niedziela, 11 listopada 2012

O chłoście śmiechu i zabójstwie na śmietniku

Nie wiem, czy wszyscy mieli okazję to zauważyć, ale kilka ostatnich tekstów Gabriela Maciejewskiego, to są najlepsze jego teksty. I najlepiej i najstaranniej napisane, i najciekawsze, i najdowcipniejsze, i w końcu najmądrzejsze. W mojej ocenie, dziś Gabriel jest bezwzględnie najlepiej piszącym w Polsce publicystą., i jeśli jest ktoś kogo nie znam, to przyznaję, że sobie tego nie potrafię wyobrazić.
Dla mnie osobiście to jest bardzo dobra wiadomość. Z dwóch względów. Przede wszystkim Gabriel jest moim kolegą i wydawcą, a więc jestem przekonany, że jeśli jemu będzie dobrze szło i będzie odnosił sukcesy, to ja się w jego cieple z pewnością ogrzeję. Po drugie mam wrażenie, że jeszcze parę tygodni temu on wpadł w stan, gdzie mu nawet chciałem powiedzieć, żeby się bardziej może starał, bo przy pewnym typie nonszalancji daleko nie pojedzie. No a tu, proszę. Mamy autora absolutnie wybitnego.
Napisałem mu to niedawno w którymś z komentarzy, a on mi odpisał, że to jest wszystko bardzo proste. Wystarczy czytać „Uważam Rze”, i każdy zdolny autor ma odpowiednią porcje inspiracji na cały tydzień. I owszem, jak idzie o inspirację, zgadzam się tu całkowicie, zwłaszcza, że to ja mu wcześniej zaproponowałem ów sposób. Ja z niego korzystałem całe lata, wprawdzie nie kupując „Uważam Rze”, bo to akurat, jak wiemy, jest projektem stosunkowo nowym, ale oglądając telewizję TVN24. Niestety, w końcu doszło – bo musiało dojść do zmęczenia materiału – i telewizor praktycznie wyłączyłem. Dziś muszę się męczyć sam ze sobą, jedynie od czasu do czasu sięgając po czy to jakąś gazetę, czy jakąś telewizję.
Niedawno, co zresztą od razu opisałem tu na blogu, trochę dzięki mojej córce, w telewizji właśnie, wypatrzyłem Romana Giertycha i jego nowego kumpla, niejakiego Kajdanowicza, kiedy to obaj dostali takiego amoku, że nagle z ich paszczy, niemal w jednym momencie, wypadła sugestia, iż numer ze smoleńską brzozą to robota PiS-u. Czy bez owego poświęcenia ów tekst byłby w ogóle możliwy? Oczywiście, że nie. Ale to jeszcze mało. Otóż okazuje się, że wspomniane środowiska medialne mają to do siebie, że intensywność tego kłamstwa jest u nich tak duża, że wystarczy tam zajrzeć choćby na krótką chwilę, by coś z tego mieć.
Weźmy choćby ten sam dzień. Ten sam wieczór. Siedziałem sobie tym razem zupełnie sam, wciąż uczepiony mojej fantastycznej komórki, gdy nagle do Szkła Kontaktowego zadzwonił jakiś człowiek i powiedział, że on opowie kawał. Ponieważ tak już mam, że ile razy ktoś mi chce opowiedzieć kawał, ja nastawiam uszu, tu też cały zamieniłem się w słuch. Dowcip był o tym, że umarł Bolek – brat Lolka – idzie kondukt pogrzebowy, a za trumną Lolek. No i strasznie płacze. Podchodzi do niego jakiś pan i pyta: „Dlaczego płaczesz, chłopczyku?” Na co ten odpowiada, że umarł mu braciszek i jemu jest smutno. Pan ów więc pociesza Lolka i mu mówi, by się nie przejmował, bo jego brat jest teraz w Niebie i mu u Świętego Mikołaja wyprosi jakieś ładne zabawki. Jednak Lolek jest niepocieszony i nadal płacze i mówi… no i tu już nie wiem, co mówi, bo tego fragmentu akurat nie zrozumiałem.
Mój telewizor jest tak wypasiony, że posiada funkcję, która pozwala to co przed chwilą było cofnąć, i puścić jeszcze raz. Czemu postanowiłem ten greps sobie odtworzyć? Czemu mi zależało, żeby się jednak dowiedzieć, jaka była puenta tego żartu? Z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że ze wstępu jaki ów dowcipny telewidz zrobił, wynikało, że on nawiązywać będzie do sprawy Smoleńska i osobiście braci Kaczyńskich, no i chciałem wiedzieć, o co chodziło z tym pogrzebem. Drugi powód był taki, że kiedy dzwoniący do TVN-u pan wypowiedział puentę, której ja nie usłyszałem, prowadzący program Miecugow, a więc ktoś kto jak wiemy jest zły ale cwany, wyglądał na zniesmaczonego, natomiast goszczący akurat w studio człowiek nazwiskiem Przybylik, a więc ktoś zwyczajnie głupi, ale za to szczery do bólu, wręcz przeciwnie – mało się nie posrał ze śmiechu. A więc ja sobie pomyślałem, że musiało być ostro. I też z tego względu zależało mi, żeby usłyszeć tę końcówkę.
A więc skorzystałem z mojej fantastycznej funkcji cofania programu… jednak niestety, mimo kilku prób, nie udało mi się usłyszeć, co ten niby Lolek powiedział. Dlaczego? Otóż dlatego, że pan który zadzwonił do Szkła Kontaktowego, zapewne po to by zwiększyć dramaturgię żartu, deklamował tę kwestię komicznie płaczliwym tonem, i w dodatku głosem karykaturalnie piskliwym. No i ja tego co on mówił już do samego końca nie zrozumiałem.
Jak mówię, kiedy TVN-24 nadawał to swoje Szkło Kontaktowe, siedziałem w pokoju sam, natomiast reszta rodziny była porozrzucana po całym mieszkaniu. Kiedy po raz może piąty odtworzyłem ów idiotyczny szloch, z pokoju obok odezwała się moja starsza córka i bardzo zdenerwowana zapytała: „Kto to płacze? Wyłącz to, bo ja tego nie mogę wytrzymać”. No więc wyłączyłem wszystko. Włącznie z telewizorem. I teraz nadszedł moment, żeby przejść do części kulminacyjnej. Otóż muszę powiedzieć, czemu moje dziecko się tak zdenerwowało. Ponieważ ona jest wciąż bezrobotna, a bardzo nie chce żyć w stanie owej potwornej bezczynności, postanowiło zaangażować się w działalność dobroczynną. W związku z tym codziennie chodzi po jakichś kompletnie zubożałych osiedlach, domach i mieszkaniach i spotyka się z ludźmi żyjącymi na skraju, lub poniżej skraju nędzy. Z tego co mi opowiada, kiedy ona tam przychodzi, ci ludzie na ogół są tak zawstydzeni, że z tego wstydu płaczą. Ona pyta, czego najbardziej potrzebują, a oni płaczą i odpowiadają, że nie potrafią nic wymyślić. No i ona mi mówi, że to jest zwyczajnie nie do wytrzymania. A więc, kiedy ja próbowałem odsłuchać puentę tego żartu, jaki nadała nam telewizja TVN24, ona wciąż reagowała, jakby słyszała płacz tych ludzi. I w końcu kazała mi wyłączyć telewizor.
A ja sobie myślę, ze zaszliśmy już naprawdę bardzo daleko. Kto wie, czy nie najdalej. My idziemy uzbrojeni w te topory i amulety, z drugiej strony stoją oni – również wyposażeni we wszystko co jest na tej wojnie potrzebne, a między nami słychać płacz. Jeden prawdziwy, drugi będący parodią tego pierwszego. I w pewnym momencie ów płacz jest tak autentyczny, a i tak wspaniale zagrany, że zlewa się w jedno. I do nas należy, by ten węzeł rozplątać. Bo jeśli nam się to nie uda, jest już po nas.

Tradycyjnie już proszę wszystkich o wspieranie tego bloga, albo przez kupowanie książek, albo prze bezpośrednią pomoc pod podanym obok numerem konta. Bez niej, nas nie ma. Zwyczajnie. Nie ma.

6 komentarzy:

  1. Czytam Pana od dawna i Pańska obserwacja rzeczywistości wraz z jej opisem wydaje mi się trafna. Czasami zerkam też na Coryllusa, ale jeśli chodzi o zawartość bloga, to moim zdaniem z tym "ogrzewaniem się" jest zupełnie inaczej. ps. Także przy okazji zamawiania Liścia niejako przy okazji zdecydowałem się na Baśń. Tych kilka wieczornych minut, w czasie których czytam Pana bloga potrafi poprawić nastrój po całym dniu. Wyrazy szacunku i z Panem Bogiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. @papista
    Bardzo miło to słyszeć. Proszę nie odchodzić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo to jest prawdziwa poezja, ładnie to napisałeś.


    ps. do Andrzeja, Fugazi to przede wszystkim zespół.

    OdpowiedzUsuń
  4. @JSW
    Pewnie że zespół. No ale on lubi Marillion. I słusznie. Mieli parę dobrych piosenek. A to, jak wiemy, nie było zbyt częste.
    Za dobre naturalnie dziękuję. Dzięki niemu żyje.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawno, dawno temu- w stanie wojennym- moja żona prowadziła taką grupe w kościele- nazywała się nie dajmy się biedzie.
    No i one robiły jakieś zbieractwo obrazków namalowanych przez małych zdolnych i ich sprzedawanie.
    To przynosiło niewielkie efekty.
    Zaproponowałem im aby przed Bożym Narodzeniem przeszły się po sklepach- niekiedy prywatnych- i powiedziały wprost że chcą słodycze, owoce i co tam mają za darmo dla dzieci.
    Pół dolnego kościoła było tym zapełnione.
    Sukces.
    Ale też było tak- kazały mi te baby pojechać na jakieś zadupie.
    Bo ktoś się do nich zgłosił o pomoc.
    Pojechałem, zobaczyłem.
    Mała dziewczynka, sparaliżowana, niewidoma i głucha.
    Jak lalka.
    Może potem.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Jan Bernat
    I pomyśl tylko, że ja to ostatnio mam na co dzień.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...