wtorek, 21 lipca 2015

O pomniku, którego nienawidzą bardziej niż nas



W poprzedniej notce wspomniałem o pomniku, który stoi na budapesztańskim Placu Zwycięstwa i jest bardzo brutalnie kontestowany przez polityczne środowiska żydowskie, zarówno w samych Węgrzech, jak i naturalnie za granicą, no a skoro przez nie, to i jak najbardziej przez różnego rodzaju lokalne agendy. Chciałbym więc dziś może temat ów potraktować osobno, tak byśmy może dowiedzieli się na ten temat nieco więcej, i choćby w ten sposób poczuli wspólnotę losów wobec owej niebywałej wręcz agresji.
Kiedy wiosną zeszłego roku Węgrzy przystąpili do budowy pomnika mającego na celu upamiętnienie ofiar niemieckiej okupacji roku 1944, niemal wszyscy amerykańscy kongresmeni żydowskiego pochodzenia zwrócili się z petycją do premiera Victora Orbana, by się opamiętał i z realizacji swojego projektu wycofał. Wprawdzie wówczas jeszcze chyba nie były znane ani ostateczny kształt a już na pewno do końca symbolika pomnika, jednak przeciwko Węgrom skierowano całą siłę owego protestu, z tego jednego powodu, że im nagle przyszło do głowy uznać, że oni akurat mogą mieć coś do powiedzenia na temat II Wojny Światowej, poza pokornym przyznaniem się do swojego w niej udziału w charakterze sojuszników hitlerowskich Niemiec.
Amerykańcy Żydzi zarzucili więc Węgrom, że kiedy ci próbują na swój sposób upamiętnić ofiary niemieckiej okupacji Węgier, za tym gestem wręcz automatycznie stoi równoległa próba usprawiedliwiania udziału samych Węgrów w Holokauście, bo zdaniem Żydów, każdy przytomny człowiek wie, że gorliwość z jaką Węgrzy mordowali ich ojców i dziadków często przekraczała to, czego od nich wymagali niemieccy okupanci. A na to, by ktokolwiek próbował oskarżać Niemców o to, co nie było ich udziałem, żaden Żyd nie pozwoli.
Pomnik w proponowanym kształcie”, powiedział kongresmen Eliot Engel, „który przez obraz anioła atakowanego przez niemieckiego orła symbolizuje zwolnienie Węgrów z odpowiedzialności za Holocaust, nie doprowadzi do zgody, a bolesne rany jedynie rozdrapie. Byłoby czymś bardzo smutnym, gdyby rząd węgierski podtrzymał swoje plany budowy pomnika, który stanowi przykład dramatycznego braku wrażliwości i w ten sposób nie może właściwie upamiętnić tamtego strasznego czasu”.
Inny przedstawiciel amerykańskiej diaspory, kongresmen Henry Waxman dodał: „Jest mi bardzo przykro, kiedy widzę jak zapowiadany pomnik ma zafałszować rolę, jaką Węgrzy odegrali przy deportacji swoich żydowskich współobywateli i mam tylko nadzieję, że premier Orban wspólnie z organizacjami żydowskimi wypracuje odpowiedni sposób upamiętnienia tego, co tworzy wojenne doświadczenie wszystkich Węgrów”.
W reakcji na ów atak, Victor Orban przedstawił swoje stanowisko w czterostronicowym liście, w którym napisał między innymi: „Ofiary – czy to żydzi, czy chrześcijanie, czy osoby niewierzące – były ofiarami niemieckiego imperium, które jednym zbrodniczym gestem zakwestionowało dwa tysiące lat chrześcijańskiej tradycji. Przyznaję z bólem, że kolaboracja węgierskich elit z niemieckim okupantem pozostaje naszym grzechem, który trudno wybaczyć, jednak nie może być tak, by Węgrzy brali na siebie odpowiedzialność za grzechy, których nie popełnili. Chcemy stwierdzić wyraźnie i jasno fakt, że deportacje nie miałyby miejsca, nie byłoby tamtych wagonów i setek tysięcy ofiar, gdyby nie niemiecka okupacja”.
Stanął więc ten pomnik, na którym widzimy archanioła Gabriela z królewskim jabłkiem z krzyżem i wznoszącym się nad jego głową niemieckim orłem, a wokół trwa nieustanny zgiełk, który nie ustanie dopóki Węgrzy nie pochylą w pokorze głów i nie przyznają, że tak, to oni stali za tym całym nieszczęściem. Nie Niemcy, ale oni. Oczywiście, tak zapewne by nikt krytykom pomnika nie zarzucił kierowania się względami ideologicznymi, pojawiają się też zarzuty natury ściśle artystycznej. Oto ktoś twierdzi, że nad kształtem pomnika nie odbyła się publiczna dyskusja, a to w demokracji nie uchodzi, że sam pomnik jest brzydki i kiczowaty, kto inny wręcz zauważył, że archanioł Gabriel ma twarz młodego Victora Orbana, jeszcze ktoś uznał, że pomnik tak naprawdę upamiętnia niemieckich żołnierzy okupujących Węgry. A autor projektu pomnika, znany i uznany artysta nazwiskiem Párkányi Raab Péter, wciąż cierpliwie tłumaczy, że on zadbał o każdy najdrobniejszy jego element, tak by sprawiedliwość została oddana wszystkim bohaterom tej ponurej historii. A więc pracując nad swoim projektem, zwrócił uwagę na to, by Gabriel owego jabłka nie wznosił w geście triumfu, lecz wręcz przeciwnie, by z przymkniętymi jak we śnie oczyma, z trudem je chronił… poniżył się nawet do tego, by wyjaśnić, że jego modelem nie był młody Orban, lecz – tak jak to zwykle w tego typu sytuacjach bywa – jego żona. Wszystko na nic.
Stoi więc sobie ten pomnik i choć protest, jaki się wciąż wokół niego organizuje, nie jest tak pełen nieprzytomnej wręcz agresji, jak przed rokiem, kiedy to w obawie przed jego dewastacją cały teren musiał zostać odgrodzony specjalnymi barierkami, to wciąż jest jak najbardziej widoczny, tyle że estetycznie ucywilizowany w postaci wkomponowanego już chyba na stałe w tę przestrzeń pojedynczego drutu kolczastego i całego szeregu żydowskich pamiątek takich jak stare walizki, laski, futerały na skrzypce, i owe dziesiątki kamieni z wypisanymi na nich imionami ofiar, i z tym jednym już tylko żądaniem, by tam na tym placu nikt ani jednym słowem nie wspomniał o tym, że Węgrzy w tamtej wojnie nie byli agresorem, ale przede wszystkim ofiarą.
To, no i jeszcze jedno, trochę ukryte, ale dla każdego, kto tam był i miał czas by się rozejrzeć dookoła idealnie widoczne: by na tym placu było miejsce tylko dla tego jednego wspomnienia, po bohaterskich radzieckich żołnierzach, którzy wyrwali Węgry ze szpon faszystowskiej międzynarodówki i dla tego pięknego napisu: „Chwała radzieckim bohaterom i wyzwolicielom”. To jest coś, co ani nigdy nie przeszkadzało, ani nigdy przeszkadzać nie będzie, ani amerykańskim Żydom, ani europejskim biurokratom, ani węgierskim intelektualistom, i oczywiście ich polskim sojusznikom.
To nie. Nie to.

Jak zawsze zapraszam wszystkich do księgarni pod adresem www.coryllus.pl, gdzie są do kupienia nasze książki. Szczerze polecam.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...