poniedziałek, 22 września 2014

O białoczerwonej radości i szaliku upapranym krwią

Skończyły się mistrzostwa świata w piłce siatkowej, Polska zdobyła najwyższy tytuł, a ponieważ w naszym domu minione tygodnie, głównie za podpuszczeniem naszej starszej córki, jedynego prawdziwego kibica w rodzinie, były wypełnione tą walką, bardzo się cieszmy, jesteśmy pełni narodowej dumy i patriotycznych uniesień, myślę, że czytelnikom tego bloga należy się jakiś komentarz. Otóż mam tu trzy refleksje i proszę bardzo o potraktowanie ich bardzo, bardzo poważnie, niemal jako deklarację.
Przede wszystkim uważam, że, wbrew lansowanej przez reżim narracji, wielkie słowa uznania należą się telewizji Polsat, a osobiście jej właścicielowi, Zygmuntowi Solorzowi, za to, że on, jako jedyny, najpierw rozpoznał rangę wydarzenia, zainwestował w nie swoje własne pieniądze, a na zamknięcie całego wydarzenia, rezygnując z możliwości dodatkowego, jestem pewien, że wcale nie tak małego zarobku, poświęcił swoje biznesowe aspiracje na rzecz interesu publicznego. Ja zdaję sobie oczywiście sprawę z nastroju, jaki zapanował w społeczeństwie, nastroju skierowanego diabli wiedzą dlaczego przeciwko osobie tu najmniej winnej, niemniej powtarzam: moim zdaniem, gdyby nie Solorz, my byśmy tych mistrzostw najpewniej w ogóle nie mieli, i to nie tylko w formie choćby i płatnej transmisji. Gdyby nie Solorz, całość wydarzenia wpadłaby w ręce Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego i dziś jedyne co by na nas czekało, to kolejny tydzień w towarzystwie premier Kopacz.
Druga refleksja dotyczy już samej polskiej drużyny. Otóż ja pamiętam, jak owe mistrzostwa dopiero startowały i cały naród był skupiony na debacie dotyczącej nieobecności w drużynie naszego najlepszego zawodnika Bartosza Kurka, i w pewnym momencie pojawiła się opinia, że jeśli Polska drużyna zostanie z tych mistrzostw wyeliminowana, wszyscy będą mówić, że jaka to strata, że Antiga nie wystawił Kurka, natomiast jeśli Polska odniesie sukces, o Kurku nikt już nie wspomni jednym marnym słowem. I to jest to, co mi dziś chodzi po głowie. Ów biedny Kurek: wspaniały siatkarz, wybitny zawodnik, zasłużony reprezentant Polski, który wyłącznie przez swoją tępą dumę i nieopanowane gwiazdorstwo nie może być dziś częścią owej narodowej radości, razem ze swoimi kolegami Zagumnym, Możdżonkiem, czy Ignaczakiem. Biedny Kurek. Jakie to straszne tak bardzo źle ocenić sytuację! I to jeszcze przy takim poziomie zawodowstwa.
No i wreszcie refleksja trzecia i ostatnia. Wczoraj do Katowic przybył ten dziwny człowiek z tą jeszcze dziwniejszą kobietą, próbując ukraść polskiej reprezentacji ich show. Z tego co widzę, zrobili to dość skutecznie… i choć nie całkiem na szczęście, to jak na nich, owszem – dość skutecznie, kierując choćby rozżalenie kibiców przeciwko Bogu ducha winnemu Solorzowi. Patrzę więc na nich, jacy oni są dziś szczęśliwi, pełni satysfakcji i białoczerwoni, i nagle sobie przypominam ową potężną konstrukcję, która dziś stoi na Krakowskim Przedmieściu, w miejscu tamtego świętego krzyża, tylko po to, byśmy sobie wszyscy mogli po raz tysięczny obejrzeć zdjęcie premiera Mazowieckiego z tymi jego bezsensownie rozczapierzonymi palcami i posłusznie zechcieli rozpocząć świętowanie jakiejś podobno wolności. On zresztą o tej wolności jak najbardziej wczoraj wspomniał. Nie mógł się powstrzymać i wspomniał, by nikt nie miał wątpliwości, po co to wszystko. I teraz sobie już tylko myślę, że będzie pewnie tak, że umrą i on i ona, i zapewne umrę i ja, ale dobrzy ludzie i tak doczekają dnia, kiedy historia odda sprawiedliwość tym wszystkim, którzy umarli przed nami, w tamten sobotni poranek. A jeśli wszystko rozwinie się tak, że ten nasz świat ulegnie takiemu zepsuciu, że o żadnej sprawiedliwości tu na ziemi mowy być nie może, i tak ostatecznej sprawiedliwości moce piekielne nie przemogą. I ci co mają spłonąć – spłoną. Choćby i razem z tymi swoimi szalikami, tym razem trzymanymi bardzo odpowiednio, górą ku górze, a dołem do dołu.

Do ukazania się kolejnej książki, jak najbardziej w temacie, mamy jeszcze dobry miesiąc, jednak księgarnia Coryllusa jest jak najbardziej czynna i wystarczy zajść, rzucić okiem, kliknąć i mamy co czytać na coraz już dłuższe wieczory. Zachęcam gorąco: www.coryllus.pl. Proszę też niezmiennie i bardzo gorąco o wspieranie tego bloga. Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...