czwartek, 1 października 2015

Umarł faszyzm, niech żyje hejt!

Wspominałem już o tym kiedyś, ale wygląda na to, że są sytuacje, kiedy powtarzanie prostych prawd staje się czymś na tyle koniecznym, że grzechem jest stracić choćby chwilę. Oto parę lat temu Ricky Gervaise nakręcił dla telewizji BBC jeden sezon – a my możemy się domyślać, że na drugi szans nie było i już nie będzie – absolutnie niezwykłego serialu komediowego zatytułowanego „Life’s Too Short”, którego bohaterem jest Warwick Davis, wybitny aktor znany z ról zarówno w „Wojnach gwiezdnych”, jak i w przygodach Harry’ego Pottera, i w wielu innych, w których znajdzie się rola dla karła. W związku z tym zatem, że ów Warwick może liczyć wyłącznie na role charakterystyczne, przez większość czasu pozostaje niestety bezrobotny. Ponieważ jednak mimo swojego deficytu – przynajmniej wedle scenariusza – jest on z jednej strony człowiekiem o zabawnie przerośniętym ego, a z drugiej osobą niezwykle ambitną, dla której brak propozycji zawodowych tworzy sytuację wyjątkowo bolesną, uruchamia stronę internetową, na której reklamuje swoje aktorskie umiejętności. No i w tym momencie jego strona zostaje zaatakowana przez wyjątkowo agresywnego, wulgarnego i napastliwego hejtera, który przez jego ułomność, zajmuje się wyłącznie szydzeniem z Warwicka, a robi to w sposób, który my tu na tym blogu znamy zbyt dobrze.
Ponieważ, jak już wspomnieliśmy, Warwick jest osobą bardzo ambitną i nie pozwala sobie na to, by ktoś go bezkarnie obrażał, przeprowadza odpowiednie śledztwo, które błyskawicznie doprowadza go do jednej z miejscowych szkół, gdzie trafia na owego hejtera, którym okazuje się jakieś przykute do wózka inwalidzkiego, zaślinione dziecko, podłączone do urządzeń podtrzymujących go przy życiu, które w jednej chwili, kiedy tylko okazuje się, w czym rzecz, zostaje okrutnie wyszydzony przez brutalnych kolegów i… zaczyna płakać.
Film „Life’s Too Short” to oczywista komedia, nawet jeśli typowo brytyjska, a więc bardzo szczególna, niemniej ta akurat scena robi wrażenie autentycznie wstrząsające. Owo płaczące dziecko, podłączone do tych rurek, dramatycznie przypominające bardziej Stephena Hawkinga, niż internetowego hejtera z naszych wyobrażeń, każe nam się poważnie zastanowić na owym zjawiskiem. A sytuacja, w jakie się w tych dniach znaleźliśmy, jest tu szczególnie wymagająca. Oto dyskusja na temat tak zwanego „internetowego hejterstwa” doszła do tego momentu, że już nie tylko premier Kopacz zamazuje napisy na murach, ale sama kanclerz Angela Merkel spotkała się z właścicielem Facebooka Markiem Zuckerbergiem, który ją zapewnił, że on zrobi wszystko, by ową falę internetowego hejtu powstrzymać.
Przepraszam wszystkich bardzo, ale ja, który mam zarówno doświadczenie, jak i wszelkie przy tym powody, by przejmować się poziomem owego zidiocenia, chciałbym prosić wszystkich o oprzytomnienie. Rzecz bowiem w tym, że przede wszystkim zdecydowana większość nie tylko polskiego, ale każdego społeczeństwa, nie bierze udziału w owych internetowych zabawach, a poza tym ci, którzy spędzają czas w Internecie tylko po to, by całkowicie bezinteresownie wypluwać z siebie swoje kompleksy, to w podstawowej większości ludzie zaburzeni, którym, owszem, można współczuć, natomiast systemowo tępić – nie ma sensu. To jest, proszę miłych państwa, Internet, a więc miejsce, gdzie, jak wiemy, nawet pies może bezkarnie przedstawiać się jako człowiek i, jeśli komuś się to nie podoba, to jedyne co może tu zrobić, to cały ten projekt zlikwidować. Proszę bardzo.
Aby tym wszystkim, których brytyjskie seriale nie przekonują, pokazać, na czym polega problem, pozwolę sobie nawiązać do tego, czego ostatnio wielu z nas było bezpośrednimi świadkami, a więc do czerwonego zaćmienia księżyca. Siedzieliśmy tu wszyscy na balkonie, gapiąc się w ów księżyc i czekając aż pojawi się ów cień, podczas gdy moje dziecko oczywiście cały czas zaglądało na Facebooka, by sprawdzić, jak się ma sytuacja w Polsce. Okazało się bowiem, że w związku z owym spektaklem, na wspomnianym Facebooku zostało uruchomione „wydarzenie” pod nazwą „Oglądamy całkowite zaćmienie księżyca w Polsce” i od samego początku pojawiła się tam seria takich komentarzy, że przepraszam bardzo, ale tu na moim blogu ja dotychczas tego typu okazji nie miałem. Nie będę ich tu szeroko cytował, bo mi Administracja ten tekst usunie, wystarczy może parę z nich plus zapewnienie, że to było coś absolutnie reprezentacyjnego:
„Jak chuj że czerwony”;
„Zrobili nas, pryszczate skurwysyny, w chuja”;
„Jak debil stoję w okularach i ni chuja”.
Przez pewien czas moje dziecko czytało mi te komentarze, a tam, pomijając te przekleństwa, powtarzała się niezmiennie jedna informacja: otóż niemal każde z nich dostawało – pomijając fakt, że ten księżyc nie chciał być czerwony – cholery przez to, że jutro rano trzeba wstawać do szkoły, a tu „kurwa, wciąż normalny, kurwa, księżyc”.
A zatem, czy jest możliwe, że to właśnie jest ów słynny hejt? Czy jest możliwe, że to te same dzieci, które w tym akurat wypadku potrzebują się wyżyć na księżycu, już dziś plują na Kopacz, Kaczyńskiego, Dudę, Żydów, a od pewnego czasu również na syryjskich emigrantów? Otóż moim zdaniem, tak to właśnie jest. To jest właśnie początek i koniec. To są albo wspominani wcześniej biedni wariaci, którzy poza Internetem nie mają nic innego, albo te dzieci, najpewniej ofiary współczesnego systemu edukacji, które szkolny stres odreagowują ową tępą agresją. I na to przychodzi Angela Merkel i zwraca się do Zuckerberga, by zrobił coś z tym Internetem??? Ratunku!
Ktoś mi pewnie teraz powie, że jemu nie chodzi o jakąś białą nędzę, która nie potrafi odróżnić nocy od dnia, ale o tych prawdziwie zaangażowanych politycznie obywateli, którzy dziś zaledwie plują, a za chwilę zaczną strzelać. Chodzi o ideologię i politykę. Otóż nic podobnego. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że typowa biała nędza ma w nosie czerwony, niebieski, czy nawet zielony księżyc. Biała nędza ma w nosie Internet z jego Facebookiem. Podobnie jak w nosie Inernet z jego hejtem mają wspomniani politycznie zaangażowani obywatele, którzy biorą udział w wyborach i troszczą się o los swojego kraju. Biała nędza podobnie jak mu tutaj nie mamy najmniejszego powodu, by bawić się w ów hejt. Tak naprawdę to jest rozrywka przeznaczona dla naszych dzieci i jeśli nagle okazuje się, że my mamy z nimi walczyć w sposób instytucjonalny, to ja się wypisuję. Już bardziej jestem gotów odbanować tych wszystkich nieboraczków, poczynając od Kinga Artura, a kończąc na koledze Von Kattowitz.

Wszystkich zainteresowanych zapraszam do księgarni pod adresem www.coryllus.pl, gdzie są do kupienia moje książki. Szczerze zachęcam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...