czwartek, 12 marca 2009

O rzucaniu kamieniami, czyli powrót Mistrza

Mój wcześniejszy tekst, w którym próbowalem zrozumieć stanowisko Episkopatu wobec lustracji i powszechnych oczekiwań kierowanych pod jego adresem w tej samej kwestii, wywołał najróżniejsze reakcje, z kórych wiele wskazywało na kompletne niezrozumienie moich intencji. Kiedy przedstawiałem swoje refleksje, miałem na myśli sytuację kompletnego chaosu na linii Państwo-Kościół. Chodziło mi o to, że, jeśli mamy traktować ten układ, jako stan sprawiedliwy, idealny i nienaruszalny, dobrze by też było, żeby żadne siły – ani wewnątrz Kościoła, ani po stronie Państwa, ani, tym bardziej, spoza tych dwóch porządków – nie próbowały zdobywać punktów kosztem drugiej strony.
Ani jednym słowem nie usprawiedliwiałem biskupów-agentów i księży-zdrajcow. Ani jednym słowem nie zaatakowałem ks. Zaleskiego za jego działalność na rzecz prawdy. Ani jeden fragment mojego tekstu nie sugerował, że my, jako ludzie Kościoła i uczciwi obywatele, mamy się zamknąć i odczepić od Kościoła. Nie zwracałem się do historyków, żeby zaprzestali swojej działalności. Ja tylko zwracałem uwagę na nieprawdopodobna bezczelność sytuacji, w której Państwo, które jako jedna połówka tego odwiecznego porządku, nie będąc w stanie – a czasem wręcz nie mając ochoty – realizować swoich najbardziej podstawowych obowiązków, przyjmuje w stosunku do Kościoła postawę recenzenta. Proszę zwrócić uwagę, że ja nie zajmuję się dziś grzechami Kościoła i jego pasterzy. Jak będę o nich pisać, to dam Wam znać. Dziś mam na uwadze wyłącznie Państwo, które to wszystko, z czym sobie nie potrafi poradzić – lustracja, agentura, sądy, trybunały – rzuciło do kościelnego ogródka i powiedziało: „Zróbcie z tym porządek, a my za parę dni sprawdzimy, jak wam poszło”. A samo poświęciło się zagarnianiu pod siebie i w wolnych chwilach pisaniu nieludzkich ustaw.
A jeśli mówiłem cos na temat Kościoła, to tylko wyrażałem przekonanie, że gdyby w tej sytuacji, z jaka mamy do czynienia, kościelne instytucje pozbierały pokornie te wszystkie podrzucone im materiały i równie pokornie zaczęły realizować to absolutnie wyjątkowe zlecenie, to ja bym pierwszy protestował. Bo ja zbyt szanuję mój Kościół i zbyt mi zależy na tym, żeby nikt go nie wystawiał na kpiny i pośmiewisko motłochu, żebym miał kibicować planom kompletnego zburzenia jedynej instytucji, która jeszcze jako tako realizuje swoją misję i swoje obowiązki wobec tych, którzy tego od niej oczekują. Ja zdaję sobie sprawę, że to co tu pisze to nie jest przesadnie proste i oczywiste, ale też nie piszę dla idiotów, więc bardzo proszę o troszkę większe skupienie, niż w przypadku zwykłego blogowania. Więc jeszcze raz, najbardziej prosto jak umiem, powiem o co mi chodzi. Gdyby w roku 1990 Polskie Państwo stworzyło system, w którym zło zostałoby pokazane palcem i nazwane, przedstawiciele i współpracownicy tego zła ukarani i odsunięci od wpływów, to ja bym dziś słowem się nie odezwał. Gdyby to Państwo przedstawiło projekt uczciwy i sprawiedliwy, w którym publiczne kłamstwo uważane byłoby za eksces, wartości na których Europa rozkwitała przez 2000 lat były traktowane jako coś stałego, czego warto się trzymać, a Kościół był traktowany z szacunkiem i powagą, a nie z pogardliwym grymasem, to ja bym mógł spokojnie się cieszyć, że żyję w kraju niezbyt bogatym, ale za to porządnym. I gdyby dziś nagle okazało się, ze na tej czystej i uczciwej ziemi jest kilku sprzedajnych i tchórzliwych biskupów, którzy nagle poczuli się zbyt mocno, to ja bym ich poprosił, żeby się zamknęli. Ale nie dzisiaj. Dziś nie mam żadnego powodu, żeby się na nich demonstracyjnie krzywić. Bo jeśli oni z tą całą swoją nędzą stoją przed tłumem – nie ludzi siedzących przed nimi spokojnie podczas niedzielnej mszy – ale tzw. opinii publicznej, żądającej od nich, żeby się oczyścili, a jednocześnie wieszającej na szyi Lecha Wałęsy kolejne ordery, to ja się im nie dziwię, że pokazują tylko to, co im zostało – swoją dumę i purpurowe dostojeństwo.
Kiedy pod tym nieszczęsnym tekstem, który wzbudził takie emocje, toczyła się dyskusja, dotarła do mnie wiadomość, że Ryszard Nowak z Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami został przez sąd w Gdańsku skazany za nazwanie Adama Darskiego, muzyka trójmiejskiej, satanistycznej grupy Behemoth, przestępcą. Darski, jeszcze kiedyś, podarł publicznie Pismo Święte i ogłosił, że Kościół Katolicki, którego członkiem jest Ryszard Nowak, to „grupa zbrodnicza”. W tej sytuacji, Nowak nazwał Darskiego „przestępcą”, a tym samym – jak twierdzi gdański sędzia, Krzysztof Solecki – „porównał go do przestępców z ulicy i naruszył jego dobre imię i cześć.”
Ja oczywiście zdaje sobie sprawę, że nic nie stoi na przeszkodzie, żebym i ja, jako dumny członek Kościoła Katolickiego, czując się dotknięty sugestią, ze biorę aktywny udział w „zbrodniczym” projekcie, mógł Darskiego też pozwać o conajmniej „porównanie mnie do przestępców z ulicy i naruszenie mojego dobrego imienia i czci”. Tyle że, jak czytam na portalu http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/news.php?&id_news=31961&strona=3 , już jakiś czas temu, sam Nowak „zarzucił liderowi Behemotha obrazę uczuć religijnych i zniesławienie Kościoła Katolickiego. Złożył doniesienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa, ale sprawa została umorzona”. Inną sprawą jest, że mnie to w ogóle nie dziwi, Taki jest własnie stan mojego Państwa – nie mojego Kościoła, ale mojego Państwa – że nic nie jest takie, jak by się mogło zwykłemu człowiekowi wydawać. W komentarzu pod moim tekstem o pasterzach i wilkach, mój kolega rosemann pisze, ze ten wyrok, to oczywiście wstyd i hańba, ale w sumie nic takiego się nie stało, bo to przede wszystkim nie pierwszy raz i nie ostatni, a poza tym – standard.
I ja się zgadzam. Tak. To jest własnie standard proponowany przez Polskie Państwo. Katarzyna Moritz, dziennikarka portalu trójmiasto.pl, przedstawicielka tego Państwa (a może ktoś sądzi, że ona reprezentuje w tym sporze Kościół?) pisze tak: „Decyzja sądu nie ostudziła Ryszarda Nowaka. Zapowiada odwołanie od wyroku. Ponadto chce złożyć nowy wniosek do prokuratury. - Złożymy zawiadomienie o jego nowych przestępstwach. Darski napisał utwór wychwalający zabijanie chrześcijan - mówi szef Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami.”. Właśnie tak. Ponieważ decyzja sądu „nie ostudziła” Nowaka, teraz on będzie lazł z tymi swoimi głupimi pozwami, żeby wolnemu artyście zakazać prawa do swobodnej ekspresji. I ja własnie do tego typu filozofii, prezentowanej przez redaktor Moritz, się odwołuję. Sądy w Polsce próbują ostudzić kościelne łby, a tymczasem okazuje się, że się za bardzo nie da. W tej sytuacji, skoro te łby są tak bardzo rozpalone, to Państwo apeluje, żeby może one zabrały się – zamiast tropić satanistów i „naruszać ich dobre imię i cześć” – za lustrację i egzekucje prawa na poziomie, gdzie to prawo jest tak bardzo zaniedbane, a ta lustracja tak bardzo wyczekiwana. I jeśli ktoś się oburza na to, co ja tu piszę, i już planuje siąść do ramki z komentarzem i zarzucić mi, że cierpię na jakąś paranoję, to może niech znajdzie wcześniej jakiś sposób, żeby dotrzeć do pani Kasi Moritz z tego trójmiejskiego portalu, albo nawet do sędziego Soleckiego i się ich zapytać, jakie jest ich zdanie na temat wczorajszego oświadczenia Episkopatu. Myślę, że można by było nawet spróbować przepytać w tej sprawie mużyków zespołu Behemoth. To są podobno bardzo dobrze wykształceni ludzie i pewnie jakieś zdanie na ten temat mają. Poważnie. Ja uważam, ze to by było bardzo pożyteczne działanie. Pojechać do Gdańska i spytać ich, czy Episkopat dobrze postąpił, czy nie. I w ogóle pogadać sobie na temat tej kościelnej nędzy. To byłoby o wiele pożyteczniejsze, niż czekanie na to aż jakaś prokuratura uzna słowa o zabijaniu chrześcijan za społecznie szkodliwe, a któryś z polskich sędziów zdecyduje pouczyć pana Darskiego o tym jakie on ma obowiązki i ograniczenia, jako członek tego społeczeństwa. Bo nie mam najmniejszej wątpliwości, że już prędzej arcybiskup Życiński – a za nim Lech Wałęsa – przyzna się, że donosił, niż Państwo Polskie poczuje się pełnoprawnym i odpowiedzialnym członkiem tego cudu, jakiemu na imię Polska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...