piątek, 12 lutego 2016

Gdy pedofile wzięli się za Kościół Katolicki

Dziś dla odmiany nieco wcześniej. Oto mój dzisiejszy felieton z „Warszawskiej Gazety”. Szczerze polecam.

Nadszedł luty, a z nim kolejna uroczystość wręczenia Oscarów i już dziś wiemy, że jednym z głównych kandydatów do nagród jest film o pedofilii w Kościele Katolickim. Ktoś powie, że nie pierwszy to raz i nie ostatni, kiedy oni się biorą za nas, więc nie ma o czym gadać. Tym razem jednak sprawa jest o tyle poważna, że, jak głosi wieść, tym razem podobno w walkę z Kościołem postanowiono zaangażować tak duże pieniądze, by ów temat podnieść na popkulturowy poziom dotychczas nieznany. Wiele wskazuje na to, że tym razem wynajęto takiego reżysera, takich scenarzystów, takich aktorów, by już nikt na świecie nie miał najmniejszych wątpliwości, że jedyny sens dalszego funkcjonowania Kościoła Powszechnego jest to, by dostarczać seksualnych uciech proboszczom i biskupom.
A ja już się tylko zastanawiam, jak by to było, gdyby ktoś zechciał nakręcić film o słynnym chórze chłopięcym z Poznania – żyjemy w Polsce i rozmawiamy tylko o Polsce – którego dyrektor, Wojciech Krolop, człowiek przez dziesiątki lat hołubiony nie tylko przez lokalne środowisko, ale przez najwyższe organy polskiego państwa, przez te same dziesiątki lat wykorzystywał seksualnie śpiewające w jego chórze dzieci. Mówimy o człowieku, który stanowiąc przez wiele lat istotną część lokalnego towarzystwa, był też częścią międzynarodowej siatki pedofilskiej, a kiedy został ostatecznie aresztowany i skazany, rodzice gwałconych przez niego chłopców, wystąpiły w jego obronie, obawiając się, że kiedy on odejdzie, kariera tych dzieci będzie zagrożona. O człowieku, którego pogrzeb, kiedy wreszcie zmarł na AIDS, ściągnął tłumy.
A może by tak nakręcić film o słynnym psychologu dziecięcym Andrzeju Samsonie, jak głosi jego oficjalny życiorys „jednym z pionierów polskiej psychoterapii”? Człowieku, którego zdanie na tematy od psychologii do bieżącej polityki, przez wiele lat stanowiło treść telewizyjnego przekazu i było na tyle istotne, że bez niego, przez wiele kolejnych lat, nie można było przeżyć dnia, a który, jak się nagle okazało, od wielu lat seksualnie wykorzystywał będące pod jego opieką dzieci, i który również, podobnie jak jego kumpel, Wojciech Krolop, stanowił część międzynarodowej szajki pedofilskiej.
Dziś już obaj nie żyją. Krolop, jak już wspomnieliśmy, zabity przez HIV, którego sam sobie wymodlił, a Samson, niewykluczone, że zatłuczony przez współwięźniów. Ich historia, choć tak bardzo fascynująca, została ukryta w mrokach czarnej współczesności. I niech nikt nam nie próbuje wmówić, że za tym stoi Kościół Katolicki. Niech nikt nie próbuje wbić nam do głowy owego kłamstwa, że gdyby nie powszechnie rozpoznany upadek Kościoła, świat byłby tak piękny, jak sam Pan Bóg go sobie wymyślił.
Film, który stał się powodem do napisania tej notki, nosi w polskim tłumaczeniu tytuł „Spotlight”. W pierwszej chwili uznałem, że to błąd. Uznałem, że o wiele lepiej wyglądałoby coś typu: „Pozwólcie dziateczkom…”. Otóż nie. „Spotlight” jest idealny. Najlepiej jest pozostać w niewiedzy do końca.

Kto wie, ten wie, tych jednak, którzy nie wiedzą informuję, że w księgarni pod adresem www.coryllus.pl jest do kupienia fantastyczna wręcz opowieść księdza Tokarzewskiego pod tytułem „Straż przednia”. Polecam serdecznie, a jeśli komuś przy tej okazji wpadnie w oko któraś z moich książek, nie pożałuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...