sobota, 26 marca 2016

Onet, czyli Gosia jest już dużą dziewczynką

Parę dobrych lat temu napisałem tekst zatytułowany „O tym, jak Moe Green kupił sobie Onet”, w którym, opierając się na i informacjach z tak zwanych „źródeł dobrze poinformowanych”, chciałem zwrócić uwagę na fakt, że Axel Springer, wyrzucając lekką ręką z kieszeni okrągły miliard złotych na wykupienie projektu kontrolowanego przez bandę bezczelnych gówniarzy, dla których to, kto im płaci, jest rzeczą pozbawioną najmniejszego choćby znaczenia, zrobił najgorszy interes w całej swojej karierze. Mają bowiem Niemcy ten swój Onet, ciągną z niego oczywiście co się da, natomiast o tym, żeby choć przez chwilę poczuć ów urok władzy, mowy być nie może, bo Gosia, Arek, Sławek i Marcin nie pozwolą, by im się Niemcy do zabawy wpieprzali.
A wszystko zaczęło się od tego, że przed Bożym Narodzeniem 2013 roku na głównej stronie wspomnianego Onetu ukazało się zdjęcie przedstawiające hitlerowskich żołnierzy przy świątecznej choince i tekst opowiadający o tym, jak to naziści podobnie do niektórych z nas, również kochali Pana Jezusa. Zdjęcie wywołało pewne poruszenie, a główne ostrze krytyki za uprawianie antypolskiej propagandy zostało skierowane przeciwko niemieckiemu właścicielowi Onetu. Ponieważ ja, jak mówię, miałem informacje, że Niemcy na politykę prowadzoną przez Gosię, Arka, Sławka i Marcina mają mniej więcej taki sam wpływ, jak Moe Green miał na swoje hotele, zanim został zamordowany przez Michaela Corleone, uznałem za stosowne zasugerować, że my nasze pretensję powinniśmy kierować nie do Niemców akurat, tylko właśnie do tej bandy krakowskich japiszonów, których intencje są nam wprawdzie nieznane, ale to oni jak najbardziej postanowili się z nami drażnić.
Minęły trzy lata i oto Onet opublikował coś takiego:


Przyznaję, że nie mam pojęcia, kiedy i jak długo to tam wisiało, czy był jakaś interwencja, czy może wszystko zostało przeprowadzone od początku do końca, faktem jest jednak to, że czy to Gosia, czy też Arek, a może Marcin, lub Sławek uznali, że zrobią na nas odpowiednie wrażenie, publikując zdjęcie polskich kobiet prowadzonych przez niemieckich żołnierzy na śmierć, z sugestią, że one polazły z nimi do tego lasu, żeby sobie poużywać. Nasza koleżanka, Klara Brodacka, komentująca tu swego czasu bardzo często i z prawdziwym talentem, na owym zdjęciu rozpoznała mamę swojego męża, Marię Brodacką, która została rozstrzelana w Palmirach za pomoc Żydom, i potwierdziła, że to właśnie zdjęcie ukazuje ów moment, kiedy teściowa jej jest prowadzona przez Niemca na śmierć. Tymczasem Arek, Marcin, a może Gosia, lub Sławek postanowili nam wytłumaczyć, że to wcale tak nie było, że ten las miał zupełnie inne przeznaczenie, zwłaszcza gdy chodzi o relacje Niemców z polskimi kobietami.
No i tu pojawia się pytanie, czemu oni to robią. Czemu Gosia ze Sławkiem się z nami w taki sposób zabawiają i czemu robią to z takim zaangażowaniem? Bo dlaczego Axel Springer nie interweniuje, to ja już wiem. Gdyby on powywalał tych gówniarzy na zbity pysk i na ich miejscu posadził jakąś Gerdę i Hansa, podniósłby się taki wrzask, że Niemcy nas biją, że firma by się z tego nie podniosła. A więc patrzą tylko jak ci folksdojcze robią sobie jaja i pewnie coś tam z tego próbują dla siebie wyciągnąć. O tak! Tu nie ma najmniejszej wątpliwości. Oni z całą pewnością nie pozwolą sobie na to, żeby jakoś tego uśmiechu losu nie wykorzystać.
A więc wygląda na to, że zostaliśmy otoczeni na czysto. Co więc możemy na tę okoliczność poradzić. Otóż ja nie wiem, jakie są możliwości prawne, gdy chodzi o firmę o takiej pozycji jak Onet, ale moim zdaniem najlepiej by było, gdyby rodzina tej pani na zdjęciu pozwała ich w taki sposób, by oni to poczuli. Zakładam jednak, że to jest sprawa nie do przeprowadzenia. Nie tu w Polsce. W tej sytuacji zatem pozostaje już tylko apelować do polskiego rządu, by problem Onetu załatwił podczas bezpośrednich rozmów z Niemcami. Jestem pewien, że to jest o wiele krótsza piłka, niż się wydaje. Wystarczy przypomnieć sobie, jak zgrabnie podczas bezpośrednich rozmów z kanclerz Merkel Donald Tusk rozegrał dla siebie problem „Faktu”, wyrzucając stamtąd najpierw Warzechę, a chwilę potem samego Jankowskiego. Można podejrzewać, że przynajmniej gdy chodzi o Niemców, to jest zawsze najbardziej skuteczny kierunek. Dla nich wolność mediów to podstawa.

Gdyby ktoś szukał dorogi, to księgarnia, w której można kupic moje książki znajduje się pod adresem www.coryllus.pl.

1 komentarz:

  1. Korzystałem z ONETU głównie dla równowagi informacyjnej.
    Od czasu jak zatrudnili Lisa całkowicie ich bojkotuję.
    Ich niezmienny cel to zniszczenie polskiego Kościoła Katolickiego.
    Wiktor

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...