piątek, 22 grudnia 2017

O zwisie męskim na czas kryzysu

       Biorę pod uwagę, że to wstyd, ale o istnieniu niejakiego Marcina Matczaka po raz pierwszy w  życiu dowiedziałem się ledwo co wczoraj. Z drugiej jednak strony, jeśli wziąć pod uwagę, że owa wiedza pochodzi z telewizji TVN24, powinienem się domyślać, że ów Matczak jest zaledwie jednym z dziesiątek kompletnie anonimowych ekspertów  wynajmowanych przez ową stację do komentowania bieżącej sytuacji w kraju, tak by nieco urozmaicić dotychczasową ofertę obejmującą osobistości tak intelektualnie fascynujące jak Włodzimierz Cimoszewicz, Tomasz Nałęcz, czy Kazimierz Marcinkieiwcz. I pewnie nie miałbym jakichś szczególnych powodów, by się wspomnianym Matczakiem w ogóle zajmować, gdyby nie fragment jego wypowiedzi, który zrobił na mnie wrażenie szczególne. Oto komentując sytuację, w jakiej znalazła się Polska po uruchomieniu przeciwko niej tak zwanej – swoją drogą, chciałby widzieć tego durnia, który wymyślił tę wyjątkowo tandetną nazwę –  „procedury atomowej”, ogłosił, że jeśli polski rząd się „nie opamięta” i my nadal „będziemy postępowali tak arogancko jak postępujemy, to spowodujemy, że ci Polacy, którzy popierają Unię Europejską, przestaną ją popierać, chociażby ze względu na propagandę antyeuropejską, która jest prowadzona. I wyjdziemy z Unii Europejskiej albo nas z niej wyrzucą”.
     Mam nadzieję, że zorientowalismy się już w stanie umysłu, jaki zaprezentował ów dziwny człowiek. My postępujemy w stosunku do Unii Europejskiej z bezczelną arogancją i to może spowodować nałożenie przez nią na nas kar, a to z kolei musi doprowadzić do tego, że nawet ci z nas, którzy dotychczas popierali nasze członkowstwo, zaczną mieć wątpliwości, a to, z braku społecznego entuzjazmu dla owego projektu, skończy się wyjściem Polski z Unii. Proszę zwrócić uwagę, w jaki sposób Matczak rozpoznaje poszczególną odpowiedzialność za ewentualny rozwój zdarzeń. Nie jest ważne, czy rację w obecnym konflikcie ma Polska, czy brukselscy urzędnicy, podobnie jak nie ma znaczenia, czy argumenty przedstawiane przez Rząd przemawiają do Polaków, czy nie, a unijna propaganda ludzi wyłącznie irytuje – liczy się tylko to, jak sprawę ocenia Bruksela. Mało tego. Jest wręcz tak, że im bardziej rację ma polski rząd i im większym społecznym poparciem się cieszy i im bardziej polityka unijna i towarzyszący jej propagandowy atak budzi niechęć Polaków, tym gorzej dla nas. Myśl stojąca za diagnozą Matczaka wydaje się sprowadzać się do zasady: „Nawet jeśli naprzeciwko siebie masz agresywnego idiotę, podporządkuj się, bo kto wie, co on zechce wymyślić”. 
     I to jest coś, o czym sobie pomyślałem, kiedy trafiłem na kolejną informację, akurat dotyczącą zupełnie innej sprawy. Oto, proszę sobie wyobrazić, że zarząd Agory wydał komunikat. Przepraszam wszystkich, ale to musi pójść w całości:
      „Zarząd Agory informuje, że 19 grudnia br. zakończyła prace specjalna komisja powołana w celu wyjaśnienia zarzutów niewłaściwego zachowania wobec pracowników lub współpracowników spółki. Przedstawiciele komisji przedstawili raport ze swoich ustaleń oraz zalecenia ‘odnośnie do dalszych działań, w tym podjęcia niezbędnych kroków prawnych’.
       Komisja zarekomendowała Zarządowi m.in. bezzwłoczne rozwiązanie stosunku pracy z jednym z pracowników. Zarząd zwrócił się do związku zawodowego w Agorze o niezwłoczne rozpatrzenie tego wniosku.
       Zarząd nie będzie podawał więcej informacji na ten temat ‘z uwagi na poszanowanie prywatności pracowników i współpracowników, których ta sprawa dotyczy’; ‘zarówno prace, jak i raport komisji objęte zostały klauzulą poufności’.
       Zarząd Agory zapowiedział specjalne szkolenia i warsztaty dla wszystkich pracowników dotyczące postępowania w podobnych przypadkach”.
       Oczywiście ci kosmici nie mają nawet na tyle odwagi, by przypomnieć, o co w tym komunikacie konkretnie chodzi, przez co ostatnia uwaga na temat „podobnych przypadków” jest tak pusta, że chyba nawet Matczak nie potrafiłby sięgnąć tego poziomu. My jednak oczywiście dobrze pamiętamy, że sprawa dotyczy jednego z redaktorów „Gazety Wyborczej”, uznanego działacza na rzecz obrony kobiet przed samczą agresją, który zgwałcił i pobił którąś ze swoich znajomych feministek. O tym, co ten bałwan zrobił w pierwszej kolejności poinformowała sama zainteresowana, następnie on sam przyznał się do winy, a kobietę przeprosił, a ci co go wyhodowali, zamiast normalnie wyrzucić go z roboty, a siebie zmusić do odrobiny refleksji, najpierw powołują specjalną tajną komisję, która przedstawia równie tajny raport, w którym zwraca się do swojego związku zawodowego o zgodę na zwolnienie z pracy jednego z pracowników, a na końcu publikują oświadczenie, którego jedyny konkret jest taki, że w firmie będą organizowane specjalne „szkolenia i warsztaty”, podczas których wszyscy pracownicy Agory będą się mogli dowiedzieć, że kobiet nie należy bić i gwałcić, nawet jeśli te są brzydkie i głupie.
      Ostatnio w Internecie stało się bardzo popularne wrzucanie zdjęć z coraz to nowszych pokazów mody męskiej, tak byśmy wszyscy mogli się wspólnie pośmiać z kierunku, w którym się udaje dzisiejszy świat. Tego jest naprawdę dużo i nie jest łatwo wybrać coś naprawdę najlepszego. Ale chyba mi się udało. Bardzo proszę. Zachęcam zarząd Agory do tego, by zrobili ten jeden krok do przodu. Mogą nawet zabrać ze sobą Matczaka.




Okres już tak bezpośrednio przedświąteczny nie zachęca do robienia internetowych zakupów, niemniej jednak, jeśli ktoś ma chwilę i już myśli o tym, co przyniosą dni kolejne, może zechce zajrzeć do naszej ksiegarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl i sobie coś wybierze. Serdecznie zachęcam.

2 komentarze:

  1. Ten dzisiejszy tekst wpisuje się w rozważania o ludziach, którzy uwierzyli, że nie są już ludźmi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uśmiałam się, mimo wszystko. Działacze na rzecz komunistek/feministek budują nam holyłódzką demokrację, za którą będą walczyć do ostatniej kropli czegoś tam. Miałam sen, żeby nie głosować ZA unią i się posłuchałam, do dziś tego nie żałuje.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...