niedziela, 6 września 2009

Walkower

Jedynym kibicem w naszej rodzinie jest starsza Toyahówna. Wprawdzie jej pasja jest tak szczera, że mogłaby starczyć za całą rodzinę, ale fakt pozostaje faktem. Gdyby nie ona, nie mielibyśmy pojęcia, że polscy piłkarze grają swój kolejny mecz ostatniej szansy i, w najlepszym wypadku, sobotni wieczór spędzilibyśmy oglądając US Open.
A więc było jak było i po uroczystym odśpiewaniu hymnu 'Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało', wpadłem do Salonu, zobaczyć, co słychać. Widząc, że pierwsze kilka miejsc zajmuje ten sam tekst, zatytułowany albo 'Polska - Irlandia 1:1', albo jakoś podobnie, zszedłem na dół do FYM-a i tam dopiero trafiłem na news! Oto mój sport! Oto ten thrill!
Wśród komentatorów pojawił się nagle Rafał Ziemkiewicz - dziennikarz nawet nie kultowy, ale kult sam w sobie - i jednym krótkim tekstem, w imieniu całego profesjonalnego dziennikarstwa, popełnił harakiri. I to tekstem, za który nie wziął ani grosza.
Powiem szczerze, że wierzyłem, że walka między blogerami, a zawodowcami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...