sobota, 20 grudnia 2008

Death Wish 666

Zarówno mój kolega LEMMING, jak i pewnie (mam nadzieje) kilku innych czytelników moich tekstów, woleliby, żebym nie zajmował się sprawami doraźnymi. A kiedy już widzą, że wkleiłem jakiś link do niewątpliwie bardzo doraźnych rozważań, to już w ogóle czują tylko zawód. Muszę się więc już na samym początku usprawiedliwić, zwracając uwagę na fakt, że tzw. doraźność bezlitośnie nas łapie za gardło, i naprawdę trudno jest ją lekceważyć. Inna sprawa, że i ten link i ten tytuł, to w gruncie rzeczy pozory. Tak naprawdę, ja wciąż piszę o rzeczach jak najbardziej ogólnych. W dzisiejszym Dzienniku Robert Mazurek zamieszcza w gruncie rzeczy bardzo smutny, wręcz rozpaczliwy tekst na temat zdziczenia ludzkich serc i sumień http://www.dziennik.pl/opinie/article285948/Wyksztalciuchy_skladaja_hold.html Pisałem mniej więcej o tym samym, tu w Salonie - nawet i ostatnio - parę razy, wzbudzając pewne zainteresowanie, ale również prowokując niektórych do protestów, że przesadzam, albo że wręcz wpadam w histerię.
Ponieważ Robert Mazurek w jakiś sposób mnie wsparł w moich obawach i zmartwieniach, pozwolę sobie na parę jeszcze uwag o życzeniu śmierci. Jednak na początek chciałbym zwrócić uwagę na sam początek felietonu Mazurka. Pisze on tak: „Wszedłem niechcący, bo wiem, jak tania jest odwaga internetowych mądrali, jaki poziom większości ze snutych przez nich refleksji, i dlatego z założenia nie czytuję takich komentarzy". Proszę popatrzeć - Mazurek doskonale wie, co tam, na tych portalach, w tych środowiskach, wśród tych emocji, na niego czeka. On do tego stopnia wie, co słychać na szczytach prawdziwego zaangażowania, że nawet nie ma ochoty sprawdzać, czy tam się ewentualnie coś zmieniło. Tym razem jednak z jakiegoś powodu zajrzał i, jak pisze, „przytkało" go.
Osobiście myślę, że go nie ‘przytkało'. Mazurek jest zbyt inteligentnym i uważnym obserwatorem, żeby coś go jeszcze było w stanie zdziwić, a co dopiero ‘przytkać'. Uważam, że ten akurat fragment Mazurkowi służy bardziej do wzmocnienia wrażenia, niż faktycznego opisania emocji. I dobrze. Tak można.
Jednak z drugiej strony, nie wykluczam, że to o czym on pisze, mogło rzeczywiście stanowić nawet dla niego odkrycie. Ja oglądałem ten wywiad, jaki ze Zbigniewem Religą przeprowadził TVN24 i, powiem szczerze, cały czas z trudem powstrzymywałem łzy. Kto go oglądał tak jak ja, a nie zatracił najbardziej podstawowych ludzkich odruchów, wie o czym mówię. Ja osobiście chyba nie miałem okazji przeżyć tego rodzaju wzruszeń, na tym poziomie, i - znów - kto widział ten wywiad i kto nie zatracił swego najbardziej elementarnego człowieczeństwa, wie, o czym mówię.
Mazurek nie czyta portali typu tvn24.pl, bo wie co tam na niego czeka. Tym razem jednak zajrzał i napisał swój piękny felieton. Wyraził w nim w sposób najbardziej czytelny i adekwatny swój protest. Powiedział, co powiedzieć należało, i nie byłoby może o czym gadać, gdyby nie jeden szczegół. Otóż Mazurek pisze, że, jego zdaniem, administrator forum, na którym pojawił się ten straszny wpis, w którym śmierci w cierpieniach życzy się nie tylko Zbigniewie Relidze, ale każdemu sympatykowi PiS-u, powinien był zareagować. A jeśli tego nie zrobił, to powinien był zostać do tego zmuszony przez szefów TVN-u, albo wylany z roboty.
I racja. On powinien był i oni powinni byli. Ale ani on nie zareagował, ani oni nie zrobili tego, co powinni byli zrobić. I to akurat Mazurek zostawia bez odpowiedniego rozstrzygnięcia. Ani tego nie komentuje, ani nie próbuje wyjaśnić. Nic. Daje tylko ładny rym Tuwima o mezaliansie między psem a wesołymi komentatorami, w tym wypadku internautami z portalu tvn24.pl.
A problem istnieje i jest bardzo, bardzo poważny. Prawda bowiem jest taka, że administrator tego portalu, nawet jeśli i ten konkretny wpis, o którym pisze Robert Mazurek, jak i wszystkie inne, że znów zacytuję Mazurka, „rzygi", widział, to one na nim nie zrobiły żadnego wrażenia. Nie zrobiły wrażenia, bo one doskonale odzwierciedlają stan duszy administratora i, z jego punktu widzenia, nie stanowią one jakiegokolwiek ekscesu.
Ale należy też wiedzieć, że ani ten najważniejszy komentarz, ani jakiekolwiek mniejsze komentarze, dla szefów administratora tego portalu, również nie stanowią sensacji. Dokładnie z tych samych powodów. Oni, w najlepszym dla siebie wypadku, są już do tego rodzaju zła przyzwyczajeni, a jest też bardzo możliwe, że to jest również ich osobiste zło. Pisałem już w Salonie wiele razy o programie Szkło Kontaktowe. W jednym, z ostatnich wydań, miałem okazję oglądać w akcji Tomasza Sianeckiego i Krzysztofa Daukszewicza. W pewnym momencie, zadzwonił ktoś do studia i powiedział, że u niego w mieście był ostatnio Jarosław Kaczyński i to pewnie przez tę wizytę, w okolicy wystąpiło trzęsienie ziemi. W Szkle Kontaktowym taki poziom jest na porządku dziennym i ma wrażenie, że to tylko ja uważam ten poziom za niski. Daukszewicz na to powiedział, że to pewnie Pan Bóg chciał trafić w pana prezesa. Ja to rozumiem tak, że Daukszewicz uważa, że sprawa pozbawienia życia Kaczyńskiego jest na tyle nie cierpiąca zwłoki, i tak przy tym obiektywnie uzasadniona, że jego zdaniem, Dobry Bóg już się tym zajmuje.
Powiem więcej. Ja jestem pewien, że jeśli Daukszewicz powiedział to, co powiedział, to on musiał doskonale wiedzieć - albo choćby czuć - że to nie zrobi na nikim negatywnego wrażenia. Że zasugerowanie, że w tej chwili na Kaczyńskiego już nawet sam Pan Bóg poluje, nie spowoduje u bliskich Daukszewiczowi umysłowo i emocjonalnie ludzi żadnego nieprzyjemnego napięcia. On to powiedział w poczuciu pełnego bezpieczeństwa.
I słusznie. Tomasz Sianecki nawet na ten tekst nie zareagował, nawet nie mrugnął okiem. On, albo zwyczajnie go nie dosłyszał, bo w ogóle nie słucha dowcipów Daukszewicza - co by go oczywiście ratowało - albo - czego się obawiam - uznał tę uwagę za nieciekawą, albo po prostu oczywistą. Więc można byłoby sądzić, ze zareaguje na to jakiś Pieczyński, czy jak oni się tam w tym TVN-ie nazywają, i upomną Sianeckiego, że nie reaguje, a Daukszewiczowi powiedzą, żeby na przyszłość uważał, albo wypieprzał. Ale oczywiście, jak się domyślam, nic takiego się nie stało. Bo gdyby im faktycznie zależało, żeby trzymać pewien pułap, to mieli do tego, by o to zadbać, niezliczone okazje już dawno. Jednak czas ten wykorzystali tylko na tyle, ze dziś Daukszewicz jest tylko bardziej rozwydrzony, a Sianecki jeszcze bardziej wszystko ma w nosie.
Ktoś mi z pewnością na to wszystko powie, żebym nie był zakłamany, bo kto krzyczał „Spieprzaj dziadu"? Kto mówił o tych, „którzy stoją tam, gdzie stało ZOMO"? Kto zarzucał internautom, że „się onanizują przed monitorami"? Kto gadał o „Dziadku z Wehrmahtu"? Że niby było tak, że prezydent Warszawy Lech Kaczyński powiedział do tego niegrzecznego menela „Spieprzaj dziadu", więc niech się teraz nie dziwi, że ludzie mu życzą śmierci.
Ktoś inny, z kolei, tradycyjnie wyśmieje mnie, ze niby tak bardzo nie lubię Dziennika, a jednak go czytam. Albo - po raz 116 - dowiem się, że to bardzo dziwne, że tak chętnie oglądam Szkło Kontaktowe. Ktoś inny jeszcze, powie mi, że najwyraźniej już gonię w piętkę, bo czuję, że to już końcówka Kaczyńskich i całego tego ich chorego projektu. Powiem szczerze, ze nie ma takiej możliwości, żeby ktoś z moich tradycyjnie tu piszących polemistów był w stanie mnie czymś nagle zaskoczyć. Może z wyjątkiem wspomnianego tu na początku LEMMINGA. Ale on akurat dobrze wie, o czym ja mówię.
Jestem więc też pewien, ze jednej rzeczy na sto procent tu nie zobaczę. Czystego, bezwarunkowego przyznania, że po tamtej stronie faktycznie kręci się bardzo dużo, bardzo podejrzanego towarzystwa i że nie byłoby źle się zastanowić, dlaczego im tam jest aż tak dobrze i wygodnie. I jak to się stało, że oni są właśnie tacy. Tego jednak nie będzie.
Pamiętam, jak jeszcze latem, po śmierci Bronisława Geremka, na stronach Salonu ukazało się dość dużo komentarzy, nie biorących udziału w ogólnej żałobie, w tym wiele wypełnionych ohydnym rechotem. Wszystkie zostały natychmiast usunięte. Kilka kont zostało zablokowanych. Paru użytkowników wyleciało stąd na dobre.
Czy szefowie i właściciele telewizji TVN-24 są w stanie wydać choćby jednozdaniowy komunikat, w którym przeproszą za treści, które ukazały się na zarządzanym przez nich portalu po wyemitowaniu wywiadu z umierającym Zbigniewem Religą? Oczywiście że nie. Oni nawet nie są w stanie postarać się o osobistą refleksję w tej sprawie. Mnie to, niestety, nie dziwi. Mam nadzieję, że Roberta Mazurka również. Chciałbym jednak, żeby kiedyś zechciał coś na ten temat napisać. Bo lubię go czytać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...