poniedziałek, 7 grudnia 2020

Jarosław Gowin, czyli interes wartości

Zanim przejdę do rzeczy, opowiem kawał. Otóż w pewnej wsi wybiło szambo i na miejsce wypadku przyjechał odpowiedni fachowiec z praktykującym dopiero w zawodzie chłopakiem. Pan majster przez chwilę popatrzył na ten syf, następnie zdjął koszulę i spodnie i dał nura. Po paru chwilach wypłynął na powierzchnię, przetarł twarz ręką, wypluł to co miał w ustach i woła do chłopaka: Młody, podaj ósemkę. Zanurzył się ponownie i jeszcze kilka razy w ten sposób, prosząc czy to o klucz, czy o obcęgi, czy o młotek. Wreszcie, kiedy to gówno spłynęło, majster mówi: Jak się nie będziesz uczył, to do końca życia będziesz tylko podawał narzędzia.  

Czemu tak. Parę razy w tych dniach mianowicie nie dość że zmuszony zostałem do oglądania twarzy Jarosława Gowina i słuchania jego głosu, to jeszcze zaktywizowało się jego niedorozwinięte dziecko i powiem uczciwie, że moja cierpliwość, nie tyle może do tego człowieka, bo gdy chodzi o niego, ten pociąg już dawno odjechał, ale do przymykania oka na tak zwaną „polityczną konieczność”, została ostatecznie wyczerpana. Ja wiem, że parlamentarna większość, jaką sobie zapewniło w Sejmie Prawo i Sprawiedliwość z przyległościami, to wartość wymagająca od nas wszystkich spokoju i zrozumienia, tym razem jednak uważam, że tu trzeba jednak zaryzykować i tego oszusta odesłać przy pomocy jednego, krótkiego kopniaka w zadek.

Możliwe, że w tym momencie przydałoby się parę dodatkowych słów szerszego nieco komentarza, choćby odnośnie awansów jakie młody Gowin robi w kierunku Kingi Dudy, jednak uznałem, że wystarczy jeśli przytoczę pewien króciutki tekst, jaki zamieściłem tu grubo ponad trzy lata temu, bo szczerze powiedziawszy ładniej i bardziej przekonująco chyba bym już nie potrafił. A zatem bardzo proszę.

 

 

      Wspominałem o tym już tu kiedyś, ale tak wyszło, że muszę tę historię opowiedzieć raz jeszcze. Otóż pewnego dnia, przed wielu, wielu laty, kiedy jeszcze z Katowic do Krakowa jeździło się pociągiem, a marzenia o tym, że Prawo i Sprawiedliwość odzyska kiedykolwiek władzę, były wyłącznie marzeniami, zdarzyło mi się być we wspomnianym Krakowie i jakimś niezbadanym cudem losu, tuż po wyjściu z dworca kolejowego, wlazł mi w drogę nie kto inny, jak wówczas minister w rządzie Platformy Obywatelskiej, a dziś minister w rządzie Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Gowin. Ponieważ już wtedy byłem zaledwie starszym panem, który ostatnie czego pragnie to wziąć udział w jakimś bezsensownym happeningu, obszedłem Gowina z godnością, natomiast przyznaję, że ból jaki odczuwam do dziś w związku z tym, że, wykorzystując ową niezwykłą okazję, nie kopnąłem go przynajmniej w tę walizeczkę na kółkach, którą za sobą ciągnął, nie opuszcza mnie do dziś.

      Nie poczułem się zatem ani trochę lepiej, kiedy w tych dniach dotarła do mnie wiadomość, że ów Gowin udzielił wywiadu Radiu Zet i komentując zgłoszenie przez Platformę Obywatelską wotum nieufności dla rządu Beaty Szydło, oraz wyznaczenie Grzegorza Schetyny na stanowisko premiera, oświadczył ni mniej nie więcej, jak to mianowicie:

Lubię i szanuję Grzegorza Schetynę, ale polityka jest kwestią wartości interesów, a nie osobistych sympatii, bądź antypatii. Czy to znaczy, że w tym wypadku interes przeważa? I wartości przeważają i interes przeważa. Również interes Polski. […] Natomiast ja nie należę do tych polityków, którzy uważają, że moralne triumfy są tożsame z politycznymi sukcesami. Ja wolę mieć polityczne sukcesy nawet wtedy, kiedy nie mam poczucia wielkiego moralnego triumfu”.

      Mam nadzieje, że wszyscy dokładnie zapoznaliśmy z ową eksplozją myśli, wbrew pozorom dopiero w ostatniej kolejności politycznej. Oto mamy człowieka, który stając wobec wyboru: wartości, czy interes, najpierw oświadcza, że on osobiście zamierza bronić „wartości interesów”, następnie poproszony o jasną deklarację, czy w zastanej sytuacji on wybiera wartości, czy interes, odpowiada, że w jego ocenie przed wartościami stoi interes, a nad interesem wartości, by wreszcie oświadczyć, że dla niego ostatecznie polityczny sukces jest czymś cenniejszym niż triumf moralny.

      Ponieważ w moim odczuciu, w tym z czym mieliśmy to nieszczęście zapoznać się chwilę temu, mieści się całe zło współczesnego świata, nie pozostaje mi nic innego jak zaapelować do władz Prawa i Sprawiedliwości, by nie oglądając się na nic, wywaliły Gowina na zbity pysk zarówno z rządu, jak i w ogóle z całej tej przestrzeni, która kojarzy się publicznie z Prawem i Sprawiedliwością. Nawet jeśli ów gest będzie oznaczał upadek rządu i kolejne osiem lat w opozycji, korzyści jakie dzięki temu uzyskamy – choćby to były zaledwie korzyści moralne – znacznie przewyższą spustoszenia, jakie obecność tego gnoma czyni w obozie Dobrej Zmiany. Powiedzmy to sobie jasno. Ten człowiek to czyste zło i ja wcale nie jestem pewien, czy od czasu, gdy tu się jeszcze miał okazję kręcić Bronisław Geremek, Polska doznała tego rodzaju upokorzenia.



 

3 komentarze:

  1. @toyah

    Interes wartości <=> wartość interesu

    Całkiem, jak u tego bohatera wojennego, który nie potrafi uzgodnić czy dostał kulką między łopatki, czy łopatką między kulki.

    OdpowiedzUsuń
  2. @orjan
    Bardzo to jest ładne. W jego wypadku obstawiam drugie rozwiązanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak spękają, to będzie to trzecie i ostatnie wiadro, po którym czara się przeleje. Zagłosuję bodaj na gowiniarzy

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...