niedziela, 31 maja 2015

Ruch umarł, niech żyje ruch, czyli kto kogo rucha

Ledwo co Andrzej Duda został Prezydentem Rzeczypospolitej, a już zaczęły się rozmowy na temat tego, co dalej, i jak widać aż nazbyt jasno i wyraźnie, jesień musi przynieść przetasowania, jakich dotychczas nie mieliśmy raczej okazji oglądać. „Newsweek” publikuje sondaż, wedle którego Prawo i Sprawiedliwość niesione na fali sukcesu Dudy uzyskuje poparcie w wysokości 36 procent, Platforma Obywatelska spada na procent20, natomiast między nimi pojawia się nagle Paweł Kukiz ze swoim tak zwanym „obywatelskim” projektem. Zjawia się ów Kukiz – co dziwne, akurat w momencie, gdy od czasu ogłoszenia wyników wyborów pies z kulawą nogą go nie widział żywego ni martwego – a my stajemy na baczność i zaczynamy spekulować, jak to będzie fantastycznie, kiedy to PiS wraz z – póki co, nawet formalnie nie zdefiniowanymi – ludźmi Kukiza obejmie w Polsce władzę.
Przepraszam bardzo, ale gdyby nawet przyjąć, że ja ostatnio oszalałem i uznałem, że Paweł Kukiz to w istocie rzeczy jest najbardziej odpowiedni partner do naprawiania Polski z upadku, do którego nas doprowadzili ludzie Platformy, nie bardzo jestem w stanie sobie wyobrazić, jak owa „Drużyna Pierścienia” miałaby wyglądać. Proszę bowiem spojrzeć, jak – gdyby przyjąć, że rzeczywiście cokolwiek z „projektu Kukiz” wyjdzie – można przewidywać dalszy rozwój wypadków. Otóż, kiedy już Kukiz wróci z wypoczynku, przełamie swoją jak się zdaje całkowicie naturalną gnuśność, zamieści na swoim blogu przynajmniej jeden komentarz i zabierze się za prowadzenie kolejnej kampanii, będzie musiał się zabrać za budowanie w całej Polsce tak zwanych struktur. A musimy pamiętać, że struktury to nie tylko pieniądze, ale i ludzie, a tych ludzi powinno się zgłosić naprawdę niemało. Do tej roboty więc będzie musiał Paweł Kukiz wynająć sobie osobę obrotną, ambitną, odpowiednio zdolną, która się tym wszystkim zajmie, ale ponieważ rozumiem, że on już kogoś takiego ma, zakładam też, że owe struktury powstają i już zaczynają przyjmować członków. Nie wykluczam nawet, że to z tego powodu, że był bardzo zajęty, Paweł Kukiz nie miał czasu, by się stawić przedwczoraj w pałacu w Wilanowie. Z tych wszystkich osób, które zadeklarowały swoją obywatelską, bo przecież nie broń Panie Boże partyjną aktywność, trzeba będzie stworzyć w każdym okręgu listy kandydatów do parlamentu – listy, jak rozumiem, naprawdę mocne – i je następnie zarejestrować.
A ja się zastanawiam, kogo Kukiz znajdzie na tyle dobrego i zdolnego do poprowadzenia odpowiedniej kampanii, kto ostatecznie pozwoli mu zdobyć tyle dużo głosów, by ostatecznie przekroczyć ów pięcioprocentowy próg i wejść do parlamentu? No ale też chciałbym wiedzieć, kto się ostatecznie znajdzie na tych listach. Jak znam życie, powstaną te struktury, zaczną się zgłaszać ludzie, każdy będzie chciał otrzymać jak najlepsze miejsce na liście… i kto się tam znajdzie? Ja naprawdę nie chcę być dziś złośliwy, ale nie mogę się powstrzymać: Kuba Wojewódzki? Kulomiot Majewski?
Ja pamiętam, jak odbywał się nabór do nowopowstałego Ruchu Palikota, pierwszego tak zwanego „antysystemowego” projektu w nowej Rzeczypospolitej… wróć! Drugiego, tak naprawdę, bo pierwszym, jak pamiętamy, była Polska Partia Przyjaciół Piwa, tyle że wtedy, o ile dobrze sobie przypominam, próg wyborczy był bardzo niski, lub w ogóle go nie było. A zatem, startując z pozycji kogoś, kto wreszcie zrobi porządek z dyktaturą Kościoła w Polsce, pod niezwykle nośnym hasłem powszechnej apostazji, Palikot zebrał w każdym miejscu kraju najbardziej znanych antyklerykałów, homoseksualistów, lesbijki, transwestytów, czy wreszcie zwykłych starych esbeków, a ci którzy albo byli znani z telewizji, albo mieli wystarczająco dużo pieniędzy, by sobie kupić pierwsze miejsca na liście, stworzyli dziś już nieistniejący klub. No ale wtedy też z jednej strony był ten Palikot ze swoimi pieniędzmi i sponsorami z pieniędzmi jeszcze większymi, z drugiej owa antykościelna dzicz, a więc przynajmniej na dobry początek, jakoś się im udało.
Dziś po nich zostało już tylko smutne wspomnienie, ale ja chciałbym przede wszystkim wiedzieć, jacy ludzie zgłoszą się do Pawła Kukiza z prośbą, by on ich umieścił na czołowych miejscach list wyborczych, ilu ich tam będzie, no a przede wszystkim, co oni zaoferują, by on spojrzał na nich przychylnym okiem. Co to będą za ludzie? Co ich będzie łączyło poza przekonaniem, że największym złem jest tak zwana „partiokracja” i że tylko JOW-y mogą zaprowadzić w Polsce prawdziwą władzę ludu? Czy to będą osoby wierzące, czy wręcz przeciwnie? Czy to będą polscy patrioci, czy tacy, dla których Polska jest zaledwie pustym dźwiękiem? Czym dla nich okaże się być Smoleńsk i wszystko to, co się z nim wiąże? No i, co wcale nie najmniej ważne, czy znajdzie się tam jakiś znany gej w rodzaju pisarza Witkowskiego? Przepraszam bardzo, ale czemu nie? W końcu każdy głos się liczy, a Wojewódzki z Witkowskim są w stanie nazbierać ich odpowiednio dużo. A jeśli do tego dojdzie sam Zbigniew Hołdys? On, jestem pewien, też nie ma nic przeciwko JOW-om no i nienawidzi tego partyjnictwa. Zwłaszcza ostatnio.
To są te moje myśli, jakimi troszkę żyję w ostatnich dniach. Ja wiem, że one mogą robić nieco wrażenie niepoważne, ale proszę nie dać się zwieść – dziś nie ma czasu na żarty. Jak mówię, nadchodzi wiatr.

Wszystkim, którzy ostatnio kupili moje książki dziękuję i gratuluje dobrego wyboru, a przy okazji zachęcam pozostałych do odwiedzania sklepu pod adresem www.coryllus.pl. Wszystko czego potrzebujecie, jest tam i tylko tam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...