wtorek, 18 sierpnia 2015

Czy na Czerskiej drukują już zaproszenia?

Ani się obejrzeliśmy, gdy minął kolejny tydzień, a my jesteśmy do tyłu z felietonem dla „Warszawskiej”. Serdecznie zachęcam.

Mam nadzieję, że przynajmniej część z nas pamięta, jak już po tym, gdy prezydent Kaczyński zginął w Smoleńsku i jego wielka idea stworzenia tu w naszej części Europy koalicji państw zjednoczonych wokół spraw dla nas wręcz żywotnych, w sposób oczywisty i naturalny umarła wraz z nim, w Gruzji, a więc kraju bezpośrednio dla Polski sojuszniczym, doszło do wyborów, gdzie stawką było to, czy Gruzja pozostanie niepodległa, czy wpadnie w łapy Moskwy. Mam też nadzieję, że wciąż pamiętamy – bo to jest coś, czego zapomnieć nie można – jak owe wybory wygrała partia o, w opisywanym przez nas kontekście, szyderczej nazwie „Gruzińskie Marzenie”, na której czele stał najbogatszy człowiek w Gruzji i jeden z najbogatszych ludzi na świecie, w sposób jednoznaczny przedstawiciel imperialnej polityki Władimira Putina, Bidzina Iwaniszwili.
Ale mam też nadzieję, że wielu z nas wciąż pamięta cały kontekst tamtych wyborów i jego upiorną wręcz symbolikę. Informowały o tym również najbardziej oficjalne media, jak to ów Iwaniszwili, od czasu, gdy kilka lat wcześniej wrócił z Moskwy do Tbilisi, zamieszkał w wielkim szklanym pałacu na wzgórzu, skąd miał widok na całe miasto i przez lata, bardzo cierpliwie i w milczeniu, czekał na moment, gdy będzie mógł zejść na dół i poczuć ów „zapach napalmu o poranku”.
No i przyszedł ten dzień, partia prezydenta Saakaszwilego doznała bolesnej porażki i z tej właśnie okazji do Tbilisi udał się sam Adam Michnik, by wspólnie z „gruzińskimi przyjaciółmi” świętować owo „zwycięstwo nad faszyzmem”. Nie wiem, jak inni, ale ja do dziś pamiętam i już nigdy nie zapomnę tego dnia, kiedy w „Gazecie Wyborczej” ukazała się korespondencja wspomnianego Michnika z Tbilisi, gdzie ten, pełen radosnego uniesienia, opisywał radość na ulicach miasta, szczęśliwe twarze młodych dziewcząt i chłopców i cytował ich słowa wyrażające satysfakcję, że ów faszystowski koszmar zgotowany Gruzinom przez prezydenta Saakaszwilego się skończył. „Widziałem gruziński cud; widziałem Tbilisi, miasto w stanie łaski” – pisał Michnik, po to, by w tym wzruszeniu zajechać na to tbiliskie wzgórze i przeprowadzić rozmowę z owym pogromcą faszyzmu. Pamiętam to i tego już nie zapomnę.
Dziś, kiedy Andrzej Duda objął swój urząd, ten sam Adam Michnik ogłosił, że dla Polski nastały czasy trudne i niebezpieczne, bo oto w naszej części Europy powstaje kolejna, obok Rosji Władimira Putina i Węgier Victora Orbana, faszystowska dyktatura. A ja sobie tylko myślę, że tam na Czerskiej nastroje od lat są takie, że gdyby nagle jakimś szatańskim cudem okazało się, że wspomniany Bidzina Iwaniszwili odkrył w sobie jakieś polskie korzenie i za pięć lat polityczną władzę w Polsce przejął jego ruch o nazwie „Polskie Marzenie”, Adam Michnik, Jarosław Kurski i Seweryn Blumsztajn jako pierwsi pospieszyliby z gratulacjami, a „Gazeta Wyborcza” uczciłaby owo wyrwanie Polski z łap faszyzmu specjalnym wywiadem z nowym prezydentem.

Przypominam uprzejmie, że moje książki można kupować w księgarni pod adresem www.coryllus.pl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...