niedziela, 22 lipca 2018

Nie strzelać do wariatów, czyli sorry, smutno


      Plan był taki – i w tym momencie jestem pewien, że większość czytelników już wie, że z planu wyszły nici – by dziś przedstawić ostatni felieton z „Warszawskiej Gazety”. Stało się jednak tak, że zupełnie nieoczekiwanie wpadłem na coś, co mnie zahamowało. Mam na myśli umieszczony na Facebooku przez jakieś lewackie odpady filmik, gdzie policja próbuje wylegitymować obywatela, który najpierw kręci się przed budynkiem Sejmu z puszką spreju, a następnie, na widok policji, wieje gdzie pieprz rośnie, i kiedy policja go skutecznie dopada i zamierza wylegitymować, w tym momencie pojawia się poseł Platformy Obywatelskiej, Nitras i rząda uwolnienia przechodnia. Sprawa, jak się okazuje – a poseł Nitras, jako poseł RP potwierdza ten fakt zupełnie bezczelnie – polega na tym, że szedł sobie wzdłuż budynku Sejmu 25-letni „chłopak” z puszką spreju i nagle napadli go pisowscy policjanci i poprosili o dowód osobisty, nie wiadomo z jakiego powodu i w imię czego. A kiedy on zaczął zupełnie naturalnie uciekać, oni zrobili się jeszcze bardziej agresywni, no i kiedy go wreszcie dogonili, na odsiecz ruszył poseł Nitras, „chłopaka” zasłonił własną piersią, no i się zaczęło.
       Tu mała dygresja a propos owego „chłopaka”. Otóż mój świętej pamięci Dziadek opowiadał nam, że od czasu gdy on skończył 12 lat, nie zdarzyło się ani razu, by go wyprzedził wschód słońca. Dlaczego? Bo robota i obowiązki czekały. Tymczasem tu, jak to ma miejsce na załączonym obrazku, widzimy jakiegoś 25-letniego szczerzącego zęby byka, przedstawianego przez media, jako „chłopak”, który zamiast się wziąć za jakąś uczciwą robotę, potrzebuje się ganiać z policją najwidoczniej aż nazbyt demokratycznego państwa.
       Oglądałem zatem ten film, nakręcony przez kumpli owego mężczyzny ze sprejem, z którego wynika, że on, mając na uwadze fakt, że jego interesy w tym momencie i w tej chwili już reprezentuje jeden z posłów RP,  jest w karnawałowym wręcz nastroju, sam poseł również zresztą bawi się znakomicie, i tylko ci biedni policjanci, którzy, przez swoje naturalne ograniczenia, nie są w stanie nawiązać normalnej rozmowy z tą hołotą, stoją tam jak kołki i z każdą chwilą widać, że to się musi skończyć porażką Polskiego Państwa. I rzeczywiście, wspomnianą właśnie porażką wszystko się kończy. Policjanci, wciąż zadręczani przez Nitrasa o podstawę prawną próby legitymowania rzekomo Bogu ducha winnego obywatela, zamiast powiedzieć, że wystarczy tylko to, że on poróbował na ich widok uciekać, coś tam maroczą bez sensu o tym, że oni mają swoje przepisy i ostatecznie cała przygoda kończy się tym, że przychodzi telefon z centrali i wszyscy rozchodzą się w pokoju, po to tylko, by lewacki komentator ogłosił, że na szczęście faszyzm nie przeszedł, a wolne sądy zwyciężyły.
      Oglądałem ten filmik i w pewnym momencie poziom emocji sięgnął takiego stopnia, że ja zawołałem swoje najmłodsze dziecko, by tu przyszło i mnie wsparło w tym nieszczęściu. I proszę sobie wyobrazić, że ona po minucie tej strasznej przepychanki  powiedziała, że zwyczajnie nie jest w stanie tego dalej oglądać, wstała i, mimo moich apeli, opuściła pokój.
       O co chodzi? Jestem pewien, że większość czytelników tego bloga odpowiedź na to pytanie zna świetnie. Ponieważ jednak dobrze jest w sytuacjach granicznych zademonstrować solidarność, powiem, co mi leży na sercu. Otóż, w normalnym świecie – przepraszam, za słowo „normalnym” – jeśli policja próbuje kogoś zatrzymać, a ten ktoś zaczyna uciekać, to albo się go łapie, przewraca na ziemię i zakuwa w kajdanki, a jeśli to jest niemożliwe, zabija. Dziś w Polsce mamy sytuację, gdzie policja nie ma nic do gadania, dlatego że naprzeciwko siebie ma zorganizowane grupy wariatów, o których powszechnie wiadomo, że tak naprawdę to są ludzie tacy sami jak my, tyle że albo akurat z powodów politycznych troszeczkę obłąkani, których tak naprawdę nie obchodzi nikt i nic, albo – i to już w wersji optymistycznej – prowadzący zwykłą dla tego regionu i tej sytuacji działalność publiczną, sprowadzająca się do tego, by się walnąć na chodnik i drzeć mordę. A zatem, jakoś głupio kogoś takiego wziąć i zastrzelić jak psa.
       Ktoś powie, że niech im w tej sytuacji Bóg da zdrowie. Polska nie z takimi sobie przez te wszystkie lata dawała radę. Jest jednak coś, co nie pozwala mi zachować spokoju. Widok tych biednych durniów ze znaczkiem „policja” na mundurze, którzy nagle okazują się tak dramatycznie bezradni wobec kogoś tak straszliwie bez przydziału, jak Sławomir Nitras, poseł ze Szczecina. To bardzo boli. I stąd tylko ten dzisiejszy tekst. I stąd ten smutny filmik. W temacie.



Książki tam gdzie zawsze. Serdecznie zachęcam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...