wtorek, 20 września 2016

Moskale śpiewają Nalepę

Myślę, że gdybym tylko miał podejrzenie, że większość czytelników tego bloga lubi słuchać muzyki, a na dodatek o niej rozmawiać, zapewne połowa tych tekstów to by były piosenki. Jest jednak jak jest, książka o zespołach ledwie się sączy, a więc mimo że mam już właściwie gotowy materiał na kolejną część, na razie nic z tego nie będzie, a zatem muszę przyjąć, że to nie jest temat. Nie zmienia to faktu, że od czasu do czasu nie mam wyjścia i muszę coś o muzyce napisać. Niedawno mieliśmy w samym Zabrzu ów koncert King Crimson, na który udało mi się szczęśliwie wybrać, a który zrobił na mnie takie wrażenie, że musiałem z siebie te wszystkie emocje wyrzucić. No a dziś nagle, dzięki inspiracji mojego serdecznego kolegi, znanego nam tu częściowo Lemminga, pojawić się musi zespół o prowokacyjnej dość nazwie Gogol Bordello.
Co to jest za zespół ów Gogol Bordello? Otóż pewnie nie byłoby za bardzo o czym mówić, gdyby nie fakt, że jest to przede wszystkim coś naprawdę dobrego. Ponieważ jednak, gdy chodzi o dobre zespoły, tego kwiatu, jak to mówią, jest pół światu i naprawdę nie ma powodu, by o każdym z nich rozmawiać, musi być coś jeszcze. No i jest. Jest coś jeszcze. Zespół Gogol Bordello, nie dość, że jest dobry, to jeszcze jest sławny, a nie dość, że jest sławny, to ma jeszcze to coś, co ich wyróżnia na owej scenie w sposób wyjątkowy. Otóż to jest nowojorska grupa złożona z emigrantów i to emigrantów nie byle jakich. Jej liderem i głównym gitarzystą jest Ukrainiec o nazwisku Eugene Hütz, na skrzypcach gra Rosjanin o standardowym bardzo nazwisku Siergiej Riabcew, na drugiej gitarze jeszcze jeden rosyjski emigrant Boris Pielech, na akordeonie mamy Białorusina Pashę Newmera, no a dalej już w miarę normalnie, czyli jeden gość z Etiopii, jeden Amerykanin i jeden Latynos.
Nigdy nie miałem okazji słuchać Gogol Bordello na żywo, natomiast wspomniany Lemming ma na ich punkcie fioła i ile razy ma możliwość, płaci ile każą i jedzie gdzie każą. I to on mnie mianowicie poinformował, że Gogol Bordello bardzo lubią grać w Polsce i tu chętnie bywają. To on mi też mi opowiedział, że podczas jednego z niedawnych występów w warszawskiej Stodole owi „Moskale” zaśpiewali dwie polskie piosenki, które, jak wyznał sam ich lider, były dla niego poważną inspiracją, kiedy jeszcze mieszkał tuż za miedzą. Jedna z nich to „Milicjant” Dezertera, druga natomiast to „Ona poszła inna drogą” Breakoutów.
A ja bym chciał się zatrzymać na tej drugiej. Mam naturalnie świadomość wszystkich problemów, jakie mamy z zespołem Breakout i osobiście z Tadeuszem Nalepą, w tym tego podstawowego, że kiedy oni przez całą swoją karierę bezczelnie zrzynali z wczesnego Fleetwood Mac, a Nalepa osobiście od Petera Greena, ten sam Nalepa wciąż zapewniał, że dla niego pierwszym mistrzem był zawsze Clapton. A my oczywiście wiemy, że to pewnie po to, by, słuchając „Nocą puka ktoś”, wszyscy krzyknęli: „No nie! Bez przesady. To jednak jest bardziej Nalepa niż Clapton”. No ale oddajmy jemu i im to, na co zasługują, czyli zapewnienie, że to był naprawdę fajny zespół, który miał naprawdę dużo fajnych piosenek. No i że sam Nalepa to był człowiek z autentycznym sercem. A to, jak już miałem okazję tu wielokrotnie się żalić, już się zwyczajnie u nas nie zdarza, zwłaszcza gdy Kazikowi stuknęła 50-tka.
No ale oto pojawiają się nagle ci Gogol Bordello, wpadają do Polski i proponują, że oni nam zagrają i zaśpiewają Nalepę, bo Nalepa to historia, co więcej historia. sentymentalna, a jakby tego było mało, oni nam tego Nalepę zaśpiewają, tak jak go zapamiętali, a więc oczywiście po polsku. I w tym momencie otwiera się przed nami coś, co naprawdę daje do myślenia.
To jest wciąż tylko muzyka, a więc coś, czego wielu z nas zwyczajnie nie czuje, a często wręcz nie potrzebuje, no ale chyba my wszyscy potrafimy myśleć, prawda? Zapraszam więc do pogłębionej refleksji, najpierw jednak posłuchajmy Gogol Bordello, jak śpiewają Nalepę. Ten z przodu to Ukrainiec. Ten w czapce to Ruski, A ten gangster z tyłu to oczywiście Białorusin.



Targi książki w Katowicach zbliżają się dużymi krokami, no ale zanim nadejdzie 30 września, zapraszam do księgarni na stronie www.coryllus.pl, gdzie można kupować moje książki.

2 komentarze:

  1. Muzyka to jest temat.
    Ja od "podwójnego nokautu" zacząłem przygodę z pańskimi książkami i chętnie do niej po kawałku wracam.

    OdpowiedzUsuń
  2. @betacool
    To dobra wiadomość. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...