piątek, 13 listopada 2020

Czy Joe Biden bawi się laserem podczas Mszy Świętej

 

 Dziś, znów w pierwszym możliwym terminie, przedstawiam swój najnowszy felieton dla „Warszawskiej Gazety”. O wyborach w Stanach i żółtym psie, no bo o czym innym?     

 

 

Jeszcze nie do końca opadł kurz jak Joe Biden i Kamala Harris na swoich twitterowych profilach zamieścili informację, że oboje już nie są zwykłymi politykami, ale odpowiednio prezydentem oraz wiceprezydentem elektem, część naszych mediów zaczęła powtarzać jeden po drugim, że Joe Biden to dopiero drugi w amerykańskiej historii prezydent katolik. Przyznam, że sam nie mam tu szczególnej wiedzy. Owszem, o ile dobrze pamiętam, katolikiem był prezydent Kennedy, zamordowany przez mafię dziwkarz, oraz jego żona, wariatka i  alkoholiczka. Czy ktoś jeszcze? Jak się okazuje, nikt, a ja już tylko powiem że mnie to nie dziwi.

        Dziwi mnie natomiast fakt, że nagle, gdy, jak się zdaje, prezydentem Stanów Zjednoczonych zostanie stary, ledwo przytomny socjalista-pedofil, a po jego, niewykluczone, że nieodległej, śmierci, urząd przejmie szczera marksistka, wielu z nas dostaje niezrozumiałego, radosnego ożywienia na wieść, że amerykańskim prezydentem będzie katolik. I kiedy owo zachowanie mnie tak bardzo irytuję, to nawet nie przez to, że z Bidena katolik mniej więcej taki sam jak z Bronisława Komorowskiego, czy z Ewy Kopacz, z tą różnicą, że im jeszcze, zaprzyjaźnieni księża udzielali komunii, podczas gdy temu zboczeńcowi, nawet w obliczu jego urzędu, owego gestu regularnie odmawiano. Szczerze powiedziawszy, to co na temat katolicyzmu Joe Bidena myślą jedne czy drugie media, mnie kompletnie nie interesuje, natomiast, owszem, interesuje mnie ów katolicyzm, jednak z powodów zupełnie odmiennych od tego, czego by się można było spodziewać.

       Otóż nie wiem, czy czytelnikom „Warszawskiej Gazety” jest to wiadome, ale w amerykańskiej politycznej historii od co najmniej stu lat funkcjonuje pojęcie „żółtego psa”, a konkretnie „partii żółtego psa” i owo pojęcie jest nieodłącznie związane z Demokratami w tym sensie, że wedle owej teorii, wyborcy Partii Demokratycznej, jeśli im jako kandydata zaproponuje się żółtego psa, to oni go zaakceptują bez mrugnięcia okiem, o ile na przeciwko stanie jakikolwiek Republikanin. Skąd się wziął ów epitet, już tłumaczę.

      Oto podczas wyborów roku 1928, Demokraci z głębokiego Południa byli tak zaczadzeni nienawiścią do Republikanów, że zdecydowali się zagłosować na katolika Ala Smitha, byleby prezydentem nie został Republikanin Herbert Hoover. Natychmiast więc uznano, że skoro oni – często sympatycy Ku-Klux-Klanu, dla których nie istniało nic gorszego niż Czarni, Żydzi i oczywiście katolicy – zgodzili się na Smitha, to byliby też gotowi zaakceptować choćby i Żyda, czy Murzyna nawet. Murzyna? Czemu nie? Nawet żółtego psa, byleby tylko prezydentem nie został Republikanin. I stąd od tego czasu wedle popularnej opinii Partia Demokratyczna to Partia Żółtego Psa.

       Z tego co wiemy, wcale niemało głosów uzyskał na tradycyjnym Południu Joe Biden, przynajmniej formalnie, katolik. Czy zatem może być tak, że oni świetnie wiedzą, że Biden to jest porządny satanista? I stąd to wszystko? Nie zdziwiłbym się. Tylko czemu my z jednego i drugiego aż tak bardzo się cieszymy.




      

  

 

 

 

1 komentarz:

  1. @toyah

    W "Przeminęło z wiatrem" (M. Mitchell) jest taka sprzeczka pomiędzy Scarlet a Rett'em (oboje słabo przyzwoici, choć dzielni) o to, że Rett zabiera małą Bonnie na mityngi polityczne demokratów zajmujące się wypędzaniem (per fas et nefas) republikanów z południa USA:

    "Odwrócił się ku niej ze zmarszczonymi brwiami.
    - Jak możesz dopatrywać się czegoś złego w tym, że mała dziewczynka siedzi na kolanach ojca podczas zebrań politycznych? Możesz zresztą uważać, że to głupio wygląda, ale zapewniam cię, że tak nie jest. Ludzie przez długie lata będą pamiętali, że Bonnie
    siedziała na moich kolanach, kiedy pomagałem wypędzać republikanów z Georgii. Ludzie będą pamiętali to przez długie lata... - Rozpogodził się i w oczach jego ukazały się złośliwe błyski.
    - Czy wiesz, że kiedy pytają ją, kogo kocha najbardziej, odpowiada: „Tatusia i demokratów” a kogo najbardziej nienawidzi, odpowiada: „Skallwagów”. Ludzie, Bogu dzięki, pamiętają takie rzeczy."

    ============
    PS. A tu cytat z Wiki słabo podejrzanej o niechęć do demokratów:

    "JFK przegrałby najprawdopodobniej wybory prezydenckie, gdyby nie Giancana, który miał wrzucić około 200 tysięcy głosów (Kennedy wygrał z Richardem Nixonem różnicą ponad 118 tysięcy głosów w skali całej Ameryki, czyli 49,7% do 49,6%). Później Sam chwalił się, że to on wybrał Kennedy’ego na urząd prezydenta.

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Sam_Giancana

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...