niedziela, 30 listopada 2014

O Systemie i jego sługach złych i gnuśnych

Przez swój paniczny strach przed naruszeniem ciszy wyborczej i, konsekwentnie, konieczność zapłacenia miliona złotych kary, postanowiłem nie publikować żadnych tekstów na blogu, które mogłyby zostać potraktowane, jako polityczne agitki, zamieściłem krótką notkę, w której zaledwie poinformowałem, że na targach poszło nam wyjątkowo dobrze i zaprosiłem na najbliższy weekend do Wrocławia. Tymczasem, przede wszystkim czytam, że zarówno „Gazeta Wyborcza”, jak i TVN24 najbardziej bezczelnie naruszają ciszę wyborczą, w dodatku na głównej stronie Salonu polityczna debata trwa w najlepsze, a zatem uznałem, że nie mam się czego bać i mogę gadać, co mi slina na język przeniesie.
W tej sytuacji, przedstawiam dłuższy tekst o Systemie i jego sługach, który wysłałem ostatnio do „Warszawskiej Gazety” i który, jak się domyślam, został opublikowany w jej najświeższym wydaniu. Jeśli ktoś, przeczytawszy go uzna, że ja zachęcam głosowanie w dzisiejszych wyborach na czy to Sośnierza, czy Krupę, proszę, by się puknął w czoło.

W swojej publicystyce – zarówno u siebie na blogu, jak i tu w „Warszawskiej Gazecie” – opisując sytuację polityczną w Polsce i na świecie, bardzo często używam pojęcia „System”, w dodatku, starając się zawsze pamiętać, by nazwę tę pisać z dużej litery. Pytano mnie wielokrotnie, co mam na myśli, kiedy wspominam o owym złowrogim „Systemie”, a ja muszę przyznać, że poza bardzo ogólnym określeniem „superwładza”, nie jestem w stanie zastosować tu jakiegokolwiek konkretnego opisu. I, powiem uczciwie, że nie mam za to do siebie jakichkolwiek pretensji. Jeśli bowiem weźmiemy pod uwagę niezwykle celną i prawdziwą opinię Garbiela Maciejewskiego, że „władza może być tylko święta, lub tajna”, będziemy musieli zrozumieć, że to iż znamy nazwiska prezydentów, premierów, ministrów, a nawet prezesów sądów, czy szefów banków, oznacza tyle jedynie, że jesteśmy w stanie opisać zaledwie owej „tajnej” władzy ekspozyturę, a każdy z nas wie bardzo dobrze, że celem wszelkich ekspozytur jest wyłącznie stwarzanie alibi dla działań, o których pojęcia nie mamy i nigdy mieć nie będziemy.
Popatrzmy na Kościół Powszechny. Tu jest wiadome wszystko. Gdy chodzi o władzę kościelną, nie ma takiej rzeczy, dotyczącej podstaw jej istnienia i aktywności, która by była przed nami ukryta. Jest papież, są kardynałowie, biskupi, księża, a jeśli ktoś się zapyta o „System”, to odpowiedź jest też bardzo prosta: „System tworzy Jezus Zmartwychwstały”. Oczywiście, zawsze znajdzie się ktoś, kto spróbuje nam tłumaczyć istnienie jakichś tajnych struktur wewnątrz Kościoła i opowiadać historie, które można przeczytać w bardzo ostatnio popularnej literaturze sensacyjnej, jednak dla nas, ludzi Kościoła właśnie, a więc tak naprawdę tych, których sprawa w ogóle dotyczy i dla których ona ogóle istnieje, wszystko jest całkowicie jasne i nie wymagające wyjaśnień. Gdy chodzi już natomiast o władzę świecką, pozostają już tylko same tajemnice, i wydaje się, że owa tajemniczość jest owej władzy cechą immanentną.
Niektórzy z nas lubią w tym miejscu wspominać o tak zwanej „masonerii”. Mimo że był czas, kiedy i ja uważałem, że to tam właśnie żyje i działa wspomniany System, dziś mam co do tego coraz więcej wątpliwości. Oczywiście jest bardzo możliwe, że większość znaczących przedstawicieli Systemu należy do takich czy innych klubów masońskich, jednak, jak sądzę, tą są zaledwie kluby. Z mojego punktu widzenia, dziś, a więc w czasach gdy aby zostać miliarderem nie trzeba być aż Onassisem, prawdziwa władza okupuje terytoria, przy których loże są niczym więcej, jak kącikami zainteresowań i towarzystwami przyjaciół tego lub owego. Powtórzę – jest oczywiście bardzo prawdopodobne, że właściciele tego świata lubią się od czasu do czasu rozerwać i jako model owej rozrywki przyjmują zakładanie tych fartuszków i odprawianie jakichś rytuałów, niemniej prędzej czy później oni i tak wracają do pracy i dopiero tam się wszystko rozstrzyga.
A zatem mamy ów System, a więc super-strukturę, której widoczną reprezentacją są rządy, różnego rodzaju państwowe instytucje, a nawet, jak ktoś bardzo chce, to i lokalne Rotary Clubs, ja mam nieustanną świadomość jego istnienia i potęgi, ale to już niemal wszystko. Niedawno pojawiła się gdzieś informacja, że połowa zgromadzonego na kluli ziemskiej majątku jest w rękach parudziesięciu osób. Czy to są ludzie, których nazwiska możemy znaleźć na tak zwanej „liście multimiliarderów magazynu Forbes”? Możliwe, przynajmniej niektórzy z nich to właśnie oni. Jednak im dłużej żyję i baczniej obserwuję to co się dzieje wokół mnie, mam wrażenie, że owa „lista Forbesa” to też zaledwie ekspozytura, a nie źródło. Niezależnie jednak od tego, czy moje diagnozy są poprawne, czy błędne, fakt pozostaje faktem: przede wszystkim władza jest albo święta, albo tajna i to nie premier Kopacz i prezydent Komorowski są tak bardzo utajnieni.
Do czego zmierzam? Otóż, jak dziś już pewnie wie każdy z nas, wybory, któreśmy niedawno przeżyli zostały sfałszowane. Tu prawdopodobnie każdy z nas będzie miał zdanie podobne. Być może również większość z nas zgodzi się z głoszoną przez mnie już od kilku ostatnich lat opinią, że proces wyborczy po raz pierwszy został dramatycznie skorumpowany podczas wyborów prezydenckich w roku 2010. Bo nie oszukujmy się, to co mieliśmy w Polsce w czasach PRL-u to nie było żadne fałszerstwo. Przede wszystkim, jeśli tam dochodziło do faktycznych oszustw to na poziomie różnicy między 95, a 99 procentami poparcia dla władzy, a poza tym nawet wtedy, to z czym mieliśmy do czynienia, to nie było żadne fałszerstwo, ale zwykła propaganda, którego to faktu tak naprawdę nikt nie ukrywał. Pierwszy przypadek, kiedy w Polsce, a jednocześnie zapewne i we współczesnej Europie, doszło do autentycznego oszustwa wyborczego, miał miejsce w lipcu roku 2010 tu u nas. Czemu tak się stało? Moim zdaniem sprawa jest oczywista, a odpowiedź znajdujemy w zdarzeniu o parę miesięcy wcześniejszym – również niezwykle wyjątkowym, jak na dzieje nowoczesnej Europy – do jakiego w ów pamiętny wiosenny poranek doszło w Smoleńsku. Po owej sobocie Donald Tusk, za wówczas oczywistą akceptacją Systemu, postanowiła nie dopuścić do tego, by Prawo i Sprawiedliwość odzyskało władzę i tamte wybory sfałszował.
I tu, moim zdaniem, System popełnił błąd. Wydaje mi się, że z dzisiejszej perspektywy, dla reprezentowanych przez niego interesów, o wiele korzystniejszym rozwiązaniem byłoby jakieś tam dogadanie się z Jarosławem Kaczyńskim, poświęcenie Donalda Tuska i całego tego towarzystwa, choćby częściowe wyjaśnienie przyczyn Katastrofy, choćby częściowo sprawiedliwe ukaranie winnych i powrót do codziennego biznesu. Moim zdaniem, zgadzając się na sfałszowanie wyborów prezydenckich latem roku 2010, System dopuścił do tego, że Platforma Obywatelska i skorumpowane przez nią środowiska poczuły się niezniszczalne. Donald Tusk, Bronisław Komorowski, ludzie politycznie i biznesowo związani z Platformą, Polskie Stronnictwo Ludowe, zarówno jako partia, jak i wewnętrznie zorganizowane pozapartyjne i pozapolityczne środowisko, wymiar sprawiedliwości, media, drobny biznes, uznali, że od tego momentu nic im nie grozi, ponieważ władzy zdobytej w ten sposób nikt już im nigdy nie zabierze. A skoro tak, to, jak mówi ludowe powiedzenie, „hulaj dusza – piekła nie ma”. Mało tego: nie ma Systemu. To my od dziś jesteśmy Systemem.
Jak już to powiedziałem parę razy i jak to powtarzam przy każdej okazji, ja nie wiem co to jest ów System, czyją ma twarz i w jaki sposób ogłasza swoje komunikaty, niemniej mam bardzo silne przekonanie, że ten jeden jedyny raz, ja dziś ów komunikat rozpoznałem, a mam tu na myśli aktualne zamieszanie z wyborami. Otóż przede wszystkim jestem pewien, że jeśli uznamy, że władza w Polsce, jakkolwiek by od tego sukcesu, jakim jest dla niej seria kolejnych zwycięstw Platformy Obywatelskiej, oszalała i straciła poczucie rzeczywistości na dobre, posiada choćby resztki instynktu, nie dopuściłaby do tego, co się wydarzyło w ciągu minionych tygodni. Nawet gdyby założyć, że za wszystko co się dziś dzieje na poziomie polskiego państwa odpowiada personalnie Ewa Kopacz i grupa jej najbliższych doradców, oni by nie pozwolili na to, by fałszerstwo wyborcze, o jakim wszyscy kolejny dzień dyskutują, stało się czymś aż tak oczywistym. Oni mogliby przez swoje gapstwo i głupotę doprowadzić do wielu różnych nieszczęść, jednak nie pozwoliliby na to, by ich pierwsza i najważniejsza delegacja, mająca za zadanie czuwać nad właściwym przebiegiem wyborów, padła ofiarą aż takiego skandalu. Jest dla mnie czymś pozostającym poza wszelką dyskusją, że wybory, które wciąż jeszcze trwają, zostały w pewnym momencie objęte kontrolą Systemu i to System doprowadził do tego, co dziś przeżywamy, a więc owej kompromitacji władzy Platformy Obywatelskiej.
Przepraszam wszystkich, których ta moja zawziętość zaczyna powoli nudzić, o wybaczenie, ale ja – choćby przez fakt, że nikt poza mną tematu nie podejmuje – odbieram to jako swój obywatelski obowiązek, by ową prawdę powtarzać: System, a więc nad-władza, a więc ukryte siły, dla których nie ma znaczenia, czy na polskiej wsi pracę ludziom będzie załatwiał urzędnik z PSL-u, czy z PiS-u, ma oko tylko na jedno, by Polska, podobnie zresztą jak jakikolwiek inny fragment zarządzanego przez nich świata, nie został przejęty przez lokalną mafię, która nagle, czy to przez zwykłą głupotę, czy nadmierną pychę, czy źle rozpoznane interesy, uzna że ona już nie potrzebuje żadnego wsparcia.
Problem jednak oczywiście jest. Jest to zresztą oczywiste, choćby przez fakt, że to on właśnie spowodował, że zdecydował się zareagować sam Szef. Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe przez te sześć czy siedem minionych lat uzyskały autentyczną władzę. Władzę lokalną, ale jednak władzę. Władzę, która zaczyna się na poziomie Wojtusia, który dostał posadę w którejś z rolniczych fundacji, przez lokalnych artystów czerpiących garściami z unijnych funduszy przeznaczonych na rozwój kultury, a kończąc na sędziach wyznaczonych czy to do załatwiania pojedynczych spraw, czy to delegowanych do obsługi kolejnych wyborów, no i oczywiście mediach, które mają to wszystko obiektywnie zrelacjonować. To jest naprawdę władza nie byle jaka, i jestem pewien, że oni by tak potrafili naprawdę do skończenia świata i jeden dzień dłużej, gdyby nie jeden problem: System wymaga szacunku i świadomości hierarchii. Bez tego choćby i prezydent, choćby i premier, choćby i najbogatszy człowiek na ziemi jest nikim. Nawet gdyby okazał się być członkiem jakiejś loży.

Książki, jak zawsze, dostępne są w księgarni na stronie www.coryllus.pl, a Gabriel siedzi na targach pod zamkiem i ma wszystko oprócz książki o Diable. Szczerze zachęcam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...