sobota, 7 lipca 2018

Gdy Der Onet włącza piąty bieg


     Postanawiałem sobie już wiele razy wcześniej, że gdy chodzi o tropienie manipulacji mediów tak zwanego głównego ścieku, ze specjalnym uwzględnieniem „Gazety Wyborczej”, Onetu i telewizji TVN24, ja już może podziękuję, niestety od czasu do czasu pojawiają się wybryki, na które ja niestety nie jestem uodporniony i muszę zareagować. Oto wczoraj, w ramach codziennego przeglądu ex-reżimowych mediów, zajrzałem do wspomnianego wcześniej Onetu i od razu trafiłem na tytuł, który jak najbardziej mnie poinformował, że w niedawnej wypowiedzi dla sportowego portalu The Players Tribune, dzisiejsza gwiazda brazylijskiego oraz światowego futbolu, Paulinho, w pewnym momencie swojej sportowej kariery, dzięki typowemu polskiemu rasizmowi, znalazła się na krawędzi depresji, i jeśli się nie stoczyła, to wyłącznie dzięki swojej dziewczynie. W czym rzecz? Otóż, jak się okazuje, kilka lat temu ów Paulinho występował w łódzkim ŁKS-ie i ponieważ zarówno na meczach, jak i na ulicy, polskie szowinistyczne świnie traktowały go jak małpę, to i przez to on nam niemal z tej sceny nie zniknął.
      Z tytułu przeszedłem do samego tekstu i w pierwszej kolejności uderzyło mnie to, że kiedy on praktycznie poświęcony jest opisywaniu ekscesów, z jakimi piłkarz Paulinho miał do czynienia jeszcze zanim przyjechał do Polski, a był zawodnikiem litewskiej drużyny FC Vilnus, jedno krótkie zdanie o Polsce „W Polsce również”, robi wrażenie czegoś, co zostało tam wrzucone ni z dupy ni z pietruchy. I oto proszę sobie wyobrazić, że niemal natychmiast na Facebooku, z którego tu tak szczerze, i najczęściej słusznie, szydzimy, znalazłem wyjaśnienie owej przedziwnej zagadki. Jak się mianowicie okazuje, Onet nie dość, że oryginalny tekst w ogóle w swoim stylu poetycko ubogacił, to uwagę na temat Polski dorzucił tak jak dobry rzeźnik swojemu stałemu klientowi dokroi dodatkowy plasterek szynki ekstra, tu w postaci tego szczególnego zdania. Jak się okazuje, w wypowiedzi cytowanej przez The Players Tribune, Paulinho opowiada wyłącznie o swoich traumatycznych przeżyciach na Litwie, a jeśli wspomina o Polsce, to tylko po to, by zaznaczyć, że wprawdzie w Polsce, gdy idzie o ewentualne rasistowskie dokuczanie Brazykijczykom, było w porządku, natomiast trauma z Litwy niestety pozostała z nim również i tam w Polsce.
       Ponieważ tak zwanym dziennikarzem śledczym może zostać nawet największa łamaga, ja również przeprowadziłem swoje prywatne dochodzenie i sprawdziłem, że jeszcze w październiku zeszłego roku piłkarz Paulinho w wypowiedzi dla naszego „Sportu” opowiadał o swoich przeżyciach na Litwie, z tym że gdy chodzi o Polskę wyraźnie zaznaczył, że „W Polsce nie spotkałem się z rasizmem. Bardzo mnie tam szanowano. Problemy były inne - klub nie wywiązywał się z obietnic. Inni piłkarze w takiej sytuacji odeszliby w trakcie sezonu, ja postanowiłem przecierpieć do końca kontraktu.
      I tu się nagle okazuje, że ni stąd ni z owąd, jeden z niszowych sportowych portali, być może tylko po to, by coś interesującego dorzucić do rosyjskich mistrzostw, przytacza tę starą jak świat historię, a za nim niemiecki Onet dostarcza nam kolejnych informacji na temat tego, jakie to z Polaków nazistowskie bydło.
      Zaglądam do Onetu raz jeszcze i widzę, że, podobnie jak oryginalny tytuł, treść oryginalnej informacji została w kluczowym swoim punkcie zmieniona, no a dodatkowo, wciąż korzystając z informacji facebookowych, dowiaduję się, że Onet podobno przeprasza, bo, jak się okazało, wynajęty od „Przegladu Sportowego” dziennikarz się zamyślił i mu wyszło nie to co miało wyjść. Nie chodziło o Polskę, lecz o Litwę. Polska, póki co, jest okay.
       Pora zatem na odpowiednio dźwięczne zakończenie. Otóż ja rozumiem, że trwa walka o Konstytucję i od pewnego czasu jedna strona jest konsekwentnie młócona przez stronę drugą. A w tej sytuacji, rodzi się wśród nas pokusa, by machnąć ręką na tę całą propagandę i robić swoje. I to jest oczywiście rozwiązanie jak najbardziej słuszne. Ponieważ jednak poza zwykłą polityką istnieje jeszcze coś takiego jak zwykły ludzki odruch na postępki kurew bezczelnych i zuchwałych, apeluję do władz RP, by, oczywiście nadal robiąc to co robią dotychczas, zechciały zadbać również o naszą najskromniejszą naprawdę wrażliwość.
        Ponieważ każdy z tych moich tekstów kończy się jakimś mniej lub bardziej sensownym zamknięciem, również dziś chciałbym się jakoś zachować. Oto na wspomianym Facebooku pojawił się mem, na którym widzimy słynną scenę z Monty Pythona, gdzie John Cleese idzie do ministerstwa swoim „głupim krokiem”. Żart polega na tym, że zamiast twarzy Cleese’a mamy twarz premiera Morawieckiego. A ja w tej sytuacji, po raz tysięczny zgłaszam apel: Skoro tamci naszą wrażliwość mają kompletnie w nosie, przynajmniej my nie dajmy się robić w dupę. Właśnie tak – w dupę.  

Przypominam wszystkim, że moje książki są do kupienia i w księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, i u Michała w warszawskim sklepie Foto-Mag, no i u mnie tu na miejscu. Mój adres mailowy, gdyby ktoś nie znał, k.osiejuk@gmail.com.

1 komentarz:

  1. Tak sobie siedzę, czytam i gęba mi się śmieje. Mimo wszystko. Co zdanie, to moje przekupione bębny walą na tak:) Wszystko, co piszesz, to racja. Nie jest najlepiej. Ja jestem tylko obserwatorem, niejednokrotnie chciałam się mylić, bardzo. Można się dać oszukać tylko raz. Nigdy nie słyszałam o złych, nie szanujących demokracji, cokolwiek to znaczy, zwolennikach Partii Bardzo Demokratycznej, ale o złych pisiorach nasłuchałam się tyle, że nawet dzieci we wsi się z tego śmieją. Mam dzisiaj obowiązkowy zaszczyt i zarazem zaszczytny obowiązek być jednym z szoferów na ślubie Justyny i Sebastiana. Justyna to koleżanka mojego synka z gimnazjum. To znaczy,że rocznik 1994 się już żeni. Pora spoważnieć. A jak spoważnieć, to już całkiem. Karolina, 38 lat usłyszała diagnozę: glejak 3 stopnia, nieusuwalny, najmłodszy synek ma 4 lata. Ta nasza korporacja jest wszędzie i my robimy wszystko, żeby każdy pomógł symboliczną złotówką, ale ja proszę o więcej, proszę o modlitwę za Karolinę. Ona jest z Poznania, widziałam się z nią zaledwie kilka razy, tak tylko zawodowo, bardzo ciepła osoba. To się stało w marcu tego roku. Usłyszała wyrok i postanowiła walczyć.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...