czwartek, 12 lipca 2018

Sześć krótkich kawałków na letnie lenistwo


Ponieważ „Polska Niepodległa” jeszcze przez jakiś czas będzie się ukazywać w cyklu dwutygodniowym, a jak to ładnie śpiewali wspominani tu niedawno Rolling Stonesi, time waits for no one, siłą rzeczy część tego co staram się tu regularnie zamieszczać, miejscami brzmi jak prehistoria. No, weźmy choćby początek dzisiejszych kawałków. Oto maleńka Chorwacja świętuje wejście do finału mistrzostw świata, a tu nagle jakieś orły, panie. No ale ponieważ mam nadzieję, że każdy z nas coś tam sobie z tego wyciągnie, bardzo proszę: „Wezwani do tablicy”, część kolejna.

Nigdy nie miałem ambicji zostać współczesną Kasandrą, wygląda jednak na to, że nasz los nie zależy wcale od nas, ale na przykład, tak jak to miało miejsce w moim przypadku, od osiągnięć sportowych polskich piłkarzy. Oto nie minęły dwa tygodnie od publikacji poprzedniego odcinka „Wezwanych do tablicy”, gdzie napisałem, że jest nadzwyczaj prawdopodobne, że nasze Orły dostaną w skórę zarówno od Kolumbii, Senegalu, jak i Japonii, a tu się okazuje, że niemal się stało. Całe zespoły ekspertów najwyższej próby próbują znaleźć najbardziej odpowiednie wyjaśnienie owej rzekomo nadzwyczajnej zagadki, jednak to co na mnie zrobiło wrażenie największe, to występ niesławnego tak zwanego „psychologa społecznego” Jacka Santorskiego, który zakomunikował, że: gdy ma się poczucie wspólnoty, jedności to lęk się rozpuszcza. Tutaj mieliśmy taką konstelację może nawet indywidualności, ale nie drużynę, która ma przepływ. Nie chcę nadużywać angielskiego słowa ‘flow’”. 
Ja nie śledzę przebiegu medialnej kariery Santorskiego, więc możliwe, że on jest wciąż dostępny na gwizdek, jednak mam wrażenie, że kiedyś mieliśmy go znacznie więcej niż dziś. Na przykład w czasie tuż po Smoleńskiej Katastrofie on występował niemal codziennie w stacji TVN24, by tłumaczyć nam, że z psychologicznego punktu widzenia, podtrzymywanie przez nas żałoby po Prezydencie jest dowodem ciężkiego psychicznego defektu. W pewnym momencie jego aktywność na tym polu osiągnęła taki poziom intensywnośći, że zacząłem zupełnie poważnie podejrzewać, że on się jakimś cudem reinkarnował z wojskowego felczera z jednej z tych tak zwanych sowieckich „psychuszek”. W sumie ciekawa sprawa z tym rozpuszczonym lękiem. Czyżby jego dotychczasowa działalność prowadziła do wyłącznie do tego, by nie dopuścić do jego rozpuszczenia?

***

Rząd polski, po ciężkiej i niestety nie dającej szansy na zwycięstwo walce przeciw złemu światu, musiał ustąpić w sprawie tak zwanej „ustawie o IPN-ie” i, zachowując treść i sens dotychczasowych postanowień, zrezygnował z penalizacji defamacyjnych wobec Polski wystąpień. Premierzy Polski i Izraela wystąpili z bardzo oficjalnymi oświadczeniami, obie strony obiecały, że będą już grzeczne i wydawałoby się, że wreszcie Polska będzie mogła choć na chwilę odetchnąć i zająć się przygotowaniem do serii wyborów, gdy tymczasem odezwały się środowiska ultrapatriotyczne i po raz kolejny ogłosiły zdradę PiS-u, tym razem już chyba ostateczną, oznaczającą koniec tego zdradzieckiego projektu oraz szczęśliwe przejęcie władzy w kraju przez Boga, Honor i Ojczyznę.
Ktoś powie, że nie ma się co tym emocjonować, bo ci, którzy sami sobie udzielili wszelkich pełnomocnictw do reprezentowania wspomnianych Boga, Honoru i Ojczyzny, i to reprezentowania bezwzględnie oraz dożywotnio, zgłaszają się z pretensjami do przejęcia władzy praktycznie od samego początku III RP i zawsze z tym samym skutkiem. I pewnie byłoby w tym sporo racji, gdyby nie jedna rzecz. Otóż chyba nigdy wcześniej nie było tak, by siły Systemu aż tak się zaangażowały w to, by owych dzielnych ludzi wspierać w każdy możliwy sposób. Inna sprawa, że nigdy wcześniej też nie było tak, by System miał naprzeciwko siebie aż tak mocnego przeciwnika, jak nadzwyczaj skutecznie trzymający władzę Jarosław Kaczyński.

***

A kłopoty, jakie oni mają z Jarosławem Kaczyńskim, są naprawdę straszne i z każdym dniem coraz to nowsze. Ostatnio jest tak, że w momencie gdy Prezes opuścił szpital, na to towarzystwo padła zimna wściekłość z tego powodu, że w jednej chwili w łeb wzięły wszelkie nadzieje na to, że przyczyną przedłużającej się choroby był rak trzustki, lub przynajmniej zwykła utrata zmysłów. Wprawdzie Kaczyński wciąż przechodzi rekonwalescencję, w związku z czym nie bardzo się udziela publicznie, jednak już wszyscy się zorientowali, że lepiej raczejnie będzie. No dobra, nie wszyscy. Z całą pewnością przynajmniej były ojciec Międlar, oraz wciąż ten sam Marek Jurek żyją swoją ledwo już żywą nadzieją.

***

Nadzieja jest ledwo żywa, co nie przeszkodziło wspomnianemu Markowi Jurkowi, prezesowi partii pod nazwą Prawica Rzeczpospolitej, ogłosić, że ze względu na stałe łamanie przez władze Prawa i Sprawiedliwości umowy koalicyjnej, on i jego zastępy zrywają tę umowę i do najbliższych wyborów będą startować z list stowarzyszenia Kukiz15. Druga w partii osoba po Jurku, czyli Marian Piłka, również wypowiedziała się w tej wstrząsającej kwestii, naświetlając przy okazji szczegóły owego trzęsienia ziemi na prawicy: „W umowie były jasne sformułowania dotyczące startów naszych kandydatów. Niestety, nie zostały one dotrzymane”. Jak się również dowiadujemy, „porozumienie koalicyjne między Prawicą a Kukiz'15 nie zostanie jednak podpisane. Wszystko odbędzie się na zasadach dżentelmeńskiej umowy”. A zatem, wszystko jasne. Panowie Piłka i Jurek pragnęli uzyskać gwarancję, że nawet ze swoimi 15 głosami dostaną się do Sejmu, a Prezes im tego zagwarantować nie chciał. Na szczęście na ratunek pośpieszył bardzo ostatnio przetrzebiony Kukiz i w ramach „dżentelmeńskiej umowy” zapewnił Jurka z Piłką, że kto jak kto ale on i jego ludzie są prawdziwymi dżentelmenami. A my co do tego nie mamy wątpliwości, zwłaszcza gdy mamy świadomość, że tam już wszyscy niedżentelmeni dawno machnęli na tę „piętnastkę” ręką. Nie wspominając o samym Kukizie.

***

Ja wiem, że dzisiejsza kolejka „Wezwanych do tablicy” upływa nam nieco pod znakiem wakacji, w tym sensie, że owo lenistwo się z niej wręcz wylewa. I jest bardzo prawdopodobne, że skończylibyśmy marnie, gdyby wręcz rzutem na taśmę w telewizji TVN24 nie pojawił się sam prof. Norman Davies i skomentował wspomnianą już dziś zmianę ustawy o IPN-ie: „Nikt nie wie, czy zmiana ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej jest dobrym kierunkiem czy nie. Prawo w Polsce nie jest prawem. Prawo się zmienia według momentu. Była ustawa, teraz jest nowy wariant, a za dwa miesiące może być kolejny”. Ktoś spyta, jak to jest, że Davies, który było nie było jest tu u nas zaledwie z wizytą wtrąca się w nie swoje sprawy. A ja chciałbym zwrócić uwagę na to, że w stanie emocji pana profesora następuje chyba bardzo niepokojąca zmiana. Proszę bowiem zwrócić uwagę na to, co on nam miał do powiedzenia tuż po Katastrofie Smoleńskiej:
Ale proszę zwrócić uwagę, że katastrofę wykorzystują zdeterminowani podpalacze: bezustannie oskarżają, rzucają insynuacje, organizują przepychanki, wzbudzają kłopoty rządu, a im więcej kłopotów ma rząd, tym większe korzyści odnosi opozycja. Tyle że obecnie w Polsce PiS nie jest normalną, demokratyczną opozycją. Raczej sektą polityczną mającą swojego guru, swoich świętych. I zamknięte mózgi. To ma charakter ruchu wywrotowego, który stara się nie tyle polepszyć III RP, ile ją zburzyć”.
Popatrzmy teraz, jak on się zachowywał jeszcze w roku 2016:
[Kaczyński] zachowuje się jak bolszewik i paranoidalny awanturnik. Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej mściwym gangiem w Europie. Gdańsk to szczególne miejsce ze względu na skojarzenia z Lechem Wałęsą, ‘Solidarnością’ i Tuskiem, który tam się urodził, skończył historię i wmurował kamień węgielny pod budowę muzeum. Kaczyński był w ‘Solidarności’, wspierał Wałęsę w kampanii wyborczej. Potem Wałęsa go odsunął, więc Kaczyński od tego czasu planował zemstę”.
A dziś tylko to, że „prawo w Polsce nie jest prawem”?
Obawiam się, że jeśli on będzie szedł tą drogą, to skończy w Kukiz15. A kto wie, czy nie w Prawicy Rzeczpospolitej.

***

PS: Ostatnio kilka osób zwróciło się do mnie z pretensjami, że od pewnego czasu nie informuję o intelektualnych postępach aktorki Krystyny Jandy. Przyznam, że wydawało mi się, że ona tu otrzymuje znacznie więcej uwagi niż jej się należy, no ale skoro Czytelnicy sobie życzą, proszę bardzo. Otóż nasza pani Krysia na swojej prywatnej stronie pochwaliła się, że przebywa aktualnie we Francji, gdzie pracuje nad swoimi pamiętnikami i zapewne na zachętę pochwaliła się serią  żartobliwych recenzji różnych popularnych książek. Oto żart dotyczący powieści Henryka Sienkiewicza „Potop”:
Kmicic jest warchołem i hulaką, ale poznaje fajną dupę, dostaje w cymbał szablą od kurdupla, zostaje patriotą i Babiniczem, w wyniku czego wysadza Szwedulcom kolubrynę. Dupa się wzrusza i zostaje jego łajfą”.
Po krótkiej naradzie, przyznajemy Krystynie Jandzie tytuł „Dupy Roku” i Wyróżnienie Specjalne w postaci ciosu w cymbał szablą od kurdupla. Konkurs na kurdupla zostanie ogłoszony w najbliższym czasie.

Jak zawsze zapraszam do kupowania moich książek. One są obecne tam gdzie zawsze, a dodatkowo tylko już u mnie parę ostatnich egzemplarzy „Listonosza”. Zachęcam: k.osiejuk@gmail.com.

1 komentarz:

  1. Znakomite teksty w ostatnich dniach. Krótki urlop i odpoczynek a jakie efekty.

    Gratulacje

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...