wtorek, 22 kwietnia 2008

Z brzytwą na społeczeństwo

Nie czytam magazynu o nazwie “Press”, ale czytam Rzeczpospolitą i Salon24, więc dowiedziałem się właśnie, że grupa dziennikarzy oficjalnie uznała, że ich obowiązkiem jest zrobić wszystko by Kaczyński nie powrócił do władzy.
Jak relacjonuje przekaz "Press", Rafał Ziemkiewicz, dziennikarz nazwiskiem Najsztub poinformował, że media uznały ekipę Kaczyńskiego za “niebezpieczną”, dziennikarz nazwiskiem Baczyński z kolei podał informację, że PiS-u nie wolno traktować jak “każdej innej partii”, a jeszcze inny dziennikarz, nazwiskiem Władyka dodał, że Polska powinna “powstrzymać powrót PiS-u do władzy”.
Wymienione wyżej osoby są powszechnie znane i w pewnym sensie stanowią mainstream polskiego dziennikarstwa. Tym bardziej, wszystko co piszą, lub mówią ci panowie, nie jest jakąś tam paplaniną, lecz głosem środowiska.
I ten właśnie głos środowiska mnie martwi. Martwi mnie jednak nie dlatego, że panowie Najsztub, Baczyński i Władyka nienawidzą PiS-u, boją się PiS-u, uważają, że PiS powinien zniknąć ze sceny i w związku z tym prowadzą na rzecz tej swojego przekonania propagandę.
Osobiście nie uważam, żeby tego rodzaju zaangażowanie przynosiło chlubę jakiemukolwiek dziennikarzowi, ale pal licho. Chcą, niech sobie piszą. Ja ich nie zatrudniam, nie ja im płacę.
Problem, o którym chcę pisać polega na tym, że panowie Najsztub, Baczyński i Władyka nie tylko prowadzą swoją wojnę, ale że wzywają Państwo Polskie do przyłączenia się do tej wojny.
Panowie Najsztub, Baczyński i Władyka uznali, że demokracja jest ułomna i akt wyborczy nie wystarczy do tego, by zapewnić odpowiednią dbałość o stan Państwa. Tym samym uznali oni, że nie tylko należy wyeliminować ze sceny politycznej jedną z partii, ale również część społeczeństwa należy pozbawić prawa wolnego wyboru.
Bo cóż oznaczają apele panów Najsztuba, Baczyńskiego i Władyki? Sens ich wystąpień jest taki – jeśli dobrze go rozumiem – że polityczna działalność Jarosława Kaczyńskiego stanowi tak wielkie zagrożenie dla ładu państwowego, że należy zorganizować pospolite ruszenie na rzecz oczyszczenia kraju z tego typu jednostek. I nie drogą wyborczą, ale drogą zmasowanej i zorganizowanej propagandy.
Nie drogą wyborczą, ale – proszę zauważyć – też nie drogą prawną. Bo wydawałoby się, że cóż bardziej prostego? Wystarczyłoby napisać wniosek o zdelegalizowanie PiS-u, odpowiednio go uzasadnić , zgłosić ów wniosek do odpowiednich instytucji, i ze spokojem czekać na decyzję.
Panowie Najsztub, Baczyński i Władyka dobrze jednak wiedzą, że PiS-u nie da się zdelegalizować. I to nie dlatego, że sądy są w rękach faszystów, a Sejm, podobnie, opanowany jest przez wrogów prawa i sprawiedliwości. PiS-u nie da się zdelegalizować, a wyborców PiS-u pozbawić praw wyborczych, bo nie ma do tego podstaw. Wiedzą oni bardzo, że sprawa zaczyna się i kończy na tym, że oni, podobnie jak pewna część społeczeństwa, nienawidzą Kaczyńskiego, i na tym koniec.
Powtarzam raz jeszcze. Nie chodzi o to, że Najsztub wraz ze swoimi kolegami uprawiają propagandę przeciwko jednej partii i części społeczeństwa. Nie chodzi o to, że wzywają oni społeczeństwo do niegłosowania na PiS. Niech sobie dalej apelują. Oni jednak wiedzą, że prawdopodobnie te apele nie przyniosą już efektu. A w związku z tym proponują zjednoczenie tzw. służb medialnych (a może właściwie wszystkich możliwych służb; w końcu cel jest wielki) do propagandowego zniszczenia tej części społeczeństwa.
Jaki więc z tego wniosek? Wniosek jest taki, że panowie Najsztub, Baczyński i Władyka chcą przeprowadzić pewną operację polityczną na poziomie pozaprawnym. Korzystając ze swojego szczególnego umocowania w domenie publicznej, chcą wykorzystać to swoje umocowanie do pozbawienia jednej partii i znacznej części społeczeństwa prawa wyborczego.
I jeszcze coś. Z działań panów Najsztuba, Baczyńskiego i Władyki wynika jednoznacznie, że stanowią oni zagrożenie dla ładu państwowego, ładu społecznego i dla podstawowych praw obywatelskich. I gdybym miał czas i ochotę, to pewnie bym podał ich trzech do sądu.
Pewnie bym przegrał. W końcu sądy są jeszcze na tyle cywilizowane, że nie zdelegalizują partii politycznej ot tak sobie, ale niestety nie na tyle cywilizowane, żeby wziąć trzech takich dziennikarskich chuliganów, jak Najsztub, Baczyński i Władyka za kołnierz i starannie nimi potrząsnąć.
Ale zawsze jakąś satysfakcję bym miał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...