Książka o 39 wyprawach na dziewiąty krąg już się ukazała, jednak nie zmienia to faktu, że kolejne teksty do „Gazety Finansowej” ukazują się dalej tak samo regularnie, jak miało to miejsce wcześniej. Ponieważ jednak jest raczej pewne, że kolejny tom owych refleksji się nie ukaże, pomyślałem sobie, że nie zaszkodzi, gdy od czasu do czasu opublikuję tu wybrane portrety tych szczególnych ludzi w ich drodze po kolejnych kręgach piekła. Proszę bardzo, oto sam mistrz Soros.
Kiedy przestudiujemy publikowaną przez magazyn „Forbes” listę najbogatszych ludzi na świecie i ich rodzin, znajdziemy tam zaledwie czterech Polaków, i to zdecydowanie na dalszych miejscach, niż te, które są zajmowane przez owych prawdziwych właścicieli tego świata. Zmarły niedawno Jan Kulczyk, Zygmunt Solorz, Michał Sołowow, Leszek Czarnecki, Dariusz Miłek, no i warto przy tym podkreślić, że z całej tej piątki jedynie Kulczyk, przynajmniej do czasu gdy niespodziewanie nam zmarł, przez ostatnie lata wykazywał jakiś tam wzrost. Reszta, na czele z Czarneckim, leci na łeb na szyję i nic nie wskazuje, by coś się tu miało zmienić.
A więc, mimo że jako kraj i naród, mamy naprawdę wiele powodów, by się chwalić naszymi osiągnięciami, to jednak gdy chodzi o ludzi, którzy ciężką pracą dorobili się pozycji globalnej, nie bardzo jest nawet o czym rozmawiać. I oto nagle, jeśli dobrze poszukać, okazuje się, że jest w tym wszystkim ktoś, kto wprawdzie nie jest Polakiem, a zaledwie Węgrem, wedle wszelkich danych Polsce życzy jak najgorzej, przez ostatnie lata zrobił naprawdę wiele, by nasz kraj sprowadzić do pozycji klienta wielkich mocarstw, a nas samych zubożyć w stopniu niewybaczalnym, dla którego jednak Polska z całą pewnością jest wciąż terenem bardzo szczególnej aktywności. A przez to jest niewykluczone, że choć nie jest on obywatelem naszego kraju, gdyby się mocno postarać, kiedy dojdzie co do czego, można by było go sądzić właśnie tu. A mowa o człowieku nazwiskiem George Soros, jednym z trzydziestu najbogatszych ludzi na świecie.
O jakiego rodzaju „zasługach” Sorosa dla Polski mówimy? Otóż kiedy w czerwcu 1989 roku doszło do częściowo wolnych wyborów, władzę w kraju objęła koalicja tak zwanej Solidarności oraz nawróconych na liberalizm komunistów, ministrem finansów został Leszek Balcerowicz i rozpoczęło się wdrażanie tak zwanego „planu Balcerowicza”, George Soros był już na miejscu. Wedle wielu opinii, które po latach coraz bardziej robią wrażenie gołych faktów, ów „plan Balecerowicza” to tak naprawdę nic innego, jak oryginalny plan George’a Sorosa, którego celem od początku było doprowadzenie do upadku polskiego przemysłu, ciężkiego rozwarstwienia społeczeństwa i znacznego poszerzenia sfery społecznego ubóstwa. Na czym ów plan polegał dokładnie, możemy tylko spekulować, natomiast jest rzeczą niewątpliwą, że filozofia, która jej autora niosła, sprowadzała się do starego stricte liberalnego przekonania, że jeśli z danego społeczeństwa uda się wygenerować drobną grupę bardzo silnych pod względem finansowym jednostek, to ta właśnie grupa będzie w stanie się zająć całością, a reszta społeczeństwa albo zdoła skorzystać z różnego rodzaju okazji i zostanie dokooptowana do projektu przynajmniej w charakterze elementu aspirującego, albo, że tak to brutalnie ujmę, zdechnie.
A to też przecież jeszcze nie wszystko. Oto, jak powszechnie wiadomo, George Soros to otwarty ateista, który przy różnych okazjach Boga nazywa absurdem, a więc, jak uczy oświadczenie, to również jeden z tych, którzy za swoje podstawowe zadanie uważają zniszczenie chrześcijaństwa, a dokładnie Rzymskiego Kościoła. I oto ten właśnie człowiek wydaje swoje prywatne pieniądze na specjalny przewodnik dla islamskich imigrantów, z mapami, kontaktami i wszelkimi informacjami, które mogą się okazać przydatne. I pewnie nawet byśmy dziś o tym nie rozmawiali, gdyby nie reporter brytyjskiego telewizyjnego kanału Sky News, który w pozostawionych przez przybyłych na grecką wyspę Lesbos ludzi śmieciach nie odkrył owego, napisanego w arabskim języku, przewodnika. Z informacji, do jakich doszło Sky News, wynikało, że to właśnie działacze organizacji o pięknej nazwie „Welcome To Europe”, której właścicielem jest nie kto inny jak wspomniany George Soros, rozdawali zupełnie za darmo owe przewodniki w Turcji. I wystarczy przyjrzeć się działalności owej organizacji, która nawet specjalnie się ze swoją historią nie chowa, by zobaczyć, że ich głównym celem jest właśnie przeprowadzenie każdego z tak zwanych „uchodźców” do dowolnego kraju Unii Europejskiej. Co wskazuje na to, że to z czym mamy do czynienia, to zaledwie znakomicie zorganizowana akcja przesiedleńcza.
A przecież to nie jest pierwszy przypadek, gdy ów szczególny człowiek zaangażował się w niszczenie cywilizacji, którą zwykliśmy nazywać „cywilizacją białego człowieka”. Znamy bardzo dobrze finansowany przez nikogo innego jak tylko Sorosa właśnie projekt, by tym razem w Stanach Zjednoczonych do roku 2016 naturalizować niemal 15 milionów emigrantów. Sam Soros zresztą nie próbuje nawet ukrywać, że jego celem na dziś jest stworzenie „nowej demokratycznej społeczności”, zarówno tu u nas w Europie, jak i w Stanach Zjednoczonych, w celu pozbawienia narodów poczucia tożsamości i odcięcia ich od korzeni, w tym wypadku przez zainstalowanie tu i tam kultury islamu, a tym samym zniszczenie chrześcijaństwa.
Przyjrzyjmy się więc bliżej temu dziwnemu Węgrowi. Urodził się jako György Schwartz 12 sierpnia 1930 roku w Budapeszcie w niepraktykującej rodzinie żydowskiej. Jego mama Erzsébet pochodziła z rodziny prowadzącej z dużym sukcesem sklep z jedwabiem, natomiast ojciec Tivadar był uznanym prawnikiem. W roku 1936 stary Schwartz, jako bardzo zaangażowany esperantysta – a kto wie, czy też nie miłośnik kabały – postanowił całej swojej rodzinie zmienić nazwisko na Soros, co poza oczywistym palindromem, w owym Esperanto tłumaczyło się jako “rozkwitnę”.
Po zakończeniu wojny, kiedy Węgry wyszły spod niemieckiej okupacji, by wpaść pod okupację sowiecką, w roku 1947 George Soros wyjechał do Anglii, gdzie jako bardzo ubogi student zapisał się na studia w słynnej London School of Economics. Tam studiował pod kierunkiem samego Karla Poppera, a potem wszystko już potoczyło się tak jak to zwykle się w tego typu sytuacjach dzieje, włącznie z najsłynniejszym chyba wydarzeniem w biznesowej karierze Sorosa, kiedy to w pamiętną Czarną Środę 1992 roku, dzięki przeprowadzeniu krótkiej sprzedaży funtów o wartości 10 miliardów dolarów, w ciągu jednego dnia George Soros zarobił okrągły jeden miliard dolarów, uzyskując w ten sposób dożywotni tytuł „Człowieka, który obrabował Bank of England”.
Nie będziemy się jednak zajmować tym akurat aspektem kariery Sorosa, podobnie jak też nie widzimy najmniejszego sensu, by analizować, w jaki sposób tak zwana „dobroczynna działalność” owego niezwykłego filantropa doprowadziła go do niemal trzydziestomiliardowego majątku, a to z tej prostej przyczyny, że czytelnicy „Gazety Finansowej” znakomicie wiedzą, jak się skutecznie organizuje tego typu przekręty. Wydaje się natomiast, że nie zaszkodzi przyjrzeć się rodzinnemu życiu bohatera naszej dzisiejszej historii. Być może ona lepiej nawet niż wszystkie anegdoty związane z jego karierą biznesową pokaże nam, z kim tu dziś mamy tak naprawdę do czynienia.
George Soros był żonaty trzykrotnie i dwukrotnie się rozwodził. W roku 1960 ożenił się z emigrantką z Niemiec, sierotą wojenną, o nazwisku Annaliese Witschak. Mimo że sama nie była Żydówką, i studiując samo nazwisko, można by było spoglądać raczej ku jej polskim korzeniom, została z otwartymi rękami przyjęta przez rodziców Sorosa, za co sama ostatecznie urodziła mu troje dzieci. Pierwsze z nich to syn, Robert Daniel, założyciel Centralnego Uniwersytetu Europejskiego w Budapeszcie, jak również całej sieci przeróżnych fundacji działających na rzecz poprawiania kondycji całego świata w Europie Środkowej. W roku 1992, podczas ceremonii w Nowym Jorku, prowadzonej przez rabina Dawida Posnera poślubił ów Robert Daniel niejaką Melissę Robin Schiff. Kolejne dziecko Sorosa, to córka Andrea Soros Colombel, założycielka i prezes tak zwanej Trace Foundation, zajmującej się promowaniem kulturowej tożsamości Tybetu. Andrea jest również założycielem i członkiem zarządu kolejnego – nie bójmy się tego słowa – geszeftu o nazwie Acumen Fund, walczącego z ubóstwem na świecie. Jest też żoną niejakiego Erica Colombela, który nie bardzo wiadomo, czym się zajmuje, ale z całą pewnością nie zajmuje się domem.
Kolejne dziecko Sorosa z pierwszego małżeństwa to Jonathan Tivadar, działacz społeczny i filantrop, współzałożyciel organizacji działającej pod nazwą „Friends of Democracy”, poświęcającą całą swoja energię na rzecz ograniczenia wpływu pieniądza w polityce. Właśnie tak. Ograniczenie wpływu pieniądza w polityce – to jest podstawowy cel „Friends of Democracy”.
W roku 1983 George Soros ożenił się z młodszą od siebie o 25 lat Susan Weber, z którą przeżył ponad 20 lat i z którą miał kolejne dzieci, tym razem synów Alexandra i Gregorego. Alexander zyskuje dziś powszechną sławę jako wybitny zawodowy filantrop i bojownik o sprawy, które – tu cytat – „nie są dziś przedmiotem powszechnej uwagi”. Jest on członkiem zarządu dwóch organizacji, jednej o nazwie „Jewish Funds for Justice”, co – nie mogę się powstrzymać, by tego nie przetłumaczyć – przekłada się na język polski jako „Żydowski Fundusz Sprawiedliwości”, oraz drugiej – „Global Witness”, czyli „Globalny Świadek”. Drugie natomiast dziecko pani Weber-Soros to Gregory James – skromny artysta, a my możemy jedynie przypuszczać, że to pierwszy z tej bandy, który zwyczajnie nie wytrzymał, oszalał i zaczął malować duże kolorowe obrazy.
W roku 2008 Soros poznał swoją obecną żonę, tym razem młodszą od siebie o całe 42 lata Japonkę, Tamiko Bolton, która prowadzi w Internecie sprzedaż witamin i suplementów diety. Jak możemy się domyślać, z sukcesem.
Starszy brat Sorosa, Paul, zanim zmarł w roku 2013, wybitny inwestor i oczywiście jak najbardziej filantrop, prowadził swego czasu kolejną fundację na rzecz „rozwoju młodych Amerykanów”. Jego żoną była Daisy Soros z domu Schlenger, podobnie jak jej mąż, żydowska emigrantka z Węgier, z którą oboje mieli dwóch synów, Petera i Jeffreya. Peter ożenił się z Florą Fraser, córką znanej brytyjskiej pisarki Lady Antonii Fraser, oraz równie znanego polityka Sir Hugh Frasera, ale przede wszystkim przyrodnią córką słynnego brytyjskiego autora Harolda Pintera. Czym się zajmowali na co dzień – nie wiadomo.
Powtórzmy to jeszcze raz. George Soros, człowiek, który jakieś 25 lat, a może i więcej, temu zawitał do Polski i zorganizował nam życie, reprezentuje historię tak bogatą i tak prawdziwie fascynującą, że moglibyśmy ją tu opisywać przez kolejne strony. Ale, jak już powiedzieliśmy, to nie ma sensu. Owa kariera bowiem jest na tyle typowa dla pewnego, ściśle określonego, rodzaju geszeftu, że każde dodatkowe słowo przyprawi nas o ziewanie. Oto bowiem człowiek, który ani nic nie stworzył, ani nie wymyślił, ani nie wyprodukował, ani wreszcie nic nie sprzedał. Oto człowiek, który postanowił, że zrobi interes na globalnej filantropii, a ów interes zostanie poprowadzony z takim rozmachem i w sposób tak bezczelnie bezwzględny, że jego rodzinę, ale również jego samego doprowadzi do miejsca, w którym będzie się mógł przedstawiać, jako jeden z najbardziej zamożnych ludzi na świecie.
Pomyślmy tylko. 30 miliardów dolarów w kieszeni jakiegoś węgierskiego emigranta i jego rodziny, którzy zajmują się wyłącznie uszczęśliwianiem świata. I to uszczęśliwianiem nie przez to, że mu ofiaruje sieć sklepów z eleganckimi ciuchami, czy wyjątkowo smaczną czekoladkę, czy wreszcie komórkowy telefon, który milionom użytkownikom na świecie pozwoli zabić czas w podróży. Nie. Tu mamy do czynienia z uszczęśliwianie tego typu, że jedyne co normalny człowiek jest w stanie z tego zauważyć, to nędzę i niekończącą się beznadzieję.
30 miliardów dolarów wyłącznie za to, że się sprzedało duszę diabłu. I to jest wynik nie byle jaki. I to jest powód dla którego dziś tu rozprawiamy na temat tej dziwnej rodziny. No bo przecież nie to, że jeszcze bardzo niedawno były prezydent Komorowski odznaczył Sorosa Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Zasługi.
Jak się okazuje, zapowiadane spotkanie w Opolu odbędzie się dopiero w styczniu przyszłego roku, o czym będę informował na bieżąco. Natomiast targi w Warszawie i we Wrocławiu są oczywiście jak najbardziej aktualne. Podobnie jak aktualna jest oferta księgarni Coryllusa, gdzie jest do nabycia wspomniane „39 wypraw na dziewiąty krąg”. Szczerze zachęcam: http://coryllus.pl/?wpsc-product=39-wypraw-na-dziewiaty-krag
"I stało się tak. A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre".
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
The Chosen, czyli Wybrani
Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...
-
W związku z aktualnymi tragicznymi zdarzeniami, jakie spadły na naszą Polskę, ogarniają nas najróżniejsze refleksje oraz wspomnieni...
-
W dawnych jeszcze czasach, za gnijącej komuny, ale też później, gdy jakże błędnie zdawało się, że owa komuna odeszła już w komplet...
-
Jako że, jak to mówią Amerykanie, „long time no see”, przyszedł czas, by się odezwać i wytłumaczyć, a jednocześnie dorzucić do tego ki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.