Dziś, w ramch uzupełniania przekazu, chciałbym przedstawić tekst, który bliźniaczo z poprzednim zamieściłem w Salonie24. Jeśli i on otrzyma zero komentarzy, oczywiście przeżyję to, natomiast nie jestem pewien, czy się nie zaniepokoję. No ale próbujmy.
Zwykle, jeśli w ogóle biorę to do ręki, to wyłącznie z trzech względów, z których żaden akurat nigdy nie stał u początku owego projektu. Pierwszy to taki, by ten chłopak, czy dziewczyna, którzy z rozdawania tego czegoś żyją, nie musieli marznąć i szybciej mogli wrócić do domu, drugi, to ten, by zmniejszyć liczbę potencjalnych owej agresji ofiar, a trzeci, by mieć tę przyjemność, jaką niezmiennie odczuwam, kiedy wrzucam tę kupę papieru do najbliższego kosza na śmieci. Dziś rano jednak, kiedy wracałem tramwajem z lekcji, rzuciłem okiem na półeczkę, gdzie zwykle są wkładane poszczególne egzemplarze „Metra”, i od razu uderzył mnie wielki tytuł: „Papież marzeń według młodych katolików”. Zobaczyłem ową zapowiedź i w jednej chwili wiedziałem, że z tego tytułu powstaną dwa teksty. Oba napiszę zaraz po powrocie do domu, jeden z nich umieszczę na swoim blogu, a drugi tu, w Salonie24. Oba będą się zaczynały identycznie, niemniej każdy z nich traktować już będzie o czymś zupełnie innym.
O co chodzi? Otóż tytuł, jaki Agora uznała za najlepszy do tego, by przyciągnąć uwagę zdążających z samego rana do pracy Polaków nie jest niczym specjalnym. To jest zaledwie kolejny etap akcji, jaką System uruchomił po zapowiedzi abdykacji Ojca Świętego Bendykta XVI, a którą to akcję z właściwym sobie zapałem podjęli wszyscy, poczynając od lisowego „Newsweeka”, a kończąc na jak najbardziej naszej „Gazetę Polską”. Powiedzmy sobie może, o jakiej akcji mowa. Chodzi mianowicie o to, by ową rezygnację pokazać z jednej strony, jako porażkę współczesnego Kościoła, z drugiej, jako wielką szansę na to, by po odejściu Benedykta, Kościół Katolicki dokonał odpowiedniej ekspiacji za wszystkie krzywdy uczynione postępowi, i wreszcie przyjmie optykę, jaką od lat proponuje mu współczesny świat, a wszystko to podlane najbardziej podłym sosem medialnej sensacji.
Początek, o czym zresztą już tu pisałem, był utrzymany w atmosferze nieukrywanej wściekłości, że oto Benedykt XVI ogłasza abdykację, i to ani nie pytając nikogo o zdanie, ani nie ogłaszając wcześniejszych konsultacji, ani choćby nie zamawiając właściwych sondaży wśród osób wierzących, którzy z całą pewnością liczyli na to, że on im będzie papieżował aż do śmierci. Doszło wręcz do tego, że Agora – ta sama, która dziś, językami wytypowanych przez siebie umyślnych, przedstawia swoje życzenia odnośnie tego, jaki ma być nowy papież – zamówiła nawet specjalne badania, gdzie zapytano Polaków, czy papież miał prawo zrobić to, co zrobił.
Dziś, widząc prawdopodobnie, że to wszystko jest niczym walenie grochem o ścianę i łbem o beton, System zmienił taktykę, przybrał minę poważnego doradcy i zaczął nas pouczać, pokazując jednocześnie, co nam grozi, jeśli z tych dobrych nauk nie zechcemy skorzystać. Przy okazji, przedstawił nam listę najlepszych spośród wszystkich kardynałów, kandydatów, i zachęcił nas, byśmy absolutnie demokratycznie, bez jakichkolwiek nacisków wybrali jednego z nich. I to jest etap, który tak zgrabnie się ujawnił w dzisiejszym wydaniu dziennika „Metro”. Przyłazi więc ta banda wynajętych, deklarujących swoje przywiązanie do Kościoła, przygłupów i mówi, że nowy papież powinien więcej korzystać z Twittera, że powinien być gotów wyjaśnić wszystkie seksualne afery, musi być skromny i mieć dystans do siebie, no i koniecznie musi „mówić wiernym o swoich relacjach z Bogiem”. Tak, zwłaszcza to. Powinien mówić wiernym „o swoich relacjach z Bogiem”.
Jest jeszcze jednak coś więcej na otwierającej dzisiejsze wydanie „Metra” stronie. Otóż mamy piękne zdjęcie siedzącego na kanapie i trzymającego w ręku papieską mitrę człowieka, siedzącego obok na podłodze pieska, a pod spodem podpis: „Kolumbijskiemu krawcowi trafiła się nie lada fucha. 43-letni Luis Abel Delgado z miasta Cali w zachodniej części kraju, wysoko Andach, został wyznaczony przez watykańskich urzędników do uszycia stroju dla nowego papieża”.
A ja już tylko chciałem powiedzieć, że nie mam najmniejszych wątpliwości, że oni wszyscy są zwyczajnie opętani. Czytam o tym, jak to temu „kolumbijskiemu krawcowi trafiła się nie lada fucha” i dochodzę do wniosku, że te wszystkie nasze nędzne spekulacje odnośnie tego, czy oni są jeszcze tylko głupi, czy może już tylko źli, są funta kłaków warte. Tu nie wchodzi w grę ani jedno ani drugie. Mamy tego krawca w papciach, tę kanapę, obok tę figurkę Matki Boskiej, nawet i tego pieska, grzecznie siedzącego przy jego nogach i ten tekst: „nie lada fucha”. No to jest, stary, kurwa, fucha nie lada! Wyobrażasz sobie, stary, kurwa, ile on za to wziął? I pomyśleć, kurwa, że zwykły krawiec, kurwa.
To nie jest, zło. To nie jest głupota. To jest diabeł w całej okazałości.
Kto miał okazję, zobaczył wczoraj w telewizji tę uroczystość. Mówię o okazji, bo to naprawdę była chwila. Zamknięto te drzwi i nastąpił koniec. Jeszcze wcześniej można było ujrzeć ten biały helikopter, jak odlatywał po raz ostatni. Można było zobaczyć ten helikopter i usłyszeć ów przejmujący krzyk wiernych. I to też była zaledwie chwila. To był moment. Watykan został pusty. I znów ożyje za parę dni. I nit nie wie, kim będzie człowiek, który tam zamieszka. Ani oni, ani my. Jedno jednak wiemy na pewno. On przyjdzie i założy na siebie piękny – on będzie z całą pewnością piękny – strój, który z myślą o Nim i o nas powstaje w dalekiej Kolumbii. W ramach tej fuchy. Fuchy, której charakter w tych durnych pałach się nie jest w stanie zmieścić już nigdy, nawet, kiedy będą już szczęśliwie dla nas zdychać. On się tam nie zmieści dokładnie tak samo, jak nie jest w stanie się tam zmieścić cała prawda o tym, co się stało wczoraj. Kiedy ten helikopter odleciał, a te drzwi się zamknęły.
Już naprawdę na sam koniec chciałbym wrócić do początku tego medialnego spisku. Kiedy oni usłyszeli tę wiadomość i struchleli. Tam oczywiście musiał być i strach i wściekłość, ale oprócz tego jeszcze owo kompletne niezrozumienie. Jak można było tak nagle, ni stąd ni z owąd, bez żadnych nacisków, bez żadnych widocznych interesów, odejść? Wstać i wyjść. I jeszcze przy tym bezczelnie coś tam mruczeć o Duchu Świętym.
Kto wie, czy to nie o to chodziło temu, który w swojej wypowiedzi dla Agory apelował o to, by nowy papież jednak zechciał go informować o swoich sprawach z tym no… jak mu tam? Bogiem. I żeby człowiek w przyszłości nie był tak ordynarnie zaskakiwany.
Przepraszam za to, że nie ma dziś nowego tekstu, ale pewne niespodziewane zdarzenia trochę mnie nadwyrężyły psychicznie i nie bardzo jestem w stanie się skoncentrować na pracy. Mam nadzieję, że spotka mnie z Waszej strony zrozumienie, no i że ten blog wciąż będzie tak jak dotychczas traktowany z życzliwością. Dziękuję.
Przepraszam za to, że nie ma dziś nowego tekstu, ale pewne niespodziewane zdarzenia trochę mnie nadwyrężyły psychicznie i nie bardzo jestem w stanie się skoncentrować na pracy. Mam nadzieję, że spotka mnie z Waszej strony zrozumienie, no i że ten blog wciąż będzie tak jak dotychczas traktowany z życzliwością. Dziękuję.
Dzięki, że przypominasz o tym momencie satysfakcji, gdy system wydawał się pogubiony abdykacją papieża. Muszę powiedzieć, że dla mnie Twój blog jest pewną ostoją, gdyż sam w pierwszej chwili nie wiedziałem, co myśleć o tym wydarzeniu. Widzę jednak wokół siebie, że nie jest lekko. Wielu wierzących nie wiedziało i do dziś nie wie, co o tym myśleć, i dało się zakrzyczeć przez wojujących ateistów i ich agresywne komentarze. Ja jednak sobie już to poukładałem i jestem spokojny.
OdpowiedzUsuńMiałem okazję obejrzeć ten przelot białego helikoptera i nie wiem dlaczego, ale poczułem wzruszenie. Dziwny jest człowiek.
Co do komentarzy, to muszę powiedzieć, że czytam wszystkie teksty, ale nie zawsze mam coś do dodania. I nie zawsze jest ta chwila, by swoim myślom nadać jakąś formę odbiegającą od standardowego "Dzięki za świetny tekst". Oczywiście, też chciałbym, by więcej osób komentowało. Nie wymieniając konkretnych nicków - często trafiają się na prawdę fajne komentarze syntezujące różne tematy w 2-3 zdaniach. Mi tej umiejętności brakuje, tym bardziej chętnie te komentarze czytam.
OdpowiedzUsuń@filozof grecki
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się moimi uwagami. Ja mam tu cały czas oko na to co się dzieje na tym blogu, i wiem, że jesteście ze mną. A to, że tych komentarzy brakuje, to owszem bywa deprymujące, ale nie traktuje tego jako jakiegoś problemu.
Jestem na Twoim blogu pierwszy raz (na pewno nie ostatni)ale z tego co czytam cieszę się, że nie tylko ja mam takie odczucia. Sprawia mi przyjemność czytanie "skanalizowanych formalnie" myśli świadczących o zdroworozsądkowym widzeniu rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńÓw Luis Abel Delgado ma swoją stronę. Tam w oczy rzuca się tytuł "Sastre Oficial del Papa Benedicto XVI", widniejący tuż pod jego nazwiskiem. Nie znam hiszpańskiego ale znalazłem w słowniku, że "sastre" to krawiec, a "oficial" to: oficjalny, urzędowy. Czyli tak jakby coś więcej niż jednorazowa fucha.
OdpowiedzUsuńWiem, że obyłoby się bez tej informacji ale z innych przyczyn zaintrygowała mnie osoba tego krawca. Rok temu obejrzałem film o Kolumbii, o ekspansji Wiary, takiej wręcz rechrystianizacji kraju. (Oni tam mają lewicową partyzantkę utrzymującą się z handlu narkotykami, jest więc komu się nawracać.) Pomyślałem, że może ten Luis Abel Delgado to wcale nie taki farciarz. Wygląda na to, że nie.
Cóż, ja pamiętam jak martwiłem się o Kościół po śmierci (a nawet przed nią) Jana Pawła II. Media straszyły (a raczej wyrażały taką nadzieję) że teraz przyjdzie ktoś nowy, postępowy, energiczny. Zniesie celibat, zalegalizuje konkubinaty i marihuanę.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nic takiego się nie stało, a postępowcy dostali prztyczka w nos.
Tym razem też jestem spokojny.
A decyzja o abdykacji pomimo że była jakimś tam zaskoczeniem nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia. Naprawdę, tego dnia byłem spokojny.
A co do dziennikarstwa i "trafiającej się nie lada fuchy" to to już jest dno. Leżą i niże się nie da.
@Jojes
OdpowiedzUsuńTo super, że nas tu znalazłeś. Nie odchodź.
@2,718
OdpowiedzUsuńJa też go od razu sprawdziłem. Przyznam, że tylko po to, by sprawdzić, czy oni nie zrobili jakiegoś błędu w nazwisku. No i przy okazji zobaczyłem, że to jest ktoś, kto nie spadł nagle z księżyca. Co tu dużo gadać. Banda opętanych cymbałów..
@yesfan
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja też mam od czasu do czasu takie myśli - że niżej się nie da. No i wtedy pojawia się coś jeszcze lepszego.
@Toyah
OdpowiedzUsuńIm tam się teraz telefony urywają. Ta fucha zaprząta im myśli w pełni. Czy piszą o Watykanie, skokach narciarskich, rekordzie zjedzonych pączków czy dwugłowym cielaczku spod Siemiatycz.