piątek, 11 grudnia 2015

Gdy siekiera odbiła

Wróciłem wczoraj z pogrzebu mojej cioci i od tego czasu odrabiam najważniejsze zaległości, co sprawia, że nowego tekstu wciąż nie ma. Mając na dzieję na zrozumienie, proponuje najnowszy felieton z „Warszawskiej Gazety”. Myślę, że się spodoba.

Kiedy obserwujemy bieżącą politykę, musi się w końcu zdarzyć, że poczujemy lęk o to, czy owa determinacja rządu Prawa i Sprawiedliwości, ta bezwzględność w realizacji wyborczych obietnic, i wreszcie to najwyraźniej fantastyczne samopoczucie, ich nie zgubić i wszystko, jak tyle razy wcześniej, skończy się totalną klapą. Musi dojść do tego, że ludzie zobaczą ową słynną pisowską nienawiść, tego Kaczora z jego rządzą zemsty za brata, który zginął w lotniczej katastrofie, to ABW walące pięściami o 6 rano i całe poparcie, jakie z takim trudem zdołali zyskać Andrzej Duda i Beata Szydło, zmieni się w kurz.
Otóż, jak wszystko na to wskazuje, nie ma się czego bać. Wygląda na to, że w odróżnieniu od wszystkiego, z czym mieliśmy dotychczas do czynienia, tym razem naprzeciwko nas stoi nie przeciwnik, lecz kompletny wrak, w dodatku przeciwnik, którego każdy kolejny ruch jest zdeterminowany czymś, co on sam stworzył lata temu. Otóż proszę zwrócić uwagę na to, że minione 8 lat to głównie walka o to, by nas Polaków zapędzić do galerii handlowych, lub przed telewizor i jak najdłużej i najskuteczniej trzymać w przekonaniu, że to co najgorsze to polityka, a naprawdę liczą się drogi, stadiony i owa słynna ciepła woda w kranie. Efekt tego jest taki, że tym razem ci sami Polacy jakimś cudem zdecydowali, że ta jakaś Platforma – w dodatku już bez Tuska – jest zwyczajnie męcząca i może lepiej będzie, jak tym razem Prawo i Sprawiedliwość zajmie się tym całym bałaganem, no i mamy to co mamy, a więc z jednej strony ów bezwzględny atak, a z drugiej, smutne i jakże beznadziejne nawoływanie do protestu.
Niedawno Ryszard Petru, człowiek, który najwidoczniej ma ambicje realizować dotychczasowe ambicje Platformy Obywatelskiej, tyle że nowocześniej i z większym wdziękiem, zaczął wzywać nas do wyjścia na ulicę, wzięcia spraw w swoje ręce i pokazania światu, czym jest autentyczne społeczeństwo obywatelskie. Kiedy po pierwszym wystąpieniu tego dziwnego człowieka okazało się, że na jego apel odpowiedziało jakieś 14 osób, pomyślałem, że może on się opamięta i zrozumie, jaka jest sytuacja. Nic z tego. Wezwał nas ponownie do protestu i tym razem, poza paroma wariatami, przyszła już wyłącznie delegacja dawnych pracowników Służby Bezpieczeństwa, oraz funkcjonariuszy ZOMO, którzy zaczęli sobie w klapy palt wpinać dostarczone im przez organizatorów oporniki. Jak będzie wyglądał kolejny protest obywatelskiego społeczeństwa, nikt już mi nie musi mówić. Wszystko widzę jak na dłoni.
Rzecz bowiem w tym, że przez te wszystkie lata, żyjąc w przekonaniu, że ich władza będzie wieczna, że polityka ciepłej wody w kranie i pełnego zidiocenia, wreszcie zatriumfuje, że wreszcie nadszedł czas pełnej bezkarności, doprowadzili nas do stanu pełnego zobojętnienia. I dziś nagle się okazuje, że ta siekiera odbiła i trafiła ich w ten głupi łeb. Jakaż to satysfakcja!

Przypominam, że wszystkie moje książki są do nabycia w księgarni na stronie www.coryllus.pl. A przy okazji przedstawiam moją wypowiedx z youtuba. Zachęcam serdecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...