niedziela, 7 maja 2023

Love story prosto z Brytyjskiego Imperium

 

Pozostając pod wrażeniem sobotnich uroczystości koronacyjnych w Opactwie Westminster, chciałbym przede wszystkim ogłosić, że gdzie jak gdzie, ale w Wielkiej Brytanii zarówno Kościół Anglikański jak i sam Szatan mają się całkiem nieźle, ale też przypomnieć swój dawny tekst, który tym, którzy go nie czytali pozwoli lepiej zrozumieć, o co tam tak naprawdę chodziło, gdy cała katedra i wszystkie chóry ze świętym zawzięciem powatrzały na zmianę dwa słowa: „Alleluja” i „Amen”.

 

      Historia, jaką chciałbym tu dziś opowiedzieć jest przede wszystkim już dość stara, bo jeszcze z grudnia 2017 roku, no a poza tym, o czym się za chwilę przekonamy, wyjątkowo głupkowata, ale pomyślałem sobie, że tyle ostatnio się nam trafiło – i jak najbardziej wciąż trafia – przeróżnych mądrości, że zgodnie ze starą brytyjską zasadą, że aby doszczętnie nie zwariować, trzeba od czasu do czasu na chwilę oszaleć, proponuję, byśmy zajrzeli w te właśnie rejony.  

      Oto w kwietniu zeszłego roku, 79-letni Philip Clements, anglikański ksiądz z wioski Eastry w hrabstwie Kent, po 50 latach wiernego posługiwania swoim parafianom, poznał na jednym z portali randkowych 24-letniego modela z Rumunii nazwiskiem Florin Marin, jak najbardziej z wzajemnością, zakochał się w nim, i po niedługim czasie w pobliskim Ramsgate panowie wzięli skromny ślub i zamieszkali w miasteczku Sandwich. Ponieważ wspólne życie układało się nadzwyczaj dobrze, któregoś dnia ksiądz Clements zaproponował swojemu mężowi, by przeprowadzili się wspólnie do Rumunii. Marin chętnie się na propozycję męża zgodził i nie minęło parę tygodni, jak Clements sprzedał za £214 750 swój dom w Eastry i szczęśliwa para zamieszkała w Bukareszcie.

      Początki były jak z bajki. Jak wspomina sam ksiądz Clements: „Było cudownie. Chodziliśmy razem do kina i na zakupy. On mnie naprawdę utrzymywał w dobrym nastroju. Wciąż się śmialiśmy”. I znow nie minęło wiele czasu, kiedy z tego szczęścia Ksiądz postanowił za głupie €100 000 kupić mieszkanie w Bukareszcie i po paru dniach przepisać je w całości na Marina. Czemu tak się stało, możemy oczywiście spekulować, ale w tym momencie coś się w dotychczas szczęśliwym małżeństwie zaczęło psuć. Oddajmy znów głos Księdzu: „Nie znając języka i nie mając żadnych  znajomych czułem się bardzo samotny. Florin wciąż spędzał czas w klubach, lub po nocach oglądał filmy. Chodził spać bardzo późno, czasem nawet o 5 rano. Powiedział mi, że nie mogę z nim chodzić się bawić, bo jestem zbyt stary. Głęboko w duszy, trudno mi było to zaakceptować, ale ufałem mu”.

      No i wreszcie doszło do tego, że  ksiądz Clements postanowił wrócić do Anglii. Tak wspomina ów smutny czas: „Odprowadził mnie na lotnisko. Straciłem dosłownie wszystko, dom, wszystkie pieniądze i byłem w bardzo złym stanie. Przez jakiś czas mieszkałem u różnych znajomych aż wreszcie zaoferowano mi dom pewnej staruszki. Żałuję, że sprzedałem swój dom i kupiłem tamto mieszkanie. To był mój pomysł by wyjechać do Rumunii i Florinowi on się spodobał, ale z pewnościa byłoby dla nas lepiej, gdybyśmy zostali w moim domu w Eastry. Nie czułbym się tak samotny, a on też przecież miałby co robić”.

      I moglibyśmy już w tym momencie zakończyć tę smutną historię, gdyby nie fakt, że oto pojawiło się światełko w tunelu. Otóż Florin nie zapomniał o swoim mężu i od czasu rozstania odwiedził go nawet parę razy. Jak opowiada sam Ksiądz, „Florin znów nawiązał ze mną kontakt, a ja odwzajemniłem jego uczucie. Zaczęliśmy słać do siebie esemesy i rozmawiać na Skypie i wciąż jesteśmy w kontakcie. Czuję, że mnie kocha i tak naprawdę żałuje tego, co się stało. Osobiście wierzę w to, że zawsze trzeba człowiekowi dać drugą szansę. Wiem, że on nie robi tego dla pieniędzy, bo przecież ja nie mam nic. To wręcz on mi obiecał, że wynajmie mieszkanie w Bukareszcie i za część uzyskanych w ten sposób pieniędzy pewnego dnia sami wynajmiemy mieszkanie w Dover lub w Canterbury, i wspólnie tam zamieszkamyNie chcę rozwodu, i on też oświadczył mi, że pragnie tylko mnie. Powiedziałem mu zresztą, że jeśli znajdzie kogoś innego, może mi powiedzieć, a ja to zrozumiem”.

      Żeby nie kończyć tej opowieść tak zupełnie bez komentarza, może tylko zaproponuję, byśmy się aż tak nie martwili. Ja rozumiem, że Żydzi wspólnie z socjalistycznym państwem prezesa Kaczyńskiego trzymają nas za gardło, że premier Morawiecki przepisał na żonę część majątku i że w ogóle sprawy idą w złym kierunku, ale czyż nie lepiej się żyje wiedząc, że gdzieś na świecie słońce nigdy nie zachodzi?


  

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...