wtorek, 11 września 2012

Dym: Repryza

Dzisiejsza notka jest w pewnym sensie notką techniczną, a spowodowane to jest tym, że – czego, mam nadzieję, większość z nas jest świadoma – w piątek, sobotę i niedzielę razem z Gabrielem, czyli Coryllusem, albo udzielałem się na targach książki tu w Spodku, albo jeszcze bliżej, czyli u mnie w domu, a zatem pisać zwyczajnie nie było jak. Piszę, że to co dziś tu przedstawiam ma charakter bardziej techniczny, bo w istocie rzeczy, chcę głównie poinformować o tym jak się rzeczy mają na dziś, czyli wtorek 10 września. Z drugiej strony, trudno też się spodziewać, że skoro już pokonałem to zmęczenie i siadłem do tej klawiatury, nie podzielę się paroma refleksjami. A więc aż tak źle nie będzie. A zatem, do dzieła.
Otóż przede wszystkim spieszę donieść – i jestem pewien, że wielu z nas ta wiadomość bardzo pozytywnie zainteresuje – targi zakończyły się dla nas obu jednoznacznym sukcesem. Oczywiście, jak zresztą można się było spodziewać, Coryllus ze swoją „Baśnią jak niedźwiedź” zwyczajnie mnie rozniósł. Polegało to głównie na tym, że dzięki temu, iż zdobył on już pewną popularność na takich portalach jak niezależna.pl, i że w Internecie jest on osobą wręcz fizycznie rozpoznawalną, a zatem ludzie przychodzili specjalnie dla niego, ale też przez to, że „Baśń” to projekt tak niezwykły i tak fascynująco napisany, że to zwyczajnie trzeba mieć. Wystarczy że on powie dwa zdania na temat tego, o czym owa „Baśń” traktuje, każdy kto ma choć odrobinę rozumu i wrażliwości, musi zaryzykować i ją sobie kupić.
Oczywiście jednak, ja też nie mam co narzekać, jednak nie o tym chcę dziś pisać. To bowiem co jest ważne, to to – a Coryllus zwrócił na to uwagę w swoim dzisiejszym tekście w Salnie24 – myśmy tam za bardzo nie mieli konkurencji. Oczywiście, były w Spodku obecne wydawnictwa takie jak IPN, Znak, czy Agora, a więc w pewnym sensie potentaci, niemniej sam fakt, że myśmy nawet nie mieli czasu, by się zainteresować tym, jak się tam wokół tym ich stoisk rozwija życie czytelnicze, świadczy o tym, że kompleksów mieć nie musimy. Coryllus w swoim dzisiejszym tekście przede wszystkim zwraca uwagę na, to jak okropnie to wszystko co tam nas otaczało było puste i tandetne. Jak z każdą kolejną godziną naszego tam przebywania, nie mogliśmy się otrząsnąć z wrażenia, że oni wszyscy są skazani na porażkę z jednego prostego powodu – im zwyczajnie nie zależy. To co oni robią, i czym chyba jednak żyją, wyrasta głównie z przekonania, że coś im się tam udało trafić i dzięki temu się przez jakoś czas powożą. Jak idzie natomiast o zwykłą pasję – tego tam już zwyczajnie nie ma. I o tym pisze Coryllus. Jak idzie o mnie, chciałbym opisać jedną tylko historię. I niech to, dla odmiany będzie ów przekaz pozytywny.
Ponieważ przed naszym stoiskiem stali na ogół zainteresowani czytelnicy, i zanim każdy z nich wreszcie wypowiedział owe sakramentalne: „Poproszę po trzy komplety tych i po jednej z tych czarnych”, myśmy sobie z nimi rozmawiali, w pewnym momencie podeszła do nas pewna – może dwunastoletnia, może młodsza – dziewczynka, i uznając, że z nas pewnie jacyś sławni autorzy, podała Gabrielowi zeszyt i poprosiła o autograf. Gabriel najpierw się jej wpisał, a potem nagle, gestem tak absolutnie naturalnym, że aż nieludzkim, podarował jej jedną ze swoich książek, a ja, w tym samym niemal momencie, dołożyłem jej swoją. Ona się uradowała, powiedziała: „Bardzo dziękuję” i sobie poszła.
I to jest właśnie ta historia. Kto wie, co sobie teraz należy pomyśleć, temu żadne kolejne słowo nie jest już potrzebne. Kto nie wie, myślę, że jemu i tak już się ono na nic nie przyda. Jak idzie bowiem o to, że wszystko od nas gdzieś idzie, a potem i tak wraca, można opowiadać bez końca. Weźmy choćby tę najnowszą historię. Otóż obok jest sklep, w którym pewna bardzo mila dziewczyna sprzedaje alkohol, w tym sto tysięcy najróżniejszych gatunków piwa. Lubię ja bardzo, bo raz ze jest sympatyczna, dwa że bardzo moim zdaniem ładna, a po trzecie ona, jak się okazuje, w wolnym czasie gra w pierwszej lidze piłki ręcznej i mi to bardzo imponuje. Przyjechała ona do Katowic z jakiejś wioski na Opolszczyźnie, no i pracuje w tym sklepie. Kompletnie umordowany tymi kilkoma minionymi dniami i wręcz nieludzką podróżą koleją do Katowic, zaszedłem tam dzisiaj, aby kupić sobie flaszkę piwa, a ona opowiedziała mi, że jest kompletnie załamana, bo z samego rana przyszedł do niej jakiś wyjątkowo chytry i wyrachowany złodziej, i okradł ją z papierosów na ponad 200 złotych, za które ona teraz musi zapłacić, no i to jest dla niej strata wręcz obezwładniająca. Ponieważ dziś też, z samego rana, w ramach wspierania tego bloga, na konto wpłynęło okrągłe 50 złotych, pomyślałem sobie, że ja jej dam te pięć dych i w ten sposób odkupię swoje winy. Trochęśmy na tym banknotem powalczyli, ale w końcu ona się popłakała, ja – by zachować męską równowagę – stamtąd uciekłem, i tyle wszystkiego. Zdążyłem jej tylko powiedzieć, żeby nie myślała, że ja to robię dla niej. Ja to robię głównie dla siebie. Zupełnie jak Jules w jednej z ostatnich scen w Pulp Fiction. Mocne, cholera. Prawda?
A więc może to chodzi o te autografy? Które tak naprawdę podpisujemy dla siebie samych? Nie wiem. Marne były te targi książki. Tak strasznie mało było ludzi i tak strasznie wszystko tonęło w tej mainstreamowej tandecie. Gabriel, licząc pewnie na to, że to i Spodek i wielka metropolia, przywiózł całą kupę moich „Liści” i „Elementarzy”, z których kolejna kupa musiała zostać w Katowicach, bo w przeciwnym razie ja bym nie mógł się z nim zabrać do jego mikroskopijnego autka na poniedziałkowe występy w niezaleznej.pl i w Roninie. No więc leżą one teraz wszystkie u mnie. A zatem mam wiadomość. Jeśli ktoś chce sobie kupić jedną albo drugą, zapraszam do siebie. Proszę na zwyczajowy numer konta wpłacać po 30 złotych za „Elementarz” i 40 złotych za „Liścia”, a ja go Wam wyślę z osobistą dedykacją. Na własny koszt. Może być? Serdecznie zapraszam.

5 komentarzy:

  1. No cóż, wypada pogratulować występów tu i tam. Czekam na relacje z Waszych spotkań. Na razie nie widzę na Niezależnej....
    Ja ze swej strony gorąco zachęcam do wysłuchania (OBOWIĄZKOWO) homilii z wczorajszej mszy w warszawskiej katedrze.Warto wiedzieć, że mamy takich księży. http://niepoprawni.pl/blog/4432/panie-jezu-skrusz-twarde-serca-homilia-o-gabriela-bartoszewskiego

    OdpowiedzUsuń
  2. @Eliza
    To jest duży materiał. Trzeba go edytować. A to potrwa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Można wysłuchać

    http://www.youtube.com/watch?v=Kh-Dq4lPsoQ&feature=plcp

    Zamiast wieczornej modlitwy!

    OdpowiedzUsuń
  4. @toyah
    Wrzuciłem nagranie z wczorajszej dyskusji w klubie Ronina.
    Jakość amatorska ale jest - zapraszam zwłaszcza czytelników - Ty wiesz jak było:
    http://kruk.salon24.pl/446912,klub-ronina-a-nowak-g-braun-coryllus-toyah-kamiuszek
    dla tych co nie lubią szlajać się po S24 linki na youtube:
    http://www.youtube.com/watch?v=gRIMAi6A8Gk
    http://www.youtube.com/watch?v=WLcBXEKO-5I
    http://www.youtube.com/watch?v=Yc3M1sJM6_Q
    Ze względów technicznych materiał w trzech częściach.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Toyah
    Komentarz mój wyleciał...
    Od popołudnia mam kłopoty z komputerem, widać padł tych kłopotów ofiarą.

    Szczęść Boże!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...