sobota, 3 września 2016

"Wy tu sobie blogi jakieś urządzacie, a ja gorę"

     Wypadło tak, że dziś będziemy czytać mój kolejny felieton dla „Warszawskiej Gazety”, której najświeższe wydanie ukazało się wczoraj. Polecam i jedno i drugie.

      Jak widzieliśmy to na własne oczy, doszło właśnie do zdarzenia podwójnie historycznego, a mam tu na myśli przede występ Lecha Wałęsy na pogrzebie Danuty Siedzikówny oraz Feliksa Selmanowicza w stroju plażowym, oraz demonstracyjne wyjście z odprawianej w gdańskiej bazylice uroczystej Mszy Świętej. Jestem pewien, że wydarzenie to będzie komentowane jeszcze przez jakiś czas i zapewne trafi do podręczników najnowszej historii Polski, ja bym jednak nie chciał ani samego incydentu, ani tym bardziej wyjaśnień samego Wałęsy, w jakikolwiek sposób komentować, natomiast pragnę opowiedzieć pewną historię, historię bardzo adekwatną i jak najbardziej prawdziwą.
      Proszę sobie wyobrazić, że w pewnej niewielkiej miejscowości gdzieś w Polsce jeszcze w początkach PRL-u postanowiono postawić ośrodek wczasowy dla pracowników banków. Nic takiego, normalny blok mieszkalny, przypominający bardziej hotel robotniczy, niż ośrodek wypoczynkowy z prawdziwego zdarzenia, jednak przez kolejne lata, dzieci bankowców przyjeżdżały tam na wakacyjny wypoczynek. Kiedy PRL spotkał zasłużony koniec, pojawiły się banki jak najbardziej prawdziwe, a wraz z nimi pewne szczególne zjawisko socjologiczne, którego aspiracje akurat nie obejmowały ośrodka wczasowego wybudowanego gdzieś w Polsce u narodzin PRL-u i nasz ośrodek najpierw stał pusty, a następnie zaczął zwyczajnie niszczeć. Kiedy wydawało się, że tam już pies z kulawą nogą nie zawita, lokalna diecezja zadeklarowała, że może się ośrodkiem zaopiekować, no i przejęła go z całym dobrodziejstwem inwentarza, po krótkim czasie przekształcając go w popularny ośrodek rekolekcyjny.
       I wszystko byłoby bardzo pięknie, gdyby nie liczne świadectwa uczestników kolejnych rekolekcji, że po korytarzach budynku krąży zbłąkana dusza, czyli tak zwany popularnie duch. W odpowiedzi na powtarzające się relacje ludzi na tyle emocjonalnie opanowanych, by nie dać się ponieść astrologicznym szaleństwom, a jednocześnie też na tyle pobożnych, by wiedzieć, że to co widzimy, to jeszcze nie wszystko, przeprowadzono dogłębne śledztwo, obejmujące również rozmowy z miejscową ludnością i okazało się, że długoletnim kierownikiem owego ośrodka był człowiek zły i występny, choć dla ówczesnej władzy niewątpliwie zasłużony. Problemem owego człowieka było jednak to, że za żonę miał kobietę dobrą i pobożną, która jakimś cudem go zmusiła, by z nią regularnie uczestniczył w niedzielnej Mszy Świętej. I oto ów człowiek zły i występny, owszem, pojawiał się w każdą niedzielę w kościele, jednak niezmiennie, tuż przed Przeistoczeniem, kaszląc głośno, tupiąc i przesuwając krzesła, kościół demonstracyjnie opuszczał. Po pewnym czasie stało się to stałym rytuałem: towarzysz kierownik z małżonką zasiadali w ławce, spokojnie znosili kolejne minuty, a tuż przed Przeistoczeniem, kierownik wstawał i hałasując wychodził.
       I tu również proszę nie oczekiwać ode mnie jakiegokolwiek komentarza. Ani na temat wiarygodności opowiedzianej historii, ani też jej związku z Lechem Wałęsą i tym, jak się ułożyło jego życie. Powiem tylko, że nie zdziwię się, jeśli kamienica, w której znajduje się jego biuro, po jego śmierci zostanie oddana komuś za symboliczną złotówkę.


Stale przypominam, że księgarnia pod adresem www.coryllus.pl jest czynna 24 godziny na dobę, a w niej nie tylko moje książki.

5 komentarzy:

  1. Bog zaplac! Absolutnie wspanialy wpis.
    Dziekuje za wszystkie wpisy i za pnaskiego bloga.
    Mam swietny humor po tej lekturze!

    OdpowiedzUsuń
  2. @Izabela
    I o to od początku chodzi. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pod szepty złego nie jednego sprowadziły na manowce. Strzeżmy się licho nie śpi.
    ps Panie Krzysztofie pręgierz słowny dla LW wyborny.

    OdpowiedzUsuń
  4. @bazyl
    Przepraszam, ale to na mnie zrobiło wrażenie: "Pod szepty" i "nie jednego".
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Obserwuje nas 24h na dobę i to od urodzenia może w pewnym sensie na podstawie tych obserwacji zna nas lepiej niż my sami. Zawsze wie w jaką strunę uderzyć. Ja w tych zmaganiach zwracam się do Niepokalanej bardzo mi przypadły do serca słowa św Maksymiliana Kolbe że odmawianie różańca to strzelanie do Szatana.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...