niedziela, 5 września 2021

Czy podstępni homoseksualiści uratują ruch LGBT?

 

Jestem pewien, że niektórzy z nas zauważyli, że coś się tu zmieniło. I owszem. A stało się tak, że mój wybitny kolega, znany starszym czytelnikom jako Kamiuszek, w pewnym momencie zauważył, że utrzymywany tu przez tyle lat wciąż ten sam layout musi zacząć nużyć, a ja, mając wciąż wobec tego bloga jeszcze jakieś plany, uznałem że Kamiuszka rad należy słuchać i owych zmian dokonałem. Odwrotu już nie ma i miejmy nadzieję teraz tylko, że jeszcze trochę pociągnę. A teraz nowy tekst.      

 

 

      Gdyby ktoś z nas człowieka nie kojarzył, Bart Staszewski to pewien cwany bardzo homoseksualista, który zorientowawszy się odpowiednio wcześnie co do kierunku wiatru, postanowił zrobić na swojej tak zwanej „orientacji” finansową karierę i cel swój jak najbardziej osiągnął. Jak ów sukces wygląda w liczbach, tego oczywiście wiedzieć nie możemy, faktem jest natomiast że ów Staszewski, nie będąc nikim więcej jak jeszcze jednym homoseksualistą, uzyskał na tyle mocną pozycję na rynku, że w pewnym sensie wyparł z niego nawet posła Biedronia z tym drugim. Czym się konkretnie zajmuje Staszewski, skoro, jak już wiemy, poza swoim homoseksualizmem nie ma nic? Otóż jeździ on po Polsce, przed wjazdem do wybranej wioski nakleja na drogowskazie włąsnoręcznie przez siebie wykonaną tablicę z napisem „Strefa wolna od LGBT”, robi tablicy zdjęcie i owo zdjęcie wysyła w świat z informacją, że w Polsce prześladuje się homoseksualistów. Taki to geszeft. I jak się okazuje tyle wystarczy.

       I oto właśnie, gdy wydawało się, że zabrakło czy to tablic, czy wiosek, Bart Staszewski zaistniał ponownie, komentując publicznie fakt zatrudnienia w Ministerstwie Spraw Zagranicznych człowieka, który rzekomo, podobnie jak Staszewski, jest osobą homoseksualną, a ów fakt komentując, wezwał do zorganizowania publicznej akcji gnojenia człowieka, który rzekomo zdradził swoje środowisko i dał się zatrudnić w nazistowskim rządzie Prawa i Sprawiedliwości.

      Postępek Staszewskiego został oczywiscie natychmiast wykorzystany przez rządową propagandę jako bezprzykładny atak skierowany przez osoby homoseksualne na osoby homoseksualne, powodowany wyłącznie faktem, że w rzeczy samej mamy do czynienia z osobą homoseksualną, a podnoszone przy tym żądanie sprowadza sie do tego, by światowe instytucje zajmujące się promocją ideologii LGBT – w tym oczywiście Facebook i Twitter – Staszewskiego, jako klasycznego homofoba, natychmiast pozbawiły wszelkich honorów.

      A teraz dygresja. Gdy chodzi o homoseksualistów – o innych zboczeniach nie wspominam, bo nie mam tu jakichkolwiek doświadczeń – choć sam osobiście nie miałem okazji, moje dzieci akurat mają w tym temacie nieco do powiedzenia. Otóż każde z nich ma w swoim środowisku tego typu osoby i proszę sobie wyobrazić, że z tego co mi opowiadają wynika, że większość z nich nie chce mieć nic wspólnego z ideologią LGBT. Czemu tak? A otóż rzecz w tym, że dla nich to jest wyłącznie ideologia, która swoim zasięgiem nie obejmuje żadnego z nich, natomiast jak najbardziej jest skierowana pod adresem osób heteroseksualnych, którym głoszone tam hasła bardzo odpowiadają wyłącznie ze względów ideologicznych. I tu ja, jak najbardziej, mam pewne doświadczenie. Otóż, tak jak osobiście nie znam żadnego homoseksualisty, znam, czy to z opowiadań, czy osobistego doświadczenia właśnie, dziesiątki, czy wręcz setki osób, które nie dość że wspierają ruch LGBT sercem, to jeszcze bardzo chętnie nogami. A co ciekawe, żadna z tych osób z homoseksualizmem nie ma nic wspólnego poza tym, że w swoim opisie na Facebooku czy Tweeterze umieszcza znak sześciobarwnej tęczy.

      I tu dochodzimy do sedna rzeczy. Otóż wedle mojej wiedzy, ruch LGBT to w żaden sposób nie jest organizacja gromadzaca osoby homoseksualne, czy identyfikujace się z którąkolwiek z pozostałych 57 seksualnych orientacji, ale polityczny projekt, którego celem jest doprowadzenie do takiej rewolucji społecznej, która tradycyjną cywilizację przekształci w kompletnie nowy twór, którego kształtu nawet autorzy owych zmian nie są w stanie przewidzieć.

       I oto mamy Barta Staszewskiego, jego wypowiedź, oraz oburzenie które ona wywołała. Otóż moim zdaniem Staszewski zachował się w ten sam dokładnie sposób, który mu przyniósł dotychczasowe sukcesy. On, wzywajac do wdeptania w ziemię osoby jak by nie było homoseksualnej, doskonale wiedział, że nie ma do czynienia z bratem w zboczeniu, ale z wrogiem, który jest w stanie w jednej chwili pokazać, że cały ów ruch LGBT, a więc kotwica do której zarówno on jak i jego polityczni towarzysze są przyczepieni, to jeszcze jedno oszustwo, w niczym nie lepsze od tak zwanego numeru na babcię, czy policjanta.

       A to jest dla nich zagrożenie śmiertelne. W momencie gdy zacznie wypływać na wierzch ów fakt, że LGBT to nie ludzie, tylko ideologiczny projekt, oni mogą rownie dobrze się powiesić. Tu wprawdzie chodzi o jedną zaledwie osobę, ale ile takich jeszcze, które gotowe są publicznie oświadczyć, że dla nich całe to LGBT to gest, który w publicznej opinii ich wyłącznie kompromituje, zrównując ich z bandą jakichś psychopatów przebranych za świnie i dających się prowadzić na smyczy? W momencie gdy po tej stronie nastąpi choćby minimalny ruch i wszyscy ci spokojni homoseksualiści zechcą zabrać głos i poproszą, by się od nich łaskawie odpieprzyć, cały ów przekręt runie i nie zostanie po nim nic jak tylko złe wspomnienie. A tu, trzeba nam wiedzieć, jest wszystko, zaczynając od pieniedzy jak zawsze, a kończąc na władzy.

       Dlatego też nie traktujmy Barta Staszewskiego jak jakiegoś głupka, który ni stąd ni z owąd wyskoczył z przysłowiowych konopii. To jest człowiek z bardzo poważnymi papierami i w aktualnej sytuacji ani on ani żaden z jego sponsorów nie odpuści. I, obawiam się, że tu nawet na nic się nie zda informacja, że ów Staszewski jest normalnie łysy, jakby w życiu nie był porządnym, zadającym szyku na równie porządnych rajdach, pedałem.



      

 

4 komentarze:

  1. Podobno nie ma furii większej, niż furia wzgardzonej kobiety. A jak jest z furią wśród pederastów?
    Umyślnie używam akurat tego określenia, aby pytanie nie zostało rozwodnione (ztrolowane) w kierunku dowolnie innego spośród owych ponad 57 orientacji dezorientujących biologię gatunku. NB.: Może zresztą powinno się mówić o ponad 57 dezorientacjach, ale to terminologia niebezpieczna i może się skończyć ociosaniem; wszak nauka Kościoła używa opisowego określenia "nieuporządkowanie". Tu, w ślad za wikipedią, od razu ostrzegam, że w grupie nitrasów znajduje się np. trotyl.

    Skoncentrowanie się na furiach pederasty jest tu użyteczne, bo wszak przypadek omawiany w felietonie dotyczy nieodwzajemnionego wykwitu jakiejś mięty pana do innego pana, a nie do czegokolwiek innego. No więc, jak to jest z furią wzgardzonego pederasty?

    Pytanie jest usprawiedliwione zwłaszcza tym, że chyba nie ma wątpliwości, że ów Bart S. publicznie deklaruje się jako tzw. "gej". Może mu z tej przyczyny szczególnie wesoło; jego sprawa. Natomiast jakoś nie dotarło do mnie, aby adresat omawianej w felietonie furii owego pederasty wychodził naprzeciw własnymi deklaracjami. Jakikolwiek nie mogłyby wchodzić w rachubę, adresat ten zachowuje prywatność.

    Wydaje się więc, że mamy do czynienia z furią, która oczekuje na rozpoznanie w kryteriach predylekcji pederastycznych, ale taki opis nie wyczerpuje danego przypadku. Zachodzi w nim coś więcej. Na ten rodzaj furii nakłada się bowiem furia kainowa. Mianowicie tym powodowana, że dym z ołtarza adresata wznosi się gdzie indziej, niż z ołtarza Barta S.

    Kain za to w końcu zabił.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co jest grane? Naciskam "Backspace" a komentarz się duplikuje. Strach komputer wyłączyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowy wygląd mnie zaskoczył, hohoho, już się bałem, że mnie jakaś złośliwość przekierowała na inną stronę. Ale spokojnie, jest bardzo dobrze! :)

    Staszewski to grubsza, kuta na cztery nogi, nie mogę znaleźć innego określenia, qrwa. Jednak warto wspomnieć, że paliwem na jego akcję ze strefami wolnymi od lbtg była pewna naklejka dołączana do popularnego dziennika Gazeta Polska Codziennie.
    Teraz za to, IMMO, pięknie się to bydlę pogubiło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, kopę lat! Pewnie też, w upływającym czasie, zauważyłeś, że ze słownika opisów, analiz i ocen postaw ludzkich zniknęło określenie: "aspołeczny".

      Czyżby to znaczyło, że nie ma już społeczeństwa? Zostały podkultury. Rywalizują antyspołecznymi zboczeniami.

      Co za regres!

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...