wtorek, 31 grudnia 2019

Do siego roku, czyli jak tu przeżyć jeszcze paru...


       Przyszedł wczoraj na chwilę do nas mój zięć i nie wiedzieć czemu z miejsca zadał mi pytanie o opinię na temat mijającego roku. Na to ja mu, również z miejsca, odpowiedziałem, że skoro przyszły nam na świat dwie śliczne i zdrowe dziewczynki, sprawa jest chyba dość jasna. On na to, ponieważ, jak sądzę, miał ochotę trochę ponarzekać, nieco zmarkotniał, uczciwie jednak przyznał, że skoro ja wystrzeliłem z aż tak grubej rury, to nie mamy co dalej gadać. Na to ja mu dołożyłem jeszcze fantastyczną pierwszą połówkę sezonu Liverpoolu i zwycięstwo wyborcze Prawa i Sprawiedliwości i w tym momencie nasze podsumowywanie roku się zakończyło moim pełnym zwycięstwem.
       A szkoda, bo jeśli by dobrze poszukać, to znalazłoby się parę powodów do marudzenia, a ja w owej sytuacji ciężkiego niedopowiedzenia chciałbym dzisiejszy felieton poświęcić czemuś, co wedle wszelkich możliwych analiz stanowi w moim rozumieniu nasze prawdziwe nieszczęście, czyli sytuacji w polskich sądach. To jest bowiem moim zdaniem coś, co – nawet gdyby w wariancie najbardziej optymistycznym przyjąć, że władza Prawa i Sprawiedliwości przez długie lata będzie trwała niezagrożona – jeśli nie zostanie bardzo szybko rozwiązane, doprowadzi do tego, że wszystko to na co liczymy, da nam wynik jednoznacznie karykaturalny. Skąd ta dzisiejsza refleksja? Otóż również wczoraj, dotarła do mnie wiadomość, że sąd w Zamościu rozstrzygnął sprawę jeszcze z początku mijającego roku, gdzie dwóch żuli z okolicznej wsi zatłukło na śmierć pewnego człowieka. A było tak, że człowiek wracał z żoną i dwiema córeczkami samochodem z cmentarza i jednego ze wspomnianych żuli, który akurat przechodził drogą wraz ze swoją cizią, ochlapał błotem. W tej sytuacji żul szybko wywołał drugiego żula, z którym błyskawicznie ruszyli w pogoń za, jak rozumiem, znajomym kierowcą, dopadli go pod domem i tam, na oczach rodziny, rozwalili mu głowę czymś odpowiednio tępym i ciężkim, no i go zabili.
        Jak mówię, sprawa o zabójstwo właśnie się zakończyła i obaj sprawcy zostali skazani przez zamojskiego sędziego na odpowiednio pięć i cztery lata więzienia plus nawiązkę na rzecz osieroconych dzieci w wysokości po 50 tys. zł. na głowę. Czemu wspominam o tej nawiązce, mimo że i to co już przed nią, robi odpowiednio duże wrażenie? Otóż chcę przez to powiedzieć, że najpewniej sędzia nie dopatrzył się tu okoliczności łagodzących, a świadczyć też o tym musi to, że przy zeznaniach licznych świadków i wbrew argumentom obrony, że to bydło zostało przez swoją ofiarę sprowokowane, sąd uznał, że tam nie ma absolutnie okoliczności łagodzących i mamy do czynienia z czystą, niczym niezmąconą agresją.
       Ja jednak, jak czytelnicy tego bloga wiedzą, jestem zawsze nadzwyczaj ostrożny i uważam na każde swoje słowo, a więc i w tym wypadku zakładam, że było jednak tak, że ów zakatowany na śmierć człowiek, przede wszystkim przez swoją wrodzoną wredność, specjalnie ochlapał błotem tych dwoje. Biorę również pod uwagę, że któremuś z nich on jak najbardziej słusznie zalazł już wcześniej za skórę i oni mieli powody, by go szczerze nienawidzić, a ich nienawiść tym bardziej wzrosła po wspomnianym ochlapaniu. Biorę też pod uwagę, że argumenty obrony były jak najbardziej słuszne i faktycznie, kiedy ci dwaj swoją ofiarę w końcu dopadli, to, zamiast słowa „przepraszam”, usłyszeli najbardziej wulgarne obelgi i już naprawdę było im ciężko odłożyć to coś, co mieli pod ręką, i odejść w pokoju. No i wreszcie nie wykluczam faktu, że oni go wcale zabić nie chcieli, tylko zwyczajnie, jak to zwykli ludzie, dostali cholery na kogoś, kto na nic lepszego nie zasługiwał.
        Rzecz jednak w tym, że o ile mi wiadomo, żeby człowieka zatłuc na śmierć, trzeba się jednak bardzo mocno napracować. Żeby kogoś zabić, to albo trzeba mu strzelić z pistoletu prosto w ucho, albo wbić sztylet pod żebro, ewentualnie – o czym wiemy wszyscy aż nazbyt dobrze –  podłożyć bombę w samolocie. Żeby kogoś skutecznie pozbawić życia nie wystarczy przywalić mu deską w łeb. A więc domyślam się, że jeśli oni już osiągnęli znany nam wynik, to się nie oszczędzali. Taka też zresztą była ocena sądu w Zamościu. Oni go zabili, bo zabić chcieli, a dziś, jeśli tego co zrobili nie żałują, to tylko dlatego, że ich zdaniem jemu się należało.
      I efekt jest taki, że jeden z nich idzie siedzieć na pięć lat, a drugi na cztery, a jak znamy życie, obaj za dobre sprawowanie wyjdą na wolność za lat parę, a te dwie dziewczynki tych stu tysięcy nie zobaczą na oczy.
      No i teraz powstaje pytanie najważniejsze, czemu ów sędzia z Zamościa postanowił wydać taki a nie inny wyrok? Otóż, moim zdaniem, pierwsze co powinniśmy wykluczyć, to to, że on wykrzesał z siebie to nadzwyczajne chrześcijańskie ciepło, które mu kazało potraktować owych zbirów tak łagodnie. To jest zwyczajnie niemożliwe, nawet na Marsie. A skoro tak, to wszystko wskazuje na to, że on wydał ów wyrok, wiedząc, że dzięki temu zrobi odpowiednie wrażenie na tych, z którymi  walczy i oni może już teraz zrozumieją, że nie ma się co stawiać, bo naprzeciwko siebie mają system, do którego dostępu nigdy nie uzyskają. A jak to zrozumieją, to się wycofają.
      Taka to historia na koniec mijającego roku, który, jak wspomniałem na początku tej notki, był dla mnie nadzwyczaj dobry. Ponieważ domyślam się, że nie jestem tu jedyny, któremu wszystko się ostatnio udało, chciałbym przypomnieć, że są jeszcze miejsca, skąd może przyjść atak, którego zwyczajnie nie wytrzymamy. Dlatego też nie wolno nam się cofnąć ani o centymetr.



11 komentarzy:

  1. Bardzo dziękuję. Tak to właśnie jest, trzeba być czujnym, może nawet szczególnie w tak dobrym czasie.

    Do Siego Roku!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego dobrego dla Ciebie i Twojej rodziny w nowym roku!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego dobrego w tym nowym roku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezmierzona jest ta dowolność interpretacji polskiego prawa. Za morderstwo 1 stopnia powinno być od 25 lat do dożywocia, a przy takim szczególnym okrucieństwie bez możliwości wcześniejszego zwolnienia. I tak chyba jest w co niektórych krajach, które władze sądowniczą używają chociaż czasem do wymierzania sprawiedliwości.

    Na Nowy Rok 2020 życzę wielu łask Bożych, zdrowia i pomyślności w życiu osobistym oraz działalności publicystycznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu było pobicie ze skutkiem śmiertelnym, max.10 lat. A zabić człowieka jakaś dechą czy drągiem można jednym uderzeniem i nawet nie trzeba specjalnie umieć.

      Usuń
    2. @Grzeralts
      Różnie o tym mówią. O jednym i o drugim. Przede wszystkim, kwalifikują ludzie, a nie zapis w kodeksie. Równie dobrze można było ich oskarżyć o pobicie z zamiarem bezpośrednim. Zwłaszcza jeśli przyjąć, że masz rację twierdząc, że zabić człowieka można jednym uderzeniem.

      Usuń
    3. @toyah - też mam wątpliwości, co do kwalifikacji czynu. Ale zakładam, że prokurator to rozpatrzył i tak mu właśnie wyszło.

      Usuń
  5. Też jestem zdania, że to odprysk wojny o władzę i to tej prawdziwej wojny a nie przepychanki w Sejmie. Łatwo nie będzie. Jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak śpiewał wieszcz Młynarski, bandycie wystarczy jeden nóż, a uczciwy musi mieć dwa.
    No i dobrze by umiał posługiwać dwoma naraz. Mogą też być dwie pałki: https://youtu.be/9M_tER1mbxY

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...