sobota, 21 lipca 2018

Świński trucht jako doktryna dla Polski


      Parę dni temu sejmowa komisja próbująca rozwiązać zagadkę afery Amber Gold wzięła się ostatecznie za ministra Jacka Rostowskiego i choć przyznać trzeba, że całe to przesłuchanie, ze względu na wybitnie bezczelne zachowanie ministra, w pewnej chwili zaczęło robić wrażenie totalnego absurdu, ja sam zaobserwowałem tam coś, co muszę uznać za przekraczające nawet te granice, które zostały dostrzeżone przez popularne media.  I, jak się może niektórzy z nas domyślają, owszem, chodzić tu może o ów wszędzie już cytowany fragment wypowiedzi Rostowskiego, kiedy ten, komentując bezczynność organów polskiego państwa wobec tego, co się wyprawiało w Gdańsku, oznajmił, że właściwie fakt iż ministerstwo, ABW, CBA, służby skarbowe, prokuratura, czy wreszcie policja nie zrobiły nic w celu powstrzymania owego złodziejstwa, powiedział zupełnie otwartym tekstem, że może to i lepiej, że to się tak potoczyło, bo gdyby tylko Marcin P. zorientował się, że polskie państwo wie o jego działalności i zamierza go ścigać, to, jako szczególnie utalentowany przestępca, znalazłby tak nadzwyczajnie przemyślane sposoby, by ono do dziś nie byłoby wykryte.  A tak, proszę!  To wiec, że dziś Marcin P. i jego żona są w areszcie, stanowi zasługę rzekomej nieudolności państwa Platformy Obywatelskiej. Jak to pięknie określiła niezastąpiona przewodnicząca Małgorzata Wassermann, nie ma co gonić złodzieja, bo on wtedy będzie biegł jeszcze szybciej.
       Wszyscy się oczywiście dziś śmiejemy z tego biednego durnia, że on jest taki jaki jest, no a poza tym też i z tego, że on się tak fatalnie wystawił na pośmiewisko, ja jednak myślę sobie, że jest w tym coś naprawdę bardzo poważnego, o czym warto wspomnieć tu choć w paru słowach. Otóż, moim zdaniem, owa filozofia, że nie ma sensu gonić złodzieja, bo on wtedy będzie biegł jeszcze szybciej i wtedy dopiero będziemy mieli kłopot, pokazuje nam bardzo dokładnie, co nasza Polska przeżywała przez ostatnie dziesiątki lat i pokonanie czego obiecuje nam już dziś tylko Prawo i Sprawiedliwość. Ja jestem w najwyższym stopniu wdzięczny temu dziwakowi, że on w tak piękny i niewymuszony sposób przedstawił nam cały program rządów najpierw Donalda Tuska, a już pod koniec, również Ewy Kopacz, a tak naprawdę także w przeważającej części tego, z czym mieliśmy do czynienia przez minione niemal 30 lat. Tam od początku do końca chodziło wyłącznie o tę ciepłą wodę w kranie, w tym mianowicie ujęciu, że to jest maksimum tego, na co możemy liczyć, ponieważ wszystko co ponadto i tak jest dla nasz szaraczków nie do uzyskania. Dlaczego? Bo są uczestnicy tej gry od nas znacznie cwansi, którzy, cokolwiek my zrobimy, bez najmniejszego problemu sprawią, że temperatura się nie podniesię ani o jeden stopień. Oto owa doktryna dla Polski, do której przyjęcia od lat namawia Coryllus, tak jak ja przedstawili ci oto ludzie.
        Ale obok tego jeszcze coś. Chodzi o myśl, że skoro mianowicie jest jak jest, tylko frajer nie zechce przyłączyć się do zwycięzców.
        I to właśnie, jak nam to w sposób wręcz mistrzowski przedstawił były minister Jacek Vincent Rostowski, stanowi całą filozofię rządów minionych. Aż nie jestem w stanie uwierzyć, że ktoś tak głupi był w stanie wykrzesać z siebie aż tyle sensu.

Bardzo zachecam do kupowania moich książek. Adres, każdy kto chce, zna.
        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...