środa, 19 maja 2010

O jeden zwód za dużo



Od paru dni na ekranach telewizorów, zamiast Bronisława Komorowskiego, pokazuje się Donald Tusk. Oczywiście, nie jest też tak, że Platforma Obywatelska, Andrzej Wajda i sprzymierzone z nim media uznały, że ze względu na pewne problemy natury wizerunkowej, Komorowskiego lepiej będzie dopiero wyciągnąć po wyborach. O nie. Aż tak źle nie jest. Natomiast zdecydowanie można zauważyć, że, chyba już rzutem na taśmę, III RP próbuje odzyskać grunt pod nogami. No bo proszę sobie wyobrazić, co by było, gdyby zamiast Donalda Tuska po zalanych wioskach zaczął jeżdzić marszałek Komorowski ze swoim sztabem. Przede wszystkim – nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości – on by tam jeździł właśnie nie sam, ale z tym całym nieszczęsnym komitetem honorrowym. A więc, z całą pewnością, gdyby wymyślił, że dla dobra kampanii trzeba spotkać się z ludźmi, którzy właśnie utracili swoje domy i majątki, zabrałby ze sobą panią Kidawę-Błońską, a ona z kolei namówiłaby na ten wyjazd Maję Komorowską, Daniela Olbrychskiego i pary staruszków z wyostrzonym dowcipem. I to by był już koniec.
A tak, całą robotę za Komorowskiego robi Tusk. I nie da się ukryć, że swoją rolę spełnia znakomicie. Niedawno napisałem na tym blogu, że kiedy obserwuję Bronisława Komorowskiego, to nagle, z każdym nowym dniem, dochodzę do wniosku, że wszystkie moje dotychczasowe oceny zarówno Donalda Tuska, Michała Boniego i wielu innych prominentnych działaczy Platformy Obywatelskiej były dalece niesprawiedliwe. Dopiero na tle, które całą swoją postawą, każdym swoim gestem i każdym słowem zechciał nam stworzyć marszałek Komorowski, widać wyraźnie, że nic się nie dzieje bez przyczyny. Donald Tusk został szefem Platformy, a później szefem rządu, nie dlatego, że tak się to jakoś ułożyło, ale ponieważ był z nich wszystkich zwyczajnie najlepszy. Podobnie Michał Boni. Nie dlatego został wzięty do rządu, żeby robić wszystko to, czego inni nie potrafią, bo akurat im wszystkim zaimponowało to bardzo, że on kiedyś współpracował z komunistycznymi służbami, ale to raczej już wcześniej owe służby zorientowały się, że ten jest w porządku. Że on będzie dobry. Że on się nadaje.
I teraz dopiero, kiedy widzimy nagle, jaką nędzę prezentuje ten dziwny człowiek, możemy się domyślić, że on został marszałkiem Sejmu nie dlatego, że był taki świetny, ale dlatego że był na tyle ważny, że trudno go było kompletnie zlekceważyć, ale na tyle beznadziejny, że ten urząd akurat dla niego nadawał się znakomicie. Przynajmniej dla ludzi, dla których wszystko co nie dotyka bezpośrednio władzy, jest zwykłym żyrandolem i laską, którą można postukać. Kiedy człowiekowi przyjdzie ochota.
I przyszedł ten moment, kiedy z najbardziej tajemniczych powodów, które swoją drogą nie są już aż tak tajemnicze od dnia, kiedy samolot z Prezydentem i panią Maria Kaczyńską roztrzaskał się w drobny mak na smoleńskiej ziemi, Donald Tusk postanowił – przepraszam, nie postanowił, ale ogłosił – że nie chce już być prezydentem. Przyszedł ten moment, kiedy nagle, z najbardziej niezwykłych i niejasnych przyczyn, postanowiono, że to jednak Bronisław Komorowski będzie obsługiwał te żyrandole. Że ta fucha jest, z punktu widzenia prawdziwych ludzi interesu, na tyle nieistotna, że on, akurat tak samo jak był pożyteczny zadając szyku jako marszałek, może też zadawać szyku jako prezydent. A Donald Tusk tym czasem zajmie się wyborami do Parlamentu. Dziś widać, że ten plan był mistrzowski. Prawie. Jeśli tylko pominiemy osobę Jarosława Kaczyńskiego.
Ale jest jak jest Jarosław Kaczyński żyje i ma się dobrze, Bronisław Komorowski musi się zmagać ze swoją nędzą, a Donald Tusk, jak zwykle, ma pełne ręce roboty. Do tego stopnia pełne, że można się obawiać, że nawet już nie ma czasu na piłkę. A ludzie widzą. Widzą i Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego, który – jestem o tym głęboko przekonany – musi już budzić wyłącznie wściekłość. Wściekłość i bezsilność. No i ten jęk – czemu akurat ten dureń?
Rozumiem bardzo dobrze ten ból. Bardzo łatwo – niemal tak łatwo jak łatwo można wyznaczyć czas między czwartkiem a sobotnim rankiem – mogę sobie wyobrazić sytuację, w której nagle, z jakiś nieokreślonych powodów, Prawo i Sprawiedliwość wystawia do walki o prezydenturę kogoś, kto zwyczajnie do niczego innego się nie nadawał, a teraz, ponieważ innych kandydatów nie ma, a ktoś być musi – niech już to będzie on. I ja patrzę na tego nieszczęśnika, jak zadaje szyku i staje na głowie, żeby być równie zgrabny i równie wyszczekany i równie zabójczo uśmiechnięty, jak kandydat Napieralski na przykład, i każda kolejna chwila pokazuje, że nic z tego. Że z każdą chwilą jest tylko gorzej. Że jedyne co pozostaje to się rozpłakać i powyrywać sobie z głowy resztki siwych włosów. A jednocześnie myślę o Lechu Kaczyńskim – prawdziwym mężu stanu, wielkim polityku, człowieku tak nieprawdopodobnie ponad wszystko to co go otacza, że trudno tę wielkość wyrazić słowami. I myślę o jego bracie, charyzmatycznym przywódcy, który wystarczy że się pokazał publicznie, budził respekt, którego nie były w stanie przykryć nawet najbardziej sprytnie sprokurowane szyderstwa. I wiem, że ani jeden, ani drugi kandydować już nie mogą. Ale wiem jeszcze coś, że przez jakieś krętactwa, o których nie mam pojęcia, nie może też kandydować wielu innych zdolnych mniej lub bardziej polityków, którzy wprawdzie tych wyborów już by nie wygrali, ale przynajmniej nie będą przynosić wstydu. A tymczasem muszę w każdej godzinie każdego dnia znosić wygłupy jakiegoś pisowskiego nadętego popychadły i wmawiać sobie, że to i tak lepiej, niż ktoś tam stojący po drugiej stronie. Straszne!
A zatem, mogę wyobrazić sobie taką sytuację i taki ból. I taki wstyd. I tylko się mogę domyślać, co czują dziś wyborcy Platformy Obywatelskiej, kiedy nagle widzą tego Tuska, który po prostu – co tu dużo mówić – jest dobry. Jest sprawny, inteligentny, szalenie skoncentrowany… zwyczajny, sprawny polityk z pierwszej półki. Wyrazy współczucia. Ale samiście sobie ten los zgotowali. Jako miłośnicy piłki nożnej, zrozumiecie tę figurę – przekombinowaliście.
PS - Jeszcze dwie rzeczy. Jutro w programie u Pospieszalskiego będę gadał o manipulacji. TVP 23.00. Druga sprawa. Niezmiennie proszę o dotowanie tego bloga. Za dotychczasowe wsparcie dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...