niedziela, 5 lipca 2020

Andrzej Duda - to się uda! A Państwu już podziękujemy.


       Parokrotnie ostatnio dawałem tu wyraz swojemu zaniepokojeniu sposobem w jaki prezes Kurski, najpierw bezpośrednio, a ostatnio w sposób sobie tylko znany, uczestniczy w promocji wysiłków Andrzeja Dudy na rzecz przedłużenia swojej służby dla  Polski. Jednocześnie jednak, przy każdej kolejnej okazji, robiłem jedno i to samo zastrzeżenie, że oto mianowicie nie jesteśmy w stanie dokonać pełnej oceny zachowania publicznej telewizji w czasie bieżącej kampanii, o ile nie uzyskamy pełnego obrazu tego, co w tym samym czasie dzieje się tam, gdzie Andrzej Duda pozostaje możliwie najczarniejszym charakterem i gdzie jego ewentualne zwycięstwo stanowi zapowiedź nie mniej czarnej przyszłości z punktu widzenia najbardziej czarnego towarzystwa. A tu oczywiście miałem na myśli przede wszystkim telewizję TVN24.
        Ja akurat owej stacji zasadniczo nie oglądam od mniej więcej pięciu lat. Owszem, zaglądam na ich internetowy profil, gdzie siłą rzeczy – w końcu to jednak Internet – oni się muszą bardziej starać, gdy chodzi o telewizor jednak, pozostaję kompletnie niepoinformowany. Mimo to jednak, ani przez moment nie przyszło mi do głowy sądzić, że ów rodzaj agresji, jaką prezentuje Telewizja Polska, pozostaje bez jakiegokolwiek odniesienia do tego, co się najpewniej dzieje po przeciwnej stronie.
      I oto, proszę sobie wyobrazić, że spędzaliśmy tu wczoraj bardzo przyjemnie czas przed telewizorem, gdzie Arsenal niszczył cudowne dziecko Eltona Johna, a kiedy owa męka dobiegła końca, przełączyliśmy na TVP Info, gdzie akurat emitowany był świeżo wznowiony po oficjalnym zakończeniu pandemii program „Studio Polska”, a w tej sytuacji ktoś z nas nagle zaproponował, by zajrzeć do stacji TVN24 i zobaczyć, jak oni sobie radzą z bieżącą sytuacją.
       Otóż muszę powiedzieć, że to czego w tym momencie doświadczyliśmy, problem jaki tu od czasu do czasu się pojawia, rozstrzyga ostatecznie. Nawet jeśli publiczna telewizja jakimś cudem osiągnie poziom niesławnego Dziennika Telewizyjnego, nawet jeśli ktoś powie, że tam ów poziom już dawno został osiągnięty, a nawet gdy jeszcze ktoś przyjdzie i aktualną produkcję TVP oceni, jako coś dotychczas na rynku medialnej propagandy nieznanego, to co – nie wiem, jak to jest na co dzień, bo, jak mówię, staram się nie angażować – w telewizji TVN24 pojawiło się wczoraj, to jest coś, co bije wszelkie rekordy.
      Ja nie mówię, że myśmy tam dzielnie trwali przez choćby i dziesięć minut, bo tego normalny człowiek by zwyczajnie nie zniósł, jednak te kilka minut spędzone na oglądaniu telewizji TVN24 mnie osobiście utwierdził tylko w podejrzeniu, że każdy przejaw słabości z naszej strony musi nas doprowadzić do nieuniknionej i bezdyskusyjnej porażki. Jeśli to co dziś, każdego wieczora o godzinie 19.30, jesteśmy zmuszeni cierpieć zmieni się choćby o jotę, po nas nie zostanie nawet kurz. Dlaczego? Bo po stronie przeciwnej cała moc propagandowego ataku ustawiona jest na jeden tylko kierunek i nie widać choćby śladu jakiegokolwiek ustępstwa. Ale mało tego. Tu nie chodzi tylko o ów wymiar propagandowy. Tu problemem nie jest tylko to, że oni agitują za Trzaskowskim, a Dudę przy tej okazji skutecznie niszczą. To jest akurat też coś, co systematycznie i bez cienia wstydu robi Telewizja Polska. Rzecz w tym, że z tego co udało nam się wczoraj zauważyć, TVN24 zachowuje się dokładnie tak samo jak ludzie, którzy uczestniczą w relacjonowanych przez telewizję spotkaniach Rafała Trzaskowskiego, owi kompletnie nieprzytomni w swojej nienawiści wariaci, którzy nawet jeśli sobie tego nie uświadamiają rozumowo, w jakiś sposób czują, że oto rozstrzyga się coś dla nich absolutnie najważniejszego, a więc ŻYCIE. W TVP choćby i najbardziej zaangażowani propagandziści przynajmniej są uśmiechnięci, by nie powiedzieć, weseli. Tam są wyłącznie zaciśnięte zęby i wściekłość na twarzach.
       Ktoś się zapyta, co tam się działo, a ja chętnie odpowiem. Otóż przez te dziesięć może minut które udało nam się wytrzymać, jedynym tematem – a zaznaczam, że mówimy o przekazie dnia – była sprawa ułaskawienia pedofila. Cały wysiłek, jaki stacja TVN24 poświęciła na wypełnienie tego czasu, skierowany był na to, by pokazać, jak w rzeczy samej Andrzej Duda skazał ową udręczoną córkę i jej matkę na kolejne lata  cierpień pod ciężką ręką bezwzględnego pedofila. Oglądaliśmy ów przekaz, a ja sobie natychmiast pomyślałem, że skoro, jak się okazuje, oni już naprawdę nie mają nic innego, jak ów tekst z dziennika „Fakt”, to znaczy, że oni w ogóle nie mają już nic i najbliższy tydzień albo zostanie wypełniony głosami jakichś wynajętych psychologów, którzy będą nam po raz kolejny objaśniać, na czym polega tak zwany „Syndrom Sztokholmski”, albo wpadną na jakiś nowy temat, tyle że aby do tego dojść będą musieli poczekać aż nadejdą nowe informacje z Niemiec, czy Rosji. Jedno jest pewne: na żadne realne argumenty na rzecz niedopuszczenia  Andrzeja Dudy do drugiej kadencji, liczyć nie możemy. Tam zwyczajnie nie ma już nic. Skończy się sprawa pedofila, pojawi się jakiś romans, czy świeżo odkryta afera finansowa i na tym koniec. Dziś jednak to jest już dla nas akurat całkowicie obojętne. Zwłaszcza że, oceniając choćby po opisanym wyżej zachowaniu, wynik tych wyborów jest ostatecznie rozstrzygnięty. A oni, nawet jeśli wciąż tego nie wiedzą, to z całą pewnością drżą i to drżą tak, że owe twarze powoli zaczynają się stawać rozmazane, jak szprychy w kole roweru.


Zdjęcie: Jakub Szymczuk Facebook

7 komentarzy:

  1. Przepraszam za offtopic, ale chciałem się podzielić jedną myślą dotyczącą wyborów.
    Przy okazji wyborów jakichkolwiek(czy to parlamentarnych, czy prezydenckich) zawsze zastanawiamy się jak to jest, że ludzie pozornie niezaangażowani specjalnie w politykę, laicy w tych sprawach, z wrogością reagują na siły polityczne, które w obecnym układzie mają możliwość prowadzenia
    szeroko pojętej polityki propolskiej albo przynajmniej nie antypolskiej. Tak się składa, że od wielu lat na polskiej scenie tą siłą jest PiS, a w tych wyborach reprezentuje ją Andrzej Duda. Dodatkową zagwozdką w tej sprawie jest to, że wśród tych wrogo nastawionych ludzi są tacy którzy mienią się szczerymi patriotami.
    Dużo o tym pisaliście, Ty i Gabriel i nie tylko wy. Wasze diagnozy są jak najbardziej prawidłowe i wiele wyjaśniają, ale kiedy człowiek ma styczność w realu z tym obłędem to jednak chcąc jakoś objąć to w jednym celnym opisie pozostaje bezradny. Wszystko można wziąć pod uwagę - deprawacja, nienawiść, niewiedza połączona z nachalną propagandą uderzającą w najbardziej prymitywne emocje itd., ale na końcu pozostaje pytanie - jak to się stało, że oni to przyjęli jak swoje, tak jakby myśleli, że sami na to wpadli.
    W niedawno napisanym tekście umieściłeś takie zdanie:
    "Otóż moim zdaniem oni wszyscy robią to realizując pewien bardzo starannie opracowany plan, który polega na tym, by w ten sposób zbudować polityczną świadomość społeczeństwa tak, by możliwie każdy wiedział, że jeśli mu tylko przyjdzie do głowy myśleć samodzielnie, to natychmiast się znajdzie na marginesie."

    W związku z tym przypomniały mi się dwa cytaty z filmu "Incepcja"(reż. C. Nolan), parafrazując:
    "Myśl jest jak wirus. Żywotna. Bardzo zaraźliwa. Może wykiełkować z najmniejszego ziarnka. Aby cię ukształtować. Albo zniszczyć. Choćby taka myśl, że świat nie jest prawdziwy. Prosta zwykła myśl, która zmienia wszystko."
    "Trudno jest umieścić obcą myśl w czyjejś podświadomości tak żeby sądził, że to on ją wymyślił, ale przy odpowiednich środkach nie jest to niemożliwe."


    Uważam, że to jest coś co tłumaczy bardzo zwięźle z czym mamy do czynienia w przypadku irracjonalnych zachowań w związku np. z polityką, wyborami, to trafia w sam środek problemu. Tego brakowało we wszystkich rozważaniach tego typu.

    Tego, który często korzysta z "umieszczania" w cudzych umysłach myśli chyba znamy...
    "Wtedy rzekł wąż do niewiasty: «Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło».
    Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla
    oczu..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Mateusz
      Czemu nie komentujesz tu częściej?

      Usuń
    2. @Mateusz
      Inspirujący komentarz. To rzeczywiście zastanawiające, że taką „głupią jak gęś” trzeba zmuszać do łykania pod finalny pasztecik, a współcześni Polacy, wielu z nich, tylko wyciągają szyje. Ciekawe finalnie po co?

      Przychodzi mi do głowy, że to skutek powszechnego kształcenia, którego celem przestało być wykształcenie, a jest indoktrynacja. Pewnie tutaj znajduje się także odpowiedź na pytanie, dlaczego obecnie właśnie w uniwersytetach najbardziej sroży się terror politpoprawności. Dowodem są zwłaszcza liczne ostatnio uniwersyteckie lincze (teraz prof. Wojciech Polak – nomen omen).

      To całkiem przypomina Chiny z okresu rewolucji kulturalnej. Tyle, że tam obalenie kultury zdecydowano odgórnie, a tutaj wprowadza się odtylnie. Tam odbyło się Trzask-prask-katastrofa i już kontynentalne Chiny nie wróciły do swojej kultury nie licząc skansenów. Teraz trzepią filmy z fruwającymi szermierzami. Tyle im zostało ze spadku kultury.
      Nas natomiast powoli wprowadza się w PO-Trzask, ale skutek będzie ten sam. Ciekawe, co dostaniemy tu w zamian naszej 1000 letniej kultury? Trzeba zaś zauważyć pewne podobieństwo do Chińczyków, że bycie Polakiem to stan ducha, a nie zamożności, czy wpisu w papierach.

      Wracając do Twojego tematu, to właśnie kształcenie, a nie media są najpotężniejszym orężem wieloletniej indoktrynacji. Współcześni magistrzy po różnych socjologiach nawet nie orientują się, że zostali nasączeni jakimś H.Marcuse’m zamiast wiedzą jak samodzielnie zdobywać wiedzę. W zamian od lat trwa wyposażanie ich w stek zgrabnie poubieranych przesądów społecznych jako prawdy objawionej. To daje efekt tresury: treser strzela z bata a lew skacze przez kółko, albo popada w depresję.

      W tej sytuacji popieranie, a jeszcze lepiej pokrzykiwanie wojny kulturowej daje stadny efekt ochronny poprawiający samopoczucie wobec ryzyka wyalienowania. Każdy też może sobie na jutubie obejrzeć film co spotyka bizona, gdy opuści biegnące stado. Inne bizony stratują go a wilki dokończą. Tak kupuje się poczucie bezpieczeństwa. Podobnie działała przynależność do hunwejbinów. Potem dla spokoju sumienia dochodzą racjonalizacje jak u tego mickiewiczowskiego Brysia i klamka zapada: jak tu wyprzeć się już teraz samego siebie?

      Tu powinno paść pytanie, czy aby tak samo nie jest u tzw. pisiorów, w tym u mnie. No, ale sensowna odpowiedź wymagałaby uznania, że poziom wykształcenia jest w obu środowiskach porównywalny. Ja to wypraszam sobie :)
      Gdyby to uznanie odrzucić, to powstanie przesłanka, iż brak równie wysokiego wykształcenia chroni przed idiotyzmem kontrkultury i antypolonizmu.
      Gdyby zaś to uznanie przyjąć, to powstanie pytanie, dlaczego jedni są odporni, a inni nie, co wcale nie wynika z jakiegoś patternu genetycznego, więc musi wynikać z jakości charakteru plus światopoglądu.

      Usuń
    3. @toyah
      Przede wszystkim przez brak czasu, często tylko czytam tekst. Też nie zawsze mam coś do dodania, ale jak mam to napiszę.

      Usuń
    4. @orjan
      To jest temat na obszerną rozprawkę właściwie. Jeśli chodzi o mnie to wystarczy mi to co Coryllus i Toyah na ten temat napisali, i co jeszcze pewnie napiszą.
      Mnie najbardziej frapowało jak to jest, że ludzie nieznoszący PiSu mają tą niechęć umieszczoną gdzieś bardzo głęboko, że oni nie tyle reagują jak tresowane zwierzęta (z tym też się spotykałem i mnie to nie ruszało), ale że oni wyrażają tą niechęć jakby była częścią ich samych, jakby byli pewni, że sami to wymyślili. Gdyby oni bronili tylko tego żeby np. nie przyznać się do błędu to by dało się przynajmniej obrócić ten temat chociaż w żart , ale przy czymś głębszym już nie działają ani argumenty, ani żarty, nic po prostu. Nie mówię tu o ludziach oczadzonych propagandą, wpatrzonych cały dzień w wiadomą telewizję, tylko o takich „zwykłych zjadaczach chleba” których nawet nie podejrzewalibyśmy, że oni w ogóle mogliby tak reagować.
      Brakowało mi opisu mechanizmu który to powoduje i myślę, że to co było w tym filmie przywołanym przeze mnie, bardzo dobrze to przedstawia. Niby szczegół, ale dla mnie istotny.

      Usuń
  2. Moim zdaniem PiS nie miał wyjścia i przejmując telewizję publiczną musiał zrobić z niej coś, co będzie przynajmniej w jakimś stopniu podobnie bezczelną tubą propagandową, ale w drugą stronę.
    Gdyby zaczęto tworzyć obiektywny, wyważony przekaz powiększyłoby to tylko dysproporcję między cały czas słabą narracją rządową, a prężną agitką pro PO w mediach prywatnych. Stąd zresztą ten atak na TVP. Oni nie są przygotowani na to, że ktoś może stosować podobne do nich metody. Czy zatem ja się z tego układu cieszę? Nie, ale potrafię zrozumieć dlaczego.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...