środa, 28 maja 2025

Do czego Europie potrzeba nazistów?

 

Wybory już tuż-tuż, a świadomość tego mają już chyba wszyscy, z wyjątkiem być może tej części elektoratu Rafała Trzaskowskiego, która nie wie nic. Ich akurat trzeba będzie w najbliższą niedzielę zaciągnąć do najbliższej urny i pokazać palcem, który krzyżyk mają zakreślić, ja natomiast tymczasem z zainteresowaniem zauważam, że propagandowy przekaz Berlina i jego przedstawicielstwa w Polsce, został w tych dniach uzupełniony przez skierowany do wyborców Konfederacji apel, by dla swojego najlepiej pojętego interesu zagłosowali przeciwko Karolowi Nawrockiemu. Tempo w jakim owa sugestia się rozwija i rozprzestrzenia wskazuje być może na to, że skoro trick pod tytułem „gangus-sutener-narkoman” najwyraźniej nie wypalił, od jutra już będziemy słyszeć tylko to jedno: „Porażka Nawrockiego doprowadzi do ostatecznego upadku PiS-u i wówczas dominującą siłą na polskiej prawicy będzie Konfederacja. Nie chcecie tego? Chcijcie”.

Subtelność tej zagrywki jest moim zdaniem tak grubo szyta, że pewnie bym się nawet nad nią nie pochylał, gdyby nie fakt, że – a wiem to z całą pewnością – wśród osób głosujących w pierwszej turze na Sławomira Menzena jest tak dużo naiwnych głuptasów, że oni tego typu analizę gotowi są kupić bez mrugnięcia okiem. No bo cóż bardziej oczywistego: PiS przegrywa wybory prezydenckie, Donald Tusk z ferajną uzyskują pełnię władzy, pisowskie psy prezesa Kaczyńskiego zagryzają, partia się rozpada, staje się jasne, że na tzw. prawicy pojawia się miejsce dla czegoś nowego, w tę lukę jak w masło wchodzą narodowcy i wówczas bez jakiejkolwiek konkurencji mogą rozpocząć kampanię do wyborów parlamentarnych w roku 2027. Tak to widzę i czuję się w obowiązku przynajmniej części z nich wytłumaczyć, jak bardzo się mylą.

Proszę posłuchać. Przede wszystkim uważam, że nawet jeśli Karol Nawrocki te wybory przegra i nawet jeśli w Prawie i Sprawiedliwości dojdzie do kryzysu, to partia to przetrwa, przynajmniej przez ten czas do kolejnych wyborów. No ale mogę się mylić i może się okazać, że berlińscy analitycy kombinują jednak bardzo dobrze. Może się okazać, że już chwilę po wyborach dojdzie do nieszczęścia i era Jarosława Kaczyńskiego się zakończy, a nawet może się zdarzyć, że wtedy wreszcie Donald Tusk z Bodnarem zaczną nas po kolei zamykać. No ale co zostanie? Zostanie oczywiście Koalicja Obywatelska z komunistami po lewej i „nazistami” – tak, tak – po prawej stronie. Czy oni również zostaną zutylizowani? Otóż nie. Nie będzie takiej potrzeby, bo szkoda sił i środków na przedsięwzięcie skierowane przeciwko zagrożeniu, którego praktycznie nie ma. A poza tym, bez przesady. Budowanie w środku Europy państwa o systemie jednopartyjnym nie wychodzi w grę. Pozory muszą być zachowane. Popatrzmy na Niemcy, czy Francję. Tam, poza rozbudowanym centrum, które raz na parę lat przekazuje władzę raz to w prawą, raz w lewą stronę, nie ma nic, a jeśli wziąć pod uwagę wspomnianych wcześniej komunistów czy faszystów, to oni pełnią wyłącznie funkcję alibi i władzy wystarczy od czasu do czasu przejechać prętem po klatce, by oni zawsze zareagowali tak, by ogłupiałe społeczeństwo pomyślało sobie o nich z najwyższym obrzydzeniem, ewentualnie zwykłym strachem.

Gdy chodzi o Polskę, której zabraknie zwykłej, tradycyjnie zorientowanej, patriotycznej, politycznej reprezentacji, to ona skończy jak wspomniani Niemcy ze swoim AfD, czy Francja z rodziną Le Pen, którzy nigdy nie obejmą władzy, bo raz że przeciw sobie będą mieli zawsze koalicję wszystkich, a dwa że ludzie przez te wszystkie lata nowoczesnej Europy zostali odpowiednio i skutecznie nimi postraszeni. Tak też się stanie u nas. Konfederacja może rzeczywiście zdominować prawą część sceny, może nawet ją uzyskać wyłącznie dla siebie, ale oni nigdy w życiu nie uzyskają takiego społecznego poparcia, które choćby zbliży ich do objęcia władzy. Dlaczego? Bo na „nazistów” i „antysemitów” głosować nie wolno, a przede wszystkim nie wypada. Zwłaszcza na tych, co zaledwie i wiecznie tylko aspirują.

Ktoś powie, że Jarosławowi Kaczyńskiemu, a przed zamachem z roku 2010 również jego bratu zarzucano i jedno i drugie. Jednemu i drugiemu regularnie dorysowywano hitlerowski wąsik, swastykę, czy co tam jeszcze, a mimo to połowa Polski wciąż stoi za nimi murem. To prawda, jednak Porozumienie Centrum w roku 1990 startowało z zupełnie innego poziomu, niż dziś to ma miejsce w przypadku Konfederacji, polska scena polityczna się dopiero kształtowała, a dzięki absolutnie unikalnym politycznym talentom Jarosława Kaczyńskiego, po ciężkich latach 90., gdzie System jeńców czasami dosłownie wręcz likwidował, ów projekt się odrodził i to odrodził z absolutnym sukcesem. Coś takiego się już nie powtórzy ani w Polsce, ani w Europie.

Dlatego mam apel do tej części wyborców Sławomira Mentzena, którzy marzą o potędze. Nawet nie próbujcie. Nic z tego nie będzie. Jeśli po prawej stronie polskiej polityki pozostanie tylko Konfederacja, wieczna władza przejdzie w ręce najpierw Koalicji Obywatelskiej, a potem już tylko Brukseli, czy co tam w jej miejsce powstanie. A nam pozostaną już tylko modlitwy.

O zdrowie nasze, naszych rodzin i ostateczne zbawienie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Uprowadzenie Moniki Kern, czyli o tym, dlaczego jestem tu gdzie jestem

          Zanim ostatecznie otworzę dzisiejszy temat, muszę się przyznać do pewnej obsesji. Otóż, jeśli idzie o wszystkie lata III RP, nic...