sobota, 11 maja 2019

O tym jak przewodniczący Schetyna uzyskał lepszą pozycję dziobacza


Dziś może nie zaszkodzi nam na chwilę wrócić do politycznej czkawki, jaka zaatakowała Platformę Obywatelską  po niefortunnej wyprawie Donalda Tuska do Polski. Z tej okazji proponuję swój najnowszy felieton do „Warszawskiej Gazety”.

       Ledwo nasza uwaga została przesunięta ze strajku nauczycieli na codzienne życie, pojawił się temat, który oczywiście nie pozwoli nam się zajmować tym co najważniejsze. Wszystko bowiem wskazuje na to, że przez kilka następnych tygodni nasze życie będzie zdominowane przez wystąpienie, jakie na Uniwesrystecie Warszawskim wygłosił niejaki Leszek Jażdżewski.
        W czym rzecz? Otóż, jak pewnie większość z Czytelników się domyśla, poszło o to, że znany nam wszystkim aż nazbyt dobrze Donald Tusk wygłosił tam swój wykład, tyle że owo wystąpienie zostało poprzedzone wystąpienniem owego Jażdżewskiego i w tym momencie cały plan, sprowadzający się do tego, by Donald Tusk przybył do Polski na białym koniu i odzyskał władzę dla współczesnej Targowicy, spalił na panewce.
      Mało tego. Otóż, jak wiele na to wskazuje, pomysł, gdzie Donald Tusk zjawia się w Polsce z zapowiedzią wykladu, który przewróci scenę polityczną do góry nogami, został unieważniony w momencie gdy okazało się, że organizatorem owej imprezy jest jakiś trzeciej kategorii mason, który ma do powiedzenia tyle, że katolicy to świnie, a poza tym w życiu nie chodzi o nic więcej, jak o to, by ludzie mogli dowolnie nienawidzić. Rzecz w tym że owo wystąpienie, w którym został zaatakowany Kościół Katolicki, doprowadziło do tak wielkiego zamieszania, że każde kolejne kłamstwo – a wszyscy wiemy, że one potrafią być skonstruowane naprawdę profesjonalnie – jakie ów człowiek wypowiedział, bezlitośnie wyrzuciło wystąpienie Donalda Tuska w niebyt.
       A dziś dobrzy ludzie zastanawiają się nad jedną zagadką: jak to się stało, że towarzystwo o takiej pozycji politycznej, ale również społecznej, mogło dopuścić do tego, by wydarzenie tej rangi, jak wykład Donalda Tuska na Uniwersytecie Warszawskim, zostało obrócone w proch? Jak to się stało możliwe, że Donald Tusk, a więc wielka nadzieja totalnej opozycji, niemal w jednej chwili został zmieniony w zwykły śmieć, tylko dlatego, że ktoś postanowił skonfrontować jego mądrości z mądrościami jakiegoś, jak mówię, trzeciorzędnego masona?
         Pojawia się opinia, że oni są zwyczajnie tak głupi, że nie ma takiego idiotyzmu, który mógłby nas tu zaskoczyć. Osoby, które zapragnęły zorganizować ów występ Donaldowi Tuskowi okazały się tak dramatycznie głupie, że one faktycznie uznały, że nie ma lepszego sposobu, by wprowadzić go na polityczną scenę, jak przez pokazanie, co to z niego za Belzebub. I w tym momencie przegrały.
         Pozostaje już więc tylko jedna zagadka: czy te głuptaski postanowiły przeprowadzić tę operację same z siebie, czy może ktoś je do niej zachęcił? Otóż, moim zdaniem, to był plan, jaki wewnątrz tego towarzystwa przeprowadził sam Grzegorz Schetyna, by ostatecznie zniszczyć swojego pierwszego politycznego wroga. Moim zdaniem, jest dziś tak, że oni wszyscy doskonale wiedzą, że dziś ich jedynym celem nie jest odzyskanie władzy – bo to nie wchodzi w rachubę – ale uzyskanie jak najlepszej pozycji na terenie, gdzie się zaledwie dziobie.
       Powodzenia.



Niezmiennie zapraszam do naszej księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, gdzie są do kupienia również i moje książki. I jak zawsze zapraszam do kontaktu osobistego tych wszystkich, którzy życzą sobie książkę z dedykacją: k.osiejuk@gmail.com.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...