środa, 14 grudnia 2011

Gdzie nosi tatuaż Justyna Pochanke?

Jak już większość czytelników tego bloga zauważyła, z powodów, w które ani nie za bardzo chcę, ani też mogę wchodzić, zostałem na kilka dni bardzo niefortunnie pozbawiony dostępu do Sieci, przez co musiałem zawiesić prowadzenie tego bloga w jego podstawowym wymiarze. Przykro mi bardzo, że tak się stało, ale mam nadzieję, że jakoś to wspólnie przeżyliśmy. Zwłaszcza że, jak widać, dziś jest już wszystko jak należy, a więc dzisiejszy tekst mogę pisać ze swojego stałego miejsca i w pełni sił wszelkich.
Muszę jednak, skoro już o tym mowa, przyznać, że brak Internetu, a i komputera w ogóle, ma swoje dobre strony, choćby z punktu widzenia interesów moich dzieci, które ostatnio jakby zaczęły tracić swoje naturalne zdolności intelektualne, a dziś nagle powoli zyskują możność rozpoznawania świata w kształcie bardziej realnym. Gorzej ze mną. Ponieważ nie mogłem siedzieć i klikać w ten nasz blog, więcej czasu spędzam przed telewizorem. Pół biedy, jeśli chodziło o jakiś porządny film na DVD. Ale co robić, jak człowiek trafi, dajmy na to, na taką Małgorzatę Kidawę-Błońską, czy redaktora Knapika z jego starszym kolegą Morozowskim?
Miałem jednak w jednym szczególnym momencie duże szczęście i chciałbym się nim tu dziś podzielić. Otóż w niedzielny poranek, jeszcze zanim udaliśmy się na mszę, włączyłem wspomniany telewizor, a tam temat tygodnia, a więc sprawa znalezionego na youtubie filmiku, na którym jakiś, jak nam mówią, kibol, uczy swojego czteroletniego synka tłuc się z innymi kibolami, a kto wie, czy nie z aktywistami Młodych Demokratów, czy, nie daj Boże, anarchistami z zaprzyjaźnionych Niemiec. I proszę sobie wyobrazić, że prawdopodobnie w celu naświetlenia nam wszystkim sprawy z bardziej pogłębionej perspektywy, wydawcy telewizji TVN24 do swojego studia zaprosili pewną panią nazwiskiem Barbara Falandysz, jak głosił napis – prawnika, negocjatora, psychologa i Bóg Jeden raczy wiedzieć, kogo jeszcze, a więc kogoś, do kogo, jak wiadomo, ja mogę mieć zaufanie wyłącznie zerowe, i poprosili o wypowiedź. I w tym momencie – słuchajmy, słuchajmy – owa kobieta poinformowała prowadzącego rozmowę redaktora, że ona bardzo przeprasza, ale z tego co ona widzi, wynika jednoznacznie, że nie ma absolutnie o czym gadać. Bo z czym mamy do czynienia? Z ojcem, który zajmuje się swoim dzieckiem i przysposabia go do życia. Ojcem, który ani nie jest pijany, ani wyraźnie obłąkany, ojcem, który dzieckiem się zajmuje i zajmuje się nim w sposób bardzo zorganizowany. U niej w domu, na przykład, ponieważ ona ma czworo dzieci, które swego czasu trenowały jakieś wschodnie sztuki walki, a córka była w pewnym momencie nawet mistrzynią Europy w czymś co się kończy na –endo, czy jakoś tak, takie sceny jak pokazane na tym filmie, należały do stałego rytuału. Oczywiście, zawsze można brać pod uwagę, że dzieje się coś niedobrego, ale tu akurat ona tego czegoś nie widzi. Wręcz przeciwnie. Może szczególne jest to, że ojciec, zamiast zajmować się sobą i kochanką, zajmuje się swoim dzieckiem.
Ja oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że wielu z nas w tym momencie może się oburzyć i krzyknąć, że przecież tam są i te przekleństwa i ta agresja i ten ewidentny kibol, w dodatku już wcześniej notowany przez policję, jednak nic z tego. Dokładnie to samo już mi próbował powiedzieć człowiek, który z panią Falandysz rozmawiał, i najwyraźniej nie spodziewając się takiego obrotu sprawy, wpadł w przepiękną panikę. No a poza tym, ja akurat mam swój rozum i potrafię sobie poradzić nawet z tak pozornie trudnymi sprawami. Przede wszystkim mianowicie, ja się zgadzam z Barbarą Falandysz – której, muszę zaznaczyć uczciwie, dotychczas nie znałem – kiedy ona podkreśla, że ona nie ocenia tego prawdopodobnego kibola i tego, co tam się akurat działo naprawdę, bo tego nikt z nas nie wie, ale chodzi jej tylko i wyłącznie o sam film. Film, który pokazuje wyłącznie ojca, który trenuje swoje dziecko do walki. Ja się również zgadzam z panią Falandysz, kiedy ona na wspomnienie o przekleństwach wyłącznie wzrusza ramionami, choćby dlatego, że ja świetnie wiem, jaka jest dziś sytuacja w tej przestrzeni, i to wcale nie na marginesie naszego życia, ale w samym jego jak najbardziej oficjalnym centrum. Ja osobiście staram się nie kląć, choć przyznaję, że ostatnio jakoś mi się ten proceder spodobał. Moje dzieci i moja żona podobnie, a również, jak mi wiadomo, mój idol Jarosław Kaczyński, i jeszcze może paru znanych mi księży, nie używają słów wulgarnych. Poza tym jednak – przepraszam bardzo – ale nikt więcej akurat do głowy mi nie przychodzi. A już z całą pewnością, nie jak zacznę myśleć o tak zwanych dziennikarzach. W tym również o tym, który prowadził z Barbarą Falandysz rozmowę, bo świetnie wiem, że on akurat stuprocentowo należy do grupy młodych wykształconych, którzy nie są w stanie zacząć i skończyć jednego zdania, bez wstawienia tam parę razy słowa „kurwa”. A więc, jak idzie o to, proszę mi nie zawracać głowy.
Mówią nam też, że ojciec tego dziecka był notowany za udział w bójce. I to akurat może i jest jakiś argument. Ja na przykład za udział w bójce notowany nie byłem. Podobnie, o ile mi wiadomo, tego wątpliwego zaszczytu nie dostąpiła żadna z osób, które są mi bliskie,. Gdyby mój syn na przykład wziął udział w bójce i jego nazwisko zostało w związku z tym zapisane w policyjnych kartotekach, możliwe że z tego powodu byłoby mi nawet bardzo wstyd. Wiem też jednak, że jeśli jest jakaś bójka, to muszą być dwie strony tego zdarzenia. I wiem też, że są ludzie, którzy, jeśli pojawia się tak zwana sytuacja, nie wieją, tak jak bym to zrobił ja, ale, owszem, działają. I co z tego dla nas wynika? Dokładnie to, co powiedziała Barbara Falandysz. Nic, poza tym, że gdzieś jest jakiś ojciec, który dba o to, by jego dziecko nie dało sobie dmuchać w kaszę. I że – a to jest tu kwestią podstawową – na obrzeżach tego zdarzenia kręci się zawsze jakaś grupka chętnych do tego, by pokazać komu trzeba, że jeśli już trzeba przygotowywać dziecko do życia, to należy mu pokazywać, jak się kradnie, kłamie, i oszukuje, tak by nikt tego nie zauważył. A więc bardzo kulturalnie. A jeśli przy tym pokaże się jakiś tatuaż, to niech on będzie na kostce pod pantofelkiem, albo na ramieniu pod błękitną koszulą, ale w żadnym wypadku na szyi, lub na łysej pale.
Podobała mi się bardzo rozmowa z Barbarą Falandysz i bardzo mi się podobało, co i jak ona mówiła. Przede wszystkim dlatego, że mi naprawdę bardzo imponuje, jak ktoś potrafi stanąć tak odważnie przeciwko zarówno tym wszystkim, którzy urabiają publiczna opinię wedle zasad obowiązujących w nowoczesnym świecie, jak i przeciwko samej tej już tak pięknie wymodelowanej opinii. Ja naprawdę już dawno nie widziałem takiego wybuchu niezależnego myślenia, w sytuacji, gdy to myślenie spada niektórym na łeb, jak grom z jasnego nieba. A trzeba nam było widzieć stan, w jakim nagle znalazł się ten nieszczęsny dziennikarz, który zapewne poprosił panią Falandysz, żeby ona opowiedziała autorytatywnie, jak to należy zrobić porządek z tym zwyrodniałym draniem, a tymczasem ona – owszem bardzo autorytatywnie – zaproponowała, żeby się odpieprzyć od rodzin. Trzeba było widzieć, jak on się nagle kompletnie pogubił i zaczął z siebie robić takiego pajaca, że Falendyszowej nie pozostało już nic innego, jak go przepraszać, że sprawiła mu taki zawód, ale że on powinien zrozumieć, że wychowanie dzieci to nie jest zabawa, ale chodzenie po linie. I nie zmienią tego całe bandy bałwanów, powtarzające jakieś komunały o miłości.
Bo tu właśnie o to chodzi. Nie o jakiegoś pojedynczego może i bandziora, który z jakiegoś tajemniczego dla nas powodu bardzo dba o swoje dziecko i nie chodzi też o paru sfiksowanych psychologów, którzy już dawno stracili orientację co do kwestii podstawowych. Chodzi wyłącznie o to, że dzisiejszy świat w najbardziej bezczelny sposób wyciąga swoje ręce w stronę naszych rodzin, w tym i naszych dzieci. Włazi ten świat swoimi upapranymi czymś butami do naszych mieszkań i zaczyna nam mówić, co mamy ze swoim życiem robić. Pół biedy, jeśli to życie to tu to tam istotnie wygląda paskudnie, niestety jest też często tak, że to jest tylko zwykłe życie, natomiast to właśnie owe pretensje do niego robią wrażenie bardzo niezwykłe.
Ja bardzo źle znoszę widok pary – czy to koleżeńskiej, czy małżeńskiej – gdzie ten chłopak, czy mężczyzna traktuje kobietę jak szmatę i na przykład po wejściu do knajpy, siada, a ją wysyła, żeby zamówiła piwo… przepraszam – wino. Jest to z mojej strony postawa dość ekstrawagancka, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że jak szmatę traktuje mnie notorycznie moja żona, no ale tak już mam, że nie lubię bardzo sytuacji odwrotnych. Bardzo też mi się nie podoba, gdy widzę, jak idzie jakaś para – czy to koleżeńska, czy małżeńska – oboje są pijani, drą na siebie mordy, a między nimi pęta się jeszcze jakieś dziecko. Nie podobają mi się te sytuacje, bo uważam, że z tego wszystkiego najpewniej nie wyniknie nic dobrego. Jednak wiem też, że ostatnią rzeczą, jaką powinienem robić, to się w to wszystko w jakikolwiek sposób angażować, bo w ten sposób, równie dobrze – a może jeszcze i niekiedy bardziej – powinienem mieć oko na pary, które wyglądają jakby zostały zdjęte prosto z wieszaka u najlepszego krawca. Bo, jak mówiła Barbara Falandysz, życie to naprawdę ciężki kawałek chleba, a ja sam mogę tylko powiedzieć, że gówno na jego temat wiemy.
Jechałem przedwczoraj tramwajem i nagle obok mnie pojawiła się dziewczyna i chłopak z wózkiem i z dzieckiem w tym wózku. Wszyscy troje wyglądali bardzo, ale to bardzo marnie. Ona nie miała połowy zębów, on był cały zarośnięty i ogólnie usmarowany, w dodatku pił z puszki jakieś najtańsze piwo, a dziecko – no jak tego typu dziecko – w jakimś różowym pomponie i z zasmarkanym nosem. Dziewczyna usiadła, a on poszedł skasować bilety – proszę zwrócić uwagę: poszedł skasować bilety! Typ wrócił i powiedział dziewczynie, żeby zrobiła mu miejsce, bo mu się nie chce stać. Ona coś tam pomarudziła, ale wstała i on usiadł. Od tej chwili jechaliśmy razem dość długo i przez cały ten czas oni ze sobą przyjaźnie gawędzili, dziecko wózku cały czas się do typa śmiało, on się uśmiechał – no, powiedzmy, że był to uśmiech – do dziecka, ale też i do niej, a ona do niego, później się zaczęli trochę całować, a ona go głaskała po tej brudnej pale, no i tak sobie jechali. I ja daję słowo, że nie wiem, jak oni żyją. Nie wiem, czy to, że fakt, iż ona musiała mu ustąpić miejsca, określa kierunek tylko w jedną stronę, czy może jest tak, że jak oni wrócą do domu, to on dostanie od niej po pysku za to, że nasikał na deskę. I ani nie piśnie. A może oni się razem schleją, a dziecko będzie się tam bawić jakimś kawałkiem szmaty, czy klocka, albo pojdzie spać. Natomiast wiem, że są tysiące rodzin, gdzie wszystko wygląda o wiele ładniej, niż tu w tym tramwaju, a ja bym się mimo to nie odważył komukolwiek z nich coś tu proponować. I że gdyby nagle do nich zawitali Justyna Pochanke z Grzegorzem Miecugowem, to bym dopiero wtedy się nastraszył.
Ktoś się w tym momencie może zapytać, co w takim razie robić? Co mówić? Jak to wszystko oceniać? Otóż ja sobie przypominam – pisałem zresztą już o tym tu kiedyś – jak chyba prof. Fedyszak-Radziejowska występując w programie u Pospieszalskiego, powiedziała, że wedle jakichś bardzo poważnych badań, należy dojść do wniosku, że najgorsze patologie rozwijają się w domach, gdzie nie ma ojca, matka ma wyższe wykształcenie i pracuje, i w domu nie ma zwyczaju chodzenia do kościoła. A więc ja bym szedł gdzieś w tym kierunku. Powiedzmy, że nawet darowałbym tego ojca, to wykształcenie i tę pracę. Natomiast niedzielne nabożeństwa – proszę bardzo, niech jednak zostaną. Uznajmy, że trzeba chodzić do kościoła. Nie po to, by się pokazać, ale by się modlić. Choćby i ze strachu przed nieznanym. Po prostu. I to już zupełnie niezależnie od tych tatuaży – czy to tych zupełnie malutkich na kostkach, czy tych wielkich – na karku i na dupie.

Skoro już udało się odzyskać stan poprzedni, z czystym sumieniem proszę o wpłacanie ewentualnych nadwyżek na moje konto. A jeśli ktoś ma tylko te 50 zł. i głowi się, co tu komu kupić na prezent, to jest jeszcze ta książka. Naprawdę – wybór idealny. Dziękuję.

37 komentarzy:

  1. @Toyah
    Ten post dobrze Ci zrobił. Wróciłeś jak Sinatra do Vegas;)

    OdpowiedzUsuń
  2. @zawiślak
    Vegas? Sinatra? Jesteś zbyt łaskawy.
    Ale, miło mi bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Toyahu,
    I za takie teksty ja Cie wlasnie bardzo lubie.
    P.S Ladny tatuaz na zgrabnej stopce potrafi byc bardzo inspirujacy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. @tobiasz11
    Wygląda na to, że te na karku też.
    Dziękuję Ci za dobre słowo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobry wieczór!

    Niedawno przez media przewaliła się dyskusja na kolejnym bolszewickim idiotyzmem, czy karać rodziców za strofowanie dziecka klapsem. Nie udało mi się usłyszeć w tym wszystkim kogoś tak zwyczajnie mądrego jak Barbara Falandysz (czy zbieżność nazwisk z Lechem Falandyszem przypadkowa?). Za to lewactwo grzmiało tysięcznymi głosami. I tak jest zawsze - wyłapać więc taki smaczek jak ten z p. Falandysz - to cenne.

    Przed chwilą natomiast obejrzałem program Janka Pospieszalskiego z 8.12.2011, gdzie pod koniec znakomicie traci opanowanie Andrzej Celiński. Jeśli ktoś nie widział, polecam: http://vimeo.com/33393573.
    Swoją drogą, Toyahu, pisałeś kiedyś o tym Celińskim, bo nie przypominam sobie?

    No i cieszę się bardzo, że crash internetowy przeszedł do historii.

    Ukłony!

    OdpowiedzUsuń
  6. @Kozik
    Wygląda na to, że ona jest wdową po Falandyszu. Strasznie dziwnie się te losy płotły.
    Co do Celińskiego, on należy do grupy ludzi, o których w żargonie więziennym mówi się 'cwel'. W dziennikarstwie kimś takim jest Wołek. I to jest wszystko co ja o nim potrafię powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mocne. Ale i smutne, bo przyjmując taką nomenklaturę wygląda na to, że "ludzie" są dziś w dramatycznej poniewierce. A ci o których napisałeś zdążyli już nawet-jak to napisał niedawno jeden z tutejszych gości-wielu "wyhuśtać". Dwadzieścia m-cy temu nawet hurtem.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Toyah
    Piękne entree po przydługiej przerwie!
    A pani F. bombowa. Chyba już nigdy jej nie zaproszą. Żałuję, że nie widziałam. Teraz będą musieli poprosić tę niańkę, która każe leczyć dzieci margaryną, żeby wszystko sprowadziła na właściwe tory.

    OdpowiedzUsuń
  9. @Toyah

    No...nareszcie.
    Witam

    Mamy w automatyce, a właściwie w całej inżynierii pojęcie przeregulowania.
    Zazwyczaj jest tak wtedy, gdy centralny układ sterujący wpieprza się za bardzo w pracę podzespołów, w rezultacie powodując chaos i destrukcję.
    Trzeba podzespołom pozostawić pewną autonomię. Wtedy oczywiście wszystko jest OK.
    Takim podzespołem w mojej analogii jest oczywiście rodzina.

    W Europie jakiej żyjemy, doszło do potężnego przeregulowania i po okresie prostowania bananów i robienia z marchewki owocu, centralny procesor, z zapałem godnym Hunów, zabrał się za prostowanie rodzin.
    Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tych wszystkich naprawiaczy i prostowaczy, wliczając w nich wszystkich łagodnie debilnych dziennikarzy, gówno obchodzi taki zasadniczy parametr, jak szczęście danej rodziny.

    Parę dni temu na przykład, telewizja zaserwowała reportaż o dziadkach, którzy opiekowali się czwórką wnuków. Lecz oficjalnym kontrolerom, tym całym sądom opiekuńczym i kuratorom to się nie podobało i w rezultacie dosłownie porwali jedno dziecko ze szkoły, żeby umieścić je w ośrodku opiekuńczym. Dlaczego? Bo władza wie lepiej i ma prawo robić co chce. Nieważne, że dziadkowie i wnuki stanowiły kochającą, szczęśliwą rodzinę.
    Jedyne co mi się podobało w tej smutnej historii to to, że babcia widząc bezmiar głupoty i wredności władzy, zwinęła pozostałą trójkę wnuków i zniknęła. I z tego ukrycia walczy o odzyskanie czwartej wnuczki.

    Co za bezmiar pychy i zadufania drzemie w tych wszystkich tzw. władzach, by mieć czelność wpieprzać się w butach w intymne życie ludzi. Ludzi,którzy tego nie chcą, na dodatek.

    Mam po sąsiedzku małżeństwo, które po uzbieraniu jakiejś sumki i solidnych emeryturach, zamieszkało obok. I widać, że stracili nagle kierunek i cel. Objawia się to np. zamianą dnia i nocy. W nocy gotują, piją i się wydzierają na siebie.
    Jest to oczywiście nużące i z moją panią dyskutowaliśmy długo, co robić, jak sąsiadka rozpaczliwie wrzeszczy - "ludzie ratujcie!", a następnego dnia oboje idą grzecznie za rączkę na spacer.

    Rodzina to rzecz delikatna jak jajko. Czasami to śmierdzący zbuk, ale zazwyczaj to coś, czego lepiej bez potrzeby nie dotykać.

    OdpowiedzUsuń
  10. @zawiślak
    Nie przyszło mi to do głowy, ale 'poniewierka' to słowo chyba wręcz idealne.

    OdpowiedzUsuń
  11. @Marylka
    Pewnie nie zaproszą. A jeśli już, to na pewno nie dopuszczą do bezpośredniej konfrontacji z którymś z tych dziennikarzy. Raczej po niej dadzą jakiegoś swojego eksperta, który wszystko ludziom jak trzeba wyjaśni.

    OdpowiedzUsuń
  12. @jazgdyni
    Zabawna sprawa, ale u nas w domu od zawsze dzieci, jak były niegrzeczne, straszyło się opieką społeczną. Zwłaszcza moja żona wciąż wyciągała ten argument: Przyjdzie opieka społeczna i cię zabierze. Nie milicjant, nie Żyd, nie złodziej, ale urzędnik.

    OdpowiedzUsuń
  13. @Toyah

    To prawidłowo ocenialiście sytuację.

    Jak widzę te okropne kobiety, te sędziny z sądów rodzinnych (to same kobiety) i te baby, kuratorki i urzędniczki, z całą ich bezdusznością i ponurą satysfakcją, to na myśl przychodzi mi kapo Helga z Ravensbrueck.

    OdpowiedzUsuń
  14. @jazgdyni
    A widziałeś może, jak wygląda aktualny tzw. rzecznik praw dziecka? Oni go ostatnio przy tej okazji parę razy pokazywali. To jest ten typ, co każde mądre dziecko, kiedy tyko go zobaczy w pobliżu szkoły, ucieka z powrotem do klasy.

    OdpowiedzUsuń
  15. @Toyah

    Patrz jak wali się nasz piękny XX wiek.
    Najpierw całe to lewactwo.
    Następnie "zieloni" hipokryci.
    Następnie "multi-kulti".
    I w końcu idea państwa opiekuńczego.

    Totalna klęska.

    Ja nie żałuję, że dałem klapsa od czasu do czasu. Sam też dostawałem w ucho od ojca.

    OdpowiedzUsuń
  16. Coryllus pewnie by powiedział, że to wszystko jest przejawem rewolucji, która na kolejnych swych etapach występuje przeciwko królowi, własności, Bogu i rodzinie. Do tego coryllusowego zestawu trzeba jeszcze dodać permanentną rewolucję przeciwko językowi i stąd na każdym etapie walki o nowy wspaniały świat, pojawiają się semantyczni szarlatani (zwani intelektualistami a niekiedy nawet filozofami), którzy swoją brudną sztuką meblują głowy prostaczków, tzn. gorszą ich.
    Z punktu widzenia kontrrewolucji, odpłata za te działania może być tylko jedna: szubienica –
    dla rewolucjonistów i kamień młyński u szyi przed wrzuceniem w morze – dla intelektualistów. Problem polega jednak na tym, że kontrrewolucja jest dziełem ludzi łagodnych, cierpliwych i dobrodusznych i stąd wspomniana wyżej zbożna odpłata (choć od czasu do czasu dotyka niektórych zbrodniarzy) jawi się tylko jako postulat, którego adresatem jest Boża Sprawiedliwość.

    W tej sytuacji tym bardziej trzeba się cieszyć, jeśli od czasu do czasu pojawi się jakiś bicz na rewolucjonistów i to w postaci kogoś, po kim niechęci do tychże – w pierwszym odruchu – trudno się spodziewać. Radość ta jest uzasadniona, jeśli opisywana przez naszego Szanownego Gospodarza sytuacja, była efektem braku profesjonalizmu pracowników tvn-u. Ot po prostu, jest jakaś tam pani Barbara Falandysz, która nie kryje się ze swymi kontrrewolucyjnymi poglądami; odpowiedzialny za zapraszanie gości dziennikarz nie przyjrzał się tym poglądom uznając, że jeśli ktoś jest „prawnikiem, negocjatorem, psychologiem i Bóg Jeden raczy wiedzieć, kim jeszcze, a więc kimś, do kogo ktoś taki jak Toyah może mieć zaufanie wyłącznie zerowe”, to tym samym musi być rewolucyjnie wyrobiony i zaangażowany; pani Barbara pojawiła się w studio, powiedziała to, z czym nigdy się nie kryła i w efekcie tego my czujemy radość, a tvn pluje sobie w brodę.
    Bardzo bym chciał, aby to co wyżej napisałem okazało się prawdą. Tyle tylko, że nie do końca jestem pewny, czy w rzeczonej stacji telewizyjnej, tego rodzaju błędy mogą się w ogóle zdarzać.

    Jeśli więc nie był to błąd, to co nam pozostaje?
    Ponieważ wszędzie węszę spiski, nasuwa się myśl o manipulacji.
    I tutaj, przyznam się, wysiadam, ponieważ mam zbyt małą wyobraźnię by zrozumieć czemu tego rodzaju manipulacja miałaby służyć, zwłaszcza w sytuacji, gdy tvn wizerunkowo traci. Nie odrzucam jednak całkowicie tej możliwości i jestem otwarty na sugestie.

    Trzecia możliwość jest też spiskowa, tyle że spiskujący są z innego obozu.
    Przyszło mi bowiem do głowy, że całej tej opisanej na niniejszym blogu historii, trudno nie porównać (być może nieco na wyrost) do Konrada Wallenroda. Jeśli to porównanie jest uzasadnione i właściwie opisuje rzeczywistość, to właściwie nie mamy z czego się cieszyć. Bo co tak naprawdę się stało w studio tvn, jeśli nie mieliśmy do czynienia z dziennikarskim błędem ani z manipulacją? Otóż pani Barbara Falandysz, z punktu widzenia Systemu osoba godna zaufania, zdarła z siebie maskę Wielkiego Mistrza (a za nią być może uczynią to inni). Jeśli zaś Konrad Wallenrod demaskuje sam siebie, to znaczy, że sytuacja jest naprawdę krytyczna…

    OdpowiedzUsuń
  17. @jazgdyni
    Jest jeszcze coś nowszego. Koncepcja jednego europejskiego państwa. To jest dopiero socjalizm.

    OdpowiedzUsuń
  18. @Don Paddington
    A ja myślę, że tam mogło nie być żadnego szczególnego planu. Możliwe, że to już trwa tylko siłą bezwładu. A więc jest temat i trzeba kogoś poprosić o komentarz. Ponieważ pierwsi trzej z listy nie mogli się stawić, padło na tę Falandysz. I nikt się nie zastanawiał, co ona powie, bo i tak wiadomo było, że źle nie będzie. No bo co można powiedzieć w temacie tak jednoznacznym? A tu taki wypadek!
    Ale myślę sobie, że oni są tak pewni swego - albo, jak mówię, bezwładni - że się tym nawet za bardzo nie przejęli. No wie Ksiądz, jak to jest. Po programie ktoś wziął tego durnia na bok i powiedział: 'Czemuś kurwa jej nie opierdolił?' A ten mu na to: 'A skąd kurwa miałem wiedzieć, że ona jest taka popierdolona?' A ten pierwszy: 'No ale z tymi kurwa przekleństwami, to mogłeś jej kurwa powiedzieć'. Na co ten: 'No mogłem kurwa'. I wtedy obaj jednocześnie: 'Chuj tam kurwa. Chodźmy do studia, bo zaraz serwis'.
    I tyle naszej kontrrewolucji.

    OdpowiedzUsuń
  19. @Don Paddington
    Podzielam Ojca wątpliwość, czy "tego rodzaju błędy mogą się w ogóle zdarzać." Natomiast uznaję wariant drugi, że jest to klasyczna manipulacja ludźmi - odbiorcami TV.
    Ponieważ manipulacja ludźmi zawsze służy, do tego, aby ich skłonić, do akceptacji i realizacji celów manipulatora(ów) tj. ich intencji i zamierzeń. A więc rodzi się pytanie - co reżyser(rzy) programu chcieli rzeczywiście uzyskać, osiągnąć?.... Śmiem twierdzić, że przede wszystkim utrwalić już istniejący rozdźwięk, czy powstający podział w społeczeństwie w kwestii nie byle jakiej, lecz wychowywania naszych dzieci i młodzieży.
    Jest, a raczej była dość powszechna naturalna, spontaniczna, czy ad hoc forma reagowania ludzi prawych na złe postępowanie, czy zachowanie innych osób, w tym dzieci i młodzieży. Została ona dość skutecznie zdyskredytowana i wyparta z wielu rodzin, także innych środowiskach wychowawczych, przez propagatorów, orędowników i zwolenników wychowywania bezstresowego i zakazu stosowania przemocy. Dlatego teraz, kiedy w sferze publicznej, a szczególnie w przedszkolach, szkołach, uczelniach i mediach dominują ludzie o orientacji lewackiej, bądź libertyńskiej, czy modernistycznej, coraz częściej kwestionują, a nawet usiłują rugować tradycyjne i właściwe formy wychowywania, a lansują "nowoczesne" tj. pozorne, kuriozalne, czy wręcz szkodliwe i gorszące metody wychowawcze.
    Pozdrawiam i mam nadzieję, że sytuacja w RP nie jest już, aż tak "krytyczna", bądź dramatyczna, a tym bardziej beznadziejna - Zbigniew

    OdpowiedzUsuń
  20. @Toyah
    "A ja myślę" i jestem pewny, że "jak idzie" o język polski - ojczysty to najlepiej jest nie posługiwać się na forum wulgaryzmami. Nawet w celach zbożnych, a tym bardziej wobec osób, tak względem Ciebie wyjątkowo pobłażliwych, życzliwych, wyrozumiałych i taktownych, jak ks. Don Paddington.
    Pozdrawiam - "ten drugi" Zbigniew

    OdpowiedzUsuń
  21. @Toyah

    Pewien jestem, że przytoczona rozmowa była autentyczna.

    @Don Paddington & Toyah

    Oni mają widzów tak głęboko w dupie, że to nie ma dla nich najmniejszego znaczenia.
    Ot stało się; a potem powyższa wymiana zdań.

    OdpowiedzUsuń
  22. @Zibik
    A ja myślę i jestem pewien, że jak idzie o Ciebie i Twoją dalszą tu obecność, to skoro już zostałeś zdekonspirowany, jako klasyczny troll, a w dodatku zostało Ci bardzo wyraźnie pokazane, że Twoje opinie tu wszyscy mają głęboko w nosie, możesz z czystym sumieniem stąd wypieprzać.

    OdpowiedzUsuń
  23. @toyah

    Widzę, że nie możesz się pozbyć moralisty od pouczania, jakim językiem powinieneś się posługiwać na swoim blogu.
    Dla mnie osobiście ten wyimaginowany dialog dziennikarzy TVN to prawdziwy majstersztyk.

    Co do pani Falandysz, to wydaje mi się, że to był wypadek przy pracy. Mieli ją odnotowaną jako zdecydowaną przeciwniczkę lustracji (co w kontekście jej męża nie dziwi), więc uznali, że w pozostałych kwestiach też ma poglądy "właściwe". A tu klops! Bo może i pani Falandysz jest psychologiem, ale przede wszystkim jest matką czworga dzieci i życie z pewnością zweryfikowało jej poglądy na teorię "dialogu z dzieckiem".
    Drugi raz tego błędu nie popełnią i jak będą chcieli opinii na temat dewastującej roli rodziny w procesie wychowania, to zaproszą jakąś psycholożkę po studiach.

    OdpowiedzUsuń
  24. @Marion
    Bardzo możliwe. W końcu kiedyś sobie ten jej numer zapisali. A zakładam, że skoro zapisują, to nie przypadkowo. Ale to prawda. Ona na tym poziomie potrafi zaimponować. Mnie się to prawie nie zdarza, ale to jest ten typ obcego mi człowieka, którego nagle chciałbym poznać osobiście. To co ona pokazała, było naprawdę mocne.

    OdpowiedzUsuń
  25. Toyahu bardzo dobrze, że starasz się myśleć, lecz to w zaistniałej sytuacji stanowczo za mało, kiedy ktoś publicznie zniesławia i krzywdzi bliźniego, a jednocześnie ulega złym emocjom i uporczywie trwa w błędzie. Ponieważ jestem kolejny raz bezpodstawnie, przez Ciebie zniesławiany, sekowany i zmuszony bronić swojego dobrego imienia.
    Wypada zanim spełnię Twoje wg. mnie absurdalne życzenie, chyba zapytać się innych, najlepiej osoby prawe, odważne i bezstronne, a takich w tym gronie nie brakuje: co sądzą nie o Tobie, czy o mnie, lecz wyłącznie o Twoim szczególnym uprzedzeniu, a nawet afirmacji na forum uczucia wrogości wobec mojej osoby, także ewentualnie o moim uporze czytania Twoich unikalnych tekstów, czy pragnieniu uczestniczenia u Ciebie w dyskusjach.
    Z poważaniem Z.R. Kamiński - nie troll, lecz uważny czytelnik Twoich tekstów, a nieraz jeden z wielu uczestników dyskusji na Twoim forum.

    OdpowiedzUsuń
  26. @Matka Kurka
    No idźże stąd w diabły.

    OdpowiedzUsuń
  27. @Marion
    Gratuluję dobrego wzroku, a jednocześnie zachęcam, abyś starał się nie być złośliwy i pisać nie tylko to, co może podobać się Toyahowi, lecz wszystkim albo zdecydowanej większości.
    Ponieważ pobłażliwie odnosisz się, do używania wulgaryzmów na forum, czy w twórczości. Chyba trudno Tobie proponować poznanie i naukę stosowania języka etycznego, którym stale posługiwał się, a nawet propagował w świecie bł. JPII.

    OdpowiedzUsuń
  28. @Toyah

    To naprawdę on? To w takim razie jest obsesja, paranoja. Chłop nie rozumie, że można inaczej, że można normalnie, że wcale nie trzeba uprawiać kuglarstwa.
    A skoro znowu zaatakował ("PiS wróci" wszak pamiętamy) to znaczy, że ma obsesje, naczytał się, bidulek, Gombrowicza, przypomina mi się takie opowiadanie "Tancerz mecenasa Kraykowskiego".

    Aż mi trochę szkoda chłopa...

    Ukłony!

    OdpowiedzUsuń
  29. @Kozik
    Obstawiam jego.
    I, powiem uczciwie, że ja to trochę rozumiem. On to prawdopodobnie traktuje jak sztukę. Jak wymyślanie historii. I jestem pewien, że to nie jest takie łatwe. Wymaga przede wszystkim bardzo dużej dyscypliny, żeby się nie wysypać. Jemu się nie udało. Parę razy się zapomniał.

    OdpowiedzUsuń
  30. @Kozik
    Masz podobnie, jak inni do wyboru akceptację nie całkiem zrozumiałych, choć absurdalnych Toyaha uprzedzeń, mniemań, urojeń i różnych podejrzliwości, a nawet wrogości wobec mnie, który wszystkim oświadczam nie jest "tym drugim", ani "trollem", czy jakąś Kurką lub ....., - co wybierasz?.....
    Ponadto informuję, że Toyah dysponuje dostateczną wiedzą o mnie i moim adresem e-mailowym.
    Z poważaniem - Z.R.Kamiński

    OdpowiedzUsuń
  31. @Zibik
    Mam do wyboru: wierzyć Tobie lub Toyahowi.

    @Toyah
    No tak, to taki internetowy, bo bo ja wiem..., szarlatanizm. Może to i jest jakaś sztuka, przecież jednak nie w moim guście.

    Pozdrawiam o 4.00 rano.

    OdpowiedzUsuń
  32. @All

    Kuglarstwo też starał się uprawiać Halicki u Pospieszalskiego. Ale mu nie wychodziło.

    Pozdrawiam o 5:00 rano ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. @Kozik
    No właśnie widzę. Czemu jest czwarta rano, a Ty nie śpisz? Bardzo niezdrowo.
    Choć przyznać muszę, że miałem kiedyś uczennicę - bardzo atrakcyjną dziewczynę - która wstawała codziennie o 3. Wracała z pracy o 18, jadła lekką kolację, potem kąpiel, i ósmej już spała. Mówiła mi, że tak jej się podoba. Wszyscy śpią, nikt nie gledzi, na wszystko jest czas.
    Ale to nie Ty, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  34. @Toyah

    Ty też wcześnie wstajesz przecież.
    Chyba psiak Cie pogania ze spacerkiem.

    OdpowiedzUsuń
  35. @jazgdyni
    Halicki, mówisz? Hmmm... Przyznać muszę, że oni mi się już powoli zlewać w jedną ponurą masę osób, które ja mam już tylko ochotę kopać w dupę. Trochę to z mojej strony nieludzkie. W końcu ich od całej reszty różni tylko trochę większa desperacja.

    OdpowiedzUsuń
  36. @Toyah

    No to zapraszam na poranne wypociny:

    http://jazgdyni.nowyekran.pl/post/44484,suwerennosc-wg-platformy

    OdpowiedzUsuń
  37. Witajcie

    Barbara Falandysz nie jest psychologiem. Jest prawnikiem "in her own right". Po śmierci męża przystąpiła po nim jako partner do firmy prawniczej Smoktunowicz i Falandysz. Nie wiem jak długo do partnerstwo trwało, ale już jej tam nie ma.
    Opisywana nie jest jej jedyną wartą uwagi wypowiedzią. Dwa lata temu powiedziała w TVN: "opieranie krzyża na gołym biuście napawa mnie niesmakiem".
    Osobiście jej nie znam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...