dwie wypowiedzi obrońców Grodzkiego, które mnie dość zaintrygowały. Otóż najpierw ktoś na wspomnianym wcześniej Twitterze zaproponował, by się może już tak na niego tak nie szykować, bo przecież dawanie łapówki to też przestępstwo, a więc ci wszyscy co dziś go atakują, są nie mniejszymi kryminalistami od niego. Ponieważ zarzut ten  dotyczy ludzi, których Grodzki praktycznie podstawił pod ścianą, pozwolę sobie go odpowiednio zlekceważyć, jako wyjątkowo głupi, zwłaszcza że oni sami chyba najlepiej wiedzą, w jakiej sytuacji ich zeznania mogą stawiać rownież ich. Natomiast o wiele ciekawsze jest to, co w telewizorze powiedział komunistyczny poseł Robert Kwiatkowski. Otóż jego zdaniem, pretensje osób rzekomo pokrzywdzonych przez Grodzkiego są mało wiarygodne, bo one się pojawiają dopiero dziś, kiedy Grodzki został ważnym politykiem. Gdyby ci wszyscy ludzie, od których on rzekomo wyciągnął cięzkie pieniądze, zgłosili sprawę w czasie kiedy ona była aktualna, to, owszem, można by było z nimi rozmawiać. A tak, niech się zamkną, bo są niepoważni.
        Ponieważ prowadzący rozmowę z Kwiatkowskim Klarenbach wobec tego argumentu nawet nie pisnął, a ja uważam, że on może się pojawiać częściej, chciałbym tu o czymś opowiedzieć. Otóż w roku 1983 mój tato trafił do szpitala z nowotworem wątroby. Sytuacja była nadzwyczaj ciężka i wówczas przyszedł do nas prowadzący Tatę lekarz i powiedział, że jest lekarstwo, które mogłoby go uratować, podał nam jego nazwę i kazał szukać, zastrzegając jednak, że ono jest praktycznie nie do zdobycia, a jeśli już, to bardzo drogie, bo zagraniczne. Kiedy wydawało się, że już zrezygnujemy, pewna aptekarka, widząc naszą desperację, powiedziała nam, że ona nie rozumie, czemu my bez sensu chodzimy po mieście, skoro to coś znajduje się stale w każdej aptece szpitalnej i to w ramach ubezpieczenia. Poszliśmy więc do apteki w szpitalu, gdzie leżał mój tato i tam się dowiedzieliśmy, że oni owo cudowne lekarstwo oczywiście mają. Przy okazji pani aptekarka powiedziała, że jest jej przykro, że ów lekarz zachował się jak się zachował, ale ona na to, co się dzieje w tych dyżurkach, już nic nie jest w stanie poradzić.
       Zanim przejdę do konkluzji, wspomnę tylko, że przy tej okazji zwróciłem się do ojca kolegi, który sam był bardzo doświadczonym lekarzem o pomoc, ale ten zupełnie szczerze powiedział, że Ojciec jest praktycznie bez  szans, natomiast lekarstwo, które polecił nam tamten lekarz, nawet w o wiele lepszej sytuacji, byłoby czymś kompletnie w tym wypadku bezużytecznym. Po paru tygodniach nasz tato zmarł, a ja  z tamtym wspomnieniem żyję, jak widać, do dziś.
       Czy myśmy próbowali coś z tym zrobić? Oczywiście że nie, bo jak i po co? Natomiast zapewniam wszystkich – w tym oczywiście „Brunatnego Roberta” – że gdybym się dziś dowiedział, że tamten lekarz został ważnym politykiem i zadaje szyku jako wrażliwy pan doktor, i jego byli pacjenci zaczęliby mu wypominać różne zaszłości, nie czekałbym ani chwili, by dokładnie to wszystko opowiedzieć, z nazwiskiem, datami, oraz nazwą tamtego lekarstwa. Inna sprawa, że jest całkiem prawdopodobne, że ów lekarz, podobnie jak wielu jego pacjentów, też już nie żyje. Mam tylko nadzieję, że kiedy umierał, zdążył zrozumieć, że te wszystkie pieniądze, które wyciągnął od biednych, zdesperowanych ludzi, to syf i nędza.
         Oglądałem wczoraj fragment orędzia marszałka Grodzkiego, patrzyłem na jego zimne jak lód oczy, kompletnie nieruchomą, wręcz psychopatyczną, twarz i pomyślałem sobie, że szanse tego akurat człowieka na opamiętanie są wyjątkowo marne.

 

5 komentarzy:

  1. Wypowiedzi Kwiatkowskiego można się było spodziewać, a Klarenbach wygląda na mało błyskotliwego. Nie mogłem tego dalej oglądać.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Leszek152
    Osobiście uważam Klarenbacha za bardzo miłego człowieka. Jednak on mi się już zawsze kojarzyć będzie z kimś kto uznał, że nie ma mowy o prześladowaniu Białych w RPA, bo wszyscy przecież wiedzą, że Afryka to Czarny Ląd, więc skąd tam się mieli wziąć Biali.

    OdpowiedzUsuń
  3. Porównuję to zdjęcie ze zdjęciem niedawno zmarłego rektora (samobójstwo bez udziału osób trzecich) i znajduję podobieństwo w tym nieobecnym acz zdeterminowanym spojrzeniu:
    https://d-art.ppstatic.pl/kadry/k/r/1/42/ed/5d306b848e782_o_large.jpg
    Oczywiście ów rektor ma znacznie sympatyczniejsze zdjęcia, ale to spojrzenie od czasu do czasu powraca.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Magazynier
    Nie znam go, ale coś w tym zdjęciu jest, to prawda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sieci znajdziesz istotne infromacje na temat tego człowieka. Niech jego duszę Pan Bóg ma swojej opiece.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...