środa, 18 października 2017

Czy za zrobienie jednego zdjęcia można pójść do piekła (repryza)

Ponad rok już minął od czasu, jak wspólnie z moim synem obejrzeliśmy sobie film Michaela Cimino „Łowca jeleni”, a ja, zarówno pod wrażeniem samego filmu, ale też rozmowy, jaką ze swoim dzieckiem zmuszony byłem odbyć, zamieściłem tu tekst na temat oczywiście samej wojny w Wietnamie, ale też – i to może przede wszystkim – sposobu, w jaki prawda o niej została przez media, oraz kulturę popularną, zmanipulowana i ostatecznie zakłamana. Dziś mój syn, podobnie jak wczesniej starsza córka, już z domu sobie poszli, ale ponieważ zostało nam jeszcze ostatnie dziecko, to tak jakoś wyszło, że i na nią przyszła kolej i znów – podkreślić muszę, że z najwyższą satysfakcją – przyszło mi obejrzeć ten film, po raz nie wiem już który. No a skoro tak, to i po raz kolejny okazało się, że wszystko to co i na samym filmie, ale też swego czasu wokół niego się działo, przyszło mi od początku do końca tłumaczyć. Uważam zatem, że nie zaszkodzi, jeśli i dziś zamieszczę tu po raz kolejny tamten tekst, z nadzieją, że przez ten rok pojawiło się tu parę osób, które przyjmą go z prawdziwą satysfakcją. Bo to jest coś, co wykracza poza podstawowy temat w sposób wręcz modelowy.

Obejrzeliśmy wczoraj z synem słynny film Michaela Cimino „Łowca jeleni”. To znaczy, tak naprawdę obejrzało go moje dziecko, a ja sobie go zaledwie przypomniałem. Powiem szczerze, że nie wiem, jak to się stało, ale mimo że on ma już 26 lat, filmem interesuje się kto wie, czy nie bardziej ode mnie, ma stałe oko na wszystko, co się we współczesnej kinematografii dzieje, tego akurat, jak się nagle okazało, nie widział nigdy. Zasiedliśmy więc sobie odpowiednio wcześnie – film Cimino trwa pełne trzy godziny – przed telewizorem, no i zanurzyliśmy w owej absolutnie niezwykłej, prowadzonej niemal w zwolnionym tempie, narracji i nastąpiła cisza przerywana tylko niekiedy leciutkim pobrzękiwaniem szkła.
No i pojawiła się w pewnym momencie owa nieśmiertelna już chyba kwestia Wietnamu, z oczywiście kluczową w tym filmie sceną, kiedy to DeNiro i Walken zmuszeni są przez żołnierzy Vietkongu do gry w tak zwaną „rosyjską ruletkę”. I to wtedy właśnie syn mój niespodziewanie zapytał mnie, czemu ta wojna wciąż tak bardzo gryzie amerykańskie sumienia. Wytłumaczyłem mu wszystko najlepiej jak umiałem, zwracając oczywiście przede wszystkim uwagę na owo słynne zdjęcie, na którym szef południowowietnamskiej policji, generał Nguyễn Ngọc Loan, zabija strzałem w głowę swojego imiennika, żołnierza Vietkongu Nguyễn Văn Léma, a które to zdjęcie, w zgodnej opinii wielu komentatorów praktycznie zapewniło Ameryce ostateczną wietnamską porażkę. Popatrzmy:


Kto wie, ten wie, a tym co nie wiedzą i są w tym momencie odpowiednio poruszeni, wyjaśnię, że owo zdjęcie – natychmiast zresztą podpisane słowem „morderstwo” oraz wyróżnione Nagrodą Pulitzera – na którym widzimy tego biednego przerażonego chłopaka, niemal dziecko, i mierzącego prosto w jego skroń bezwzględnego mordercę, zostało wykonane przez Eddiego Adamsa, reportera Associated Press i błyskawicznie rozesłane na cały świat z informacją, że oto do jakich wynaturzeń prowadzi amerykańskie zaangażowanie w Wietnamie. W konsekwencji, jak mówię, nie potrafiąc odpowiednio zareagować na ową publikację, Amerykanie zaczęli się stopniowo wycofywać z Wietnamu, ostatecznie oddając ów rejon Związkowi Sowieckiemu. To jednak, czego do dziś tak naprawdę większość z nas nie wie, to fakt, że ów biedny, tak okrutnie zamordowany chłopak z Vietkongu został chwilę wcześniej pojmany w pobliżu masowego grobu wypełnionymi 34 grobami cywilów, których dowodzony przez niego osobiście oddział właśnie pozabijał. On sam też, czego Loan był naocznym świadkiem, również osobiście, niemal chwilę wcześniej rozstrzelał pewnego południowowietnamskiego oficera wraz z jego żoną, 80-letnią matką, oraz trojgiem małych dzieci, tylko dlatego, że ten nie chciał mu powiedzieć, jak obsługiwać czołg. Tuż po aresztowaniu, Lém oświadczył, że jest bardzo dumny z tego co zrobił, a w tej sytuacji Loan stracił cierpliwość i Léma rozstrzelał. Ktoś mi teraz pewnie powie, że nie wolno zabijać i ja się oczywiście z tym zgadzam, natomiast uważam, że zachowując owo przykazanie w pamięci, ważne jest też to, by wiedzieć. Bo nie wiedzieć, to też grzech. I to niekiedy bardzo ciężki.
I proszę sobie teraz wyobrazić, że gdyby nie dociekliwość mojego dziecka, to i my byśmy się dziś nie dowiedzieli o tym, co najciekawsze, a więc to co najczęściej przychodzi później. Otóż skończyliśmy oglądać film, syn mój rzucił się do komputera, no i co się okazało? Po paru kolejnych miesiącach mianowicie generał Loan został ciężko postrzelony, w wyniku czego musiano amputować mu nogę. W trakcie oblężenia Sajgonu, kiedy wojna już się praktycznie zakończyła, przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, gdzie próbował prowadzić normalne życie, jako właściciel niewielkiej pizzerii. Niestety, w roku 1991 został rozpoznany, jego tożsamość została ujawniona publicznie i ostatecznie, po tym, jak na ścianach restauracji zaczęły pojawiać się napisy w rodzaju: „We know who you are, fucker”, przeszedł na emeryturę. Zmarł na raka w roku 1998. I proszę sobie wyobrazić, że w tym oto momencie na scenę wchodzi autor słynnego zdjęcia, reporter Associated Press, Eddie Adams ze swoim zamieszczonym po śmierci Loana w magazynie „Time”, a dziś już skutecznie zapomnianym oświadczeniem, w którym pisze:
Na tym zdjęciu zginęło dwoje ludzi, ten partyzant, ale też GENERAŁ NGUYEN NGOC LOAN. Generał zastrzelił partyzanta Vietkongu ze swojego rewolweru, a ja zabiłem generała swoją kamerą. Uważam, że fotografia bywa najpotężniejszą bronią na świecie. Ludzie jej wierzą, podczas gdy w rzeczywistości ona kłamie. I nie trzeba przy niej nawet manipulować. Ukazuje ona tylko część prawdy. A to co moje zdjęcie ukryło, to kwestia: ‘Co ty byś zrobił tego upalnego dnia na miejscu generała, gdyby zdarzyło ci się ująć przestępcę tuż po tym, jak ten z zimną krwią zamordował jednego, a może dwoje, czy troje Amerykanów’… Owo zdjęcie zniszczyło jego życie. Co ciekawe, Loan nigdy nie miał do mnie o nie pretensji. Powiedział mi kiedyś, że pewnie gdybym to nie ja je zrobił, zrobiłby je ktoś inny. Ja jednak już nigdy nie przestałem mieć wyrzutów sumienia w stosunku do niego i jego rodziny... Kiedy umarł, wysłałem kwiaty z dopiskiem: ‘Przepraszam i dziś już tylko płaczę’”.
Ja zdaję sobie sprawę z tego, że sytuacja zrobiła się trochę dziwna. Z jednej strony mamy ten film, a więc, jak by nie patrzeć, najczystszy pop, z drugiej owo zdjęcie, gdzie, choćbyśmy nie wiem, jak się starali, widzimy kogoś, kto z całkowicie spokojną twarzą strzela człowiekowi w głowę, no a ja na to wszystko zaczynam opowiadać jakieś tam naprawdę zupełnie nieistotne anegdoty. Dobra więc, stoję wobec tych zarzutów z odsłoniętą piersią i proszę o jeszcze. Proszę mi też jednak pozwolić powtórzyć to, co powiedziałem już nieco wcześniej: naprawdę nigdy nie zaszkodzi wiedzieć.

Zapraszam wszystkich do księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, gdzie można kupować moje książki. Szczerze zachęcam.

10 komentarzy:

  1. Te, wyzwolone przez wojnę najgorsze instynkty, to jest dopiero nieszczęście ludzkości...jak ja dość szybko nie zabiję - to mnie zabiją.
    No ale co robić w takim razie z agresorami? I nie piszę tylko o tym wypadku i o Amerykanach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ogrodniczka
      Amerykanie byli tam mniej więcej takimi samymi agresorami jak podczas II Wojny Światowej w Europie.

      Usuń
  2. Dzięki za przypomnienie tej manipulacji.

    @Ogrodniczka

    Podobno 5 brzmi w oryginale - Nie morduj.
    Więc tak - należy się bronić - do śmierci agresora włącznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tak brzmi. Bronić się wolno, a bronić słabszych trzeba.

      Usuń
    2. @Krzysztof
      Zdjęcie potrafi zabić. Mieliśmy tego przykłady również w Polsce i to całkiem niedawno.

      Usuń
    3. @Krzysztof
      Nie wiedziałam. Jakoś znam tylko "nie zabijaj". To wszystko za mądre dla mnie: agresorzy, prowokatorzy, spiski, a w końcu wojny - same nieszczęścia.
      @Jarosław Zolopa
      To nasza cywilizacja i jedna z jej podstaw...

      Usuń
  3. Zgodnie z prawem Dunsa , z fałszywego zdania można wyprowadzić dowolny wniosek.
    "Z dwóch zdań sprzecznych wynika każde inne zdanie."
    Prawo to sprowadza się do tego, że logika nie może tolerować sprzeczności, ponieważ ze sprzeczności można wnioskować wszystko

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawno nie czytałem tak dobrego tekstu i tematu. Ciarki przechodzą myśląc o tym wszystkim. Mi jest najbardziej żal generała, potem fotografa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ed-toyah ,
     
    powazny kretyn , wystrugany z ludowej , zolnierskiej lipy pasikonik na biegunach primo voto baran Harold , przewodnik stada latajacych owiec .
    - TUTAJ :
    https://www.youtube.com/watch?v=-iZQaq-P77A

    - Najprostsze tlumaczenie musisz spierdolic serce kapusty ....przekrecajac fakty i manipulujac bezczelnie  w jezyku walijskim. Czerwone ,  dziedziczne , bezwzgledne scierwo jestes ...
    8-)))))))
    O interpretacji filmu " The Deer Hunter " przez wrodzone dobre wychowanie plus litosc  nie wspomne chlopku malorolny .

    https://en.wikipedia.org/wiki/Execution_of_Nguy%E1%BB%85n_V%C4%83n_L%C3%A9m

    Max Otto von Stirlitz .

    .

    Ps.
    Post scriptum .
    Uwaga !    Uwaga !    Achtung !     Achtung !      Wazny komunikat  !
    Akwarium czytaj POLSKA .
    - Wczoraj w godzinach wieczornych  ze  Szpitala Przemienienia uciekl  chory psychicznie  dr Snopek z Deblina .
    Pacjent  podaje sie za  slawnego , polskiego  pisarza -  Stefana Zeromskiego .
    Na identyfikatorze lekarskim,  jaki nosi zbieg  ubrany w fartuch lekarski , zielona Maske p.gaz , czerwone podkolanöwki i zölte pepegi    jest umieszczony   pseudonim artystyczno - konspiracyjny   :
    -  Prof. dr hrabia Zubow .
    - TUTAJ :
     
    8-)))))))))))))))))))))))
    Tlumaczenie z jezyka slowenskiego fragmentu   Curriculum Vitae -  Xionc Pinionc lysy XVII  , opat  z klasztoru Cystersöw Bosych
    ale w ostrogach ...
    https://wydawnictwosedno.pl/wp-content/uploads/2017/04/ZUBOW_24-39.pdf

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...