niedziela, 26 sierpnia 2018

O emocjach zdewastowanych tu i tam


Parę tygodni temu opublikowałem tu tekst, w którym podzieliłem się swoimi refleksjami na temat znalezionego na Youtubie przesłuchania przed tak zwaną „komisją reprywatyzacyjną”, której pierwszym bohaterem był człowiek nazwiskiem Kobylarz. Jak się okazało, tamto doświadczenie było dla mnie zaledwie początkiem bardzo głębokiego i w jak najszerszym wymiarze zainteresowania owymi przesłuchaniami. I powiem zupełnie uczciwie, że kiedy piszę dziś ten tekst, nie mam już najmniejszych wątpliwości co do tego, że od stworzenia świata, w którym naszą świadomością nie rządzi ani film, ani książka, ani piosenka, ani nawet polityka, lecz wyłącznie media, to one właśnie, a nie cokolwiek innego, dewastują nasze emocje, że zacytuję mojego drogiego kumpla Coryllusa. To media, przez owo tak agresywne kształtowanie naszych codziennych zainteresowań, niszczą w nas to co naturalne i sprawiają, że śmiejemy się, smucimy, płaczemy, szydzimy i  wreszcie dostajemy cholery, na gwizdek. Powtarzam. To nie film, nie książka, nie piosenka. To media.

      Ale potwierdziło się coś jeszcze. Otóż przez to, że nasze codzienne emocje właśnie są równie bezbronne wobec wiadomości o tym, że kandydat Trzaskowski naprawił odpadającą szybę przy pomocy taśmy biurowej, jak wobec faktu, że to iż gdzieś nad morzem w jednej chwili utopiło się troje dzieci, ale też informacji, że oto mniej więcej w tym samym czasie powiesił się znany coach odchudzania i środowisko jest pogrążone w bólu, każda z tych informacji jest dla nas jednakowo ważna i nie potrafimy już rozróżniać wagi owych informacji i jedynym sposobem, by się bronić przed tym atakiem jest pogrążenie się w doskonałym braku zainteresowania wszystkim co przekracza ściany naszego domu. Po tym jak obejrzałem przesłuchanie wspomnianego Kobylarza, a więc człowieka, który, co jest bardzo możliwe, zamordował Jolantę Brzeską, rozmawiałem z kilkoma bliskimi sobie osobami, osobami na co dzień szczerze przekonanymi, że w pełni kontrolują sytuację i okazało się, że niemal każda z nich nie tylko nie miała pojęcia, kto to taki ten Kobylarz i ta jakaś Brzeska, czy o co chodzi w tej komisjiJakiego, ale również na czym polega problem z tym tak zwanym „czyszczeniem kamienic”.

      Ja zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, jaka tu na tych blogach panuje atmosfera, gdy chodzi o ogólnie pojętą politykę i jak chętnie większość z nas w kluczowych momentach wpada w znany mi aż zbyt dobrze nastrój lekceważenia wszystkiego co lokalne i związane z autentycznymi, indywidualnymi emocjami. Wiem też w związku z tym, w jaki sposób na ten dzisiejszy tekst zareaguje część Czytelników, którzy są głęboko przekonani, że cały świat tonie w powszechnym oszustwie i tylko im się udało wyrwać z tego piekła. Nic nie szkodzi. Ja od paru tygodni oglądam kolejne przesłuchania przed wspomnianą komisją i uważam, że tam właśnie toczy się prawdziwa wojna o Polskę. I jedyna z nielicznych w pełni autentycznych. Stąd też, jak sądzę, mamy do czynienia z wspomnainą przez mnie wcześniej falą tak wielkiego lekceważenia.

      Oto w tych dniach niesławny Onet opublikował tekst podpisany przez znanego nam już wcześniej Janusza Schwertnera (sic!) zatytułowany „Śmierć Jolanty Brzeskiej. Prokuratura wróciła do wersji o samobójstwie”, a oparty w całości na wytworzonych w redakcji Onetu plotkach, w którym Schwertner jednoznacznie sugeruje, że pisowska prokuratura, z wiadomo jakich przyczyn, próbuje zamieść pod dywan fakt okrutnego zabójstwa Brzeskiej i w ten sposób ową sprawę ostatecznie zamknąć w szufladzie z napisem „samobójstwo”. Tekst jest bardzo długi, pełen zdań typu: „Prokuratura, wbrew zapewnieniom Zbigniewa Ziobry, nie dysponuje dowodami na zabójstwo Jolanty Brzeskiej przez członków tzw. mafii reprywatyzacyjnej”, „Osoby, które nie wierzą w wersję o samobójstwie, są przesłuchiwane w obecności psychologów”, „Córka Jolanty Brzeskiej, która także nie wierzy w samobójstwo, zostanie poddana badaniom. Biegli mają ustalić, jaki jest jej poziom intelektualny i stan rozwoju umysłowego”, czy już na sam koniec „Prokurator prowadzący sprawę śmierci Jolanty Brzeskiej od wielu miesięcy nie zgadza się na rozmowę z mediami”.

      Ktoś powie, że sytuacja, w której Onet nagle się tak okropnie przejął losem śledztwa w sprawie zamordowania Jolanty Brzeskiej przez reprywatyzacyjną mafię z siedzibą w warszawskim ratuszu, najlepiej akurat świadczy o tym, że owo śledztwo jest „żywe i kopie” i każde kolejne słowo jest tu zbędne. I choć również z mojego punktu widzenia intryga jest jasna jak słońce, a w dodatku polska prokuratura opublikowała – jak się domyślam, mocno wbrew sobie i powszechnym zwyczajom – oficjalne pismo, w którym poinformowała, że opublikowany przez Onet tekst stanowi stek kłamstw i sprawa morderstwa jest wciąż jest przez prokuratorów traktowana jako jedyna opcja, ze względu na choćby niektórych z nas, chciałbym podzielić się pewną refleksją. Otóż od pewnego czasu mam wrażenie, że istnieje bardzo zaawansowany i skierowany we wszystkich możliwych kierunkach projekt mający na celu przekonać część najbardziej zaangażowanych politycznie sympatyków dobrej, lepszej i najlepszej zmiany, że o żadnej zmianie mowy być nie może. I że o tym wszyscy zorientowani w sprawie wiedzieli od samego początku i jedyne uczciwe środowiska, dziś reprezentowane przez Platformę Obywatelską, starały się to uczciwie obywatelom przedstawić, jednak zatruta faszyzmem część społeczeństwa wciąż naiwnie liczyła na niewiadomo co.

      No i tu znów ktoś mi być może powie, że ja niepotrzebnie zawracam sobie głowę jakimś Onetem, którego tu przecież nikt, poza grupką jakichś prowokatorów, poważnie nie traktuje. Otóż nie. Wystarczy rzucić okiem na komentarze pojawiające się na naszym jak najbardziej portalu szkolanawigatorow.pl i to komentarze pisane nie przez jakiegoś obłąkanego korwinistę, lecz wrzucane przez bardzo licznych czytelników, dla których najwyraźniej to Onet właśnie jest źródłem jedynej wiedzy, by zobaczyć, że plan, który opisałem, święci autentyczne triumfy.

       Szczerze powiem, że ja bym tych durniów zdusił jednym  ruchem, ale co ja mam tu do gadania?

 

Przypominam, że moje książki są do kupienia w księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, ewentualnie też tu na miejscu, przez kontakt mailowy k.osiejuk@gmail.com. Zapraszam.


 
 

 


5 komentarzy:

  1. No to skoro uderzyl Pan w stol: przyznaje, ze korzystam z onetu: dawno, dawno temu, wlasciwie nie pamietam dlaczego akurat tam, zalozylam konto poczty elektronicznej i korzytam z tego konta do dzis. Tak wiec sila rzeczy, po sprawdzeniu i skorzystaniu ze skrzynki pocztowej, 'przenoszona' jestem na glowna strone portalu i czytam tamtejsze 'wiadomosci'. Poniewaz nie jestem nastolatka, mysle, ze w wiekszosci radze sobie z odbiorem tego co dam publikuja.
    A teraz pytanie: od jakiegos czasu staram sie poznac adres portalu z wiadomosciami, ktory mozna okreslic mianem rzetelnego. Czy, Pana zdaniem, cos takiego istnieje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Tereska
      Nie. Nie znam takiego portalu. Korzystam zarówno z Onetu, jak i tvn24.pl, gdzie bardzo uważam, żeby nie wpaść w jakąś pułapkę. Prawicowych natomiast unikam.

      Usuń
  2. naszdziennik albo ekai, to są portale rzetelne w sensie warsztatowym, nie ma debilnych informacji, informacje są posegregowane pod względem tematyki.
    No i na ekaiu można przeczytać co naprawdę mówi Papierz Franciszek :)
    No i nie ma reklam, onetu nie czytam właśnie przez to że mi ekran zasłania taki komunikat że mam adblock i żebym to wyłączył - takiego wała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. naszdziennik.pl i radiomaryja.pl

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...