poniedziałek, 9 września 2013

Końcówka, czyli nie drażnić gangów

Tradycyjnie już, przedstawiam swój najświeższy felieton, jaki napisałem dla "Warszawskiej Gazety". Osobiscie uważam, że dość kluczowy.

Przedłużający się stan odcięcia od głównych mediów, w jakim znajduję się od wielu miesięcy, doprowadził ostatnio do tego, że o tym, że trzy główne kanały informacyjne, a więc TVN24, TVP Info, oraz Polsat News, przez siedem bitych godzin transmitowały na żywo mowę obrończą w procesie Katarzyny Waśniewskiej, rezygnując nawet ze zwyczajowych wpływów z reklamy, dowiedziałem się z parodniowym poślizgiem. I powiem szczerze, że owo lekceważenie dla kwestii biznesowych mnie zaintrygowało. Ja oczywiście rozumiem, że niekiedy dzieje się coś na tyle szczególnego, że przy pewnych dalekosiężnych kalkulacjach, zwłaszcza w biznesie z najwyższych półek, można sobie pozwolić na przelotne straty, by po pewnym czasie się odpowiednio odkuć. To jednak wydaje się już grubą przesadą. Cóż to może być za perwersyjny plan?
Ktoś powie, że to jest wszystko proste. Oni – tak jak to już miało miejsce wielokrotnie w naszej, zwłaszcza tej najnowszej, historii – w obliczu nieubłaganie nadchodzących zmian, chcą nas maksymalnie otumanić i przez to zwyczajnie zdekoncentrować. Tyle że ja w to nie wierzę. Wiem oczywiście, że są sytuacje, kiedy przy braku chleba jedyną nadzieję brutalnym reżimom dają igrzyska, tyle że takie sztuki oni mogli robić może jeszcze dwa lata temu, ewentualnie w zeszłym może roku, ale dziś? Nie żartujmy. Kogo obchodzi mowa obrończa w procesie tak zwanej „Mamy Madzi”? I to jeszcze siedmiogodzinna. I nie ma takiej możliwości, żeby oni tego nie wiedzieli.
Otóż ja tu mam pewną teorię, która wydaje mi się bardzo sensowna. Moim zdaniem oni zorganizowali nam ten dzień w taki właśnie sposób, nie po to, by nas zabawić, ale by nas jeszcze bardziej zirytować; żeby nikomu z nas nawet do głowy nie przyszło myśleć, że wszystko jest w porządku; że co jak by nie było ciężko i niepewnie, to przynajmniej jest ciekawie. Takiej możliwości nie ma. Jeśli gdziekolwiek jeszcze jakimś cudem snują się jakieś niedobitki owego czasu wiecznej miłości, to nawet oni nie dadzą się już nabrać na coś tak taniego, jak „Mama Madzi”. Nawet oni zareagują na ten cyrk w najlepszym wypadku skrajnym znużeniem. A w efekcie rezygnacją.
I znów można się spodziewać, że ktoś wykrzyknie, że cóż ja takiego wygaduję? Czy ja chcę powiedzieć, że System gra na zmianę władzy? Że oni już skreślili Donalda Tuska i jego ferajnę? A niby jaki oni w tym mogą mieć interes? Już odpowiadam. Interes jest taki, że nawet gangi muszą mieć stworzone podstawowe warunki do działania. Nawet gangi muszą mieć gwarancję pewnego cywilizacyjnego komfortu. A już szczególnie gangi nie mogą sobie pozwolić na to, by im organizowali warsztat pracy jacyś skończeni durnie, w dodatku najwyraźniej psychicznie niezrównoważeni.
A więc co? Wybieramy PiS? Owszem. I trudno. Nie ma wyjścia. Przynajmniej wiadomo, czego się spodziewać. A jak się sprawy ułożą, to się zobaczy. Trzeba ryzykować.

Bardzo proszę o wspieranie tego bloga - przede wszystkim oczywiście finansowe, ale też to zwykłe, przejawiające sie w stałej tu obecności. Bez tego, nie byłoby ani tego bloga, ani pewnie i nas. Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...