sobota, 14 kwietnia 2018

Jeszcze o hejcie i o psach, które udają ludzi


      Z prowadzeniem bloga na blogspocie, wiąże się cała kupa korzyści, wśród nich i ta, że jest to platforma amerykańska i nie ma absolutnie żadnego sposobu, by człowiek czuł się zagrożony, że nagle komuś się jego pisanie nie spodoba i całą tę robotę w jednej chwili jasny szlag trafi. Niestety ów brak cenzury powoduje też, że pojawił się pewien bardzo poważny kłopot sprowadzający się do tego, że nie ma praktycznie sposobu, żeby niegrzeczynych komentatorów wyrzucić stąd na zbity pysk. Oczywiście pewien sposób kontroli – niestety w znacznym stopniu automatyczny – istnieje i polega na tym, że raz na jakiś czas niektóre komentarze trafiają do tak zwanego spamu. Ponieważ jest to system realizowany w sposób automatyczny, bardzo trudno jest się zorientować jakie nim rządzą reguły, a wzwiązku z tym zadzrza się, że obok autentycznego spamu wpadają też tam niekiedy komentarze, które spamem nie są. Niektóre komentarze więc automatycznie wpadają w spam, a ja często przez całe tygodnie nie mam o tym pojęcia.
     I, proszę sobie wyobrazić, że właśnie dziś zajrzałem do działu oznaczonego na blogspocie przy pomocy nazwy „spam” i ku memu zdziwieniu znalazłem tam dziesiątki komentarzy wysyłanych do mnie niemal codziennie przez komentatorkę podpisującą się nickiem „Roxana”, a sprowadzających się do informacji, że jestem idiotą. Nie wiem dokładnie od kiedy owe komentarze tu przychodzą, ale z tego co zdążyłem zauważyć, to się dzieje niemal codziennie i chyba jakoś tak od lutego.
        Daję słowo, że nie mam pojęcia, jak to się stało, że system zawiesił się na tej „Roxanie”, ale faktem jest, że ja od dwóch już chyba miesięcy praktycznie otrzymuję te komentarze i nie wiem, że to się w ogóle dzieje.
       Opowiem może, jak to się stało, że w ogóle zauważyłem tę Roxanę. Otóż miałem dziś lekcję z jednym z moich uczniów, w pewnym momencie rozmowa zeszła na Internet, ja mu opowiedziałem o hejcie, jaki na mnie spada niemal codziennie, głównie w postaci maili, i w tym momencie zajrzeliśmy do spamu… a tam – dziesiątki komentarzy od owej Roxany, jak mówię, sprowadzających się wyłącznie do bluzgów. Powiem szczerze, że w pewnym momencie doznałem szoku – również zdziwiony, jak to się stało, że blogspot nagle się zawziął na tę Roxanę – ale już po chwili moja myśl wróciła do podstawowego pytania, z kim człowiek ma do czynienia, kiedy postanowi zacząć się udzielać przez Internet właśnie. No i nagle przypomniałem sobie ów niezwykły wręcz obrazek z, amerykańskiego jak najbardziej, New Yorkera. Polecam gorąco. Jak ktoś nie wie, o co chodzi, niech sobie wpisze w google translate. Ja tak zawsze robię, kiedy tu jakiś mądrala wrzuci coś po niemiecku.
       Za chwilę jadę do Warszawy na Targi Wydawców Katolickich i zostaję tam do końca. Ponieważ również dziś wieczorem Tottenham gra z City, zabieram ze sobą laptop, co oznacza, że jeszcze dziś tu wpadnę. A zatem, do zobaczenia. Wszelkie potrzebne informacje pod wczorajszą notką.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...